Rozdział 89

221 33 3
                                    

Lucy rozejrzała się po hotelowym pokoju, który wynajęła tylko dzięki łaskawości kieszeni Happy'ego. Pomieszczenie nie mogło się nawet równać ze standardami, które oferowały fiorskie sieci, ale po spędzeniu wielu miesięcy w spleśniałej dziurze, te warunki jej odpowiadały. Wykąpała się, porządnie najadła, nakupiła zapasów i opłaciła leczenie byłego profesora, zostawiając mu liścik z podziękowaniami. Naprawdę jej pomógł. Nawet te pieniądze — nie znalazły się u niego przypadkiem. Specjalnie przyniósł jej trochę gotówki, zdobyła ją tylko w inny sposób niż najpewniej oczekiwał.

Spojrzała na rozciągniętą mapę Pengrande, na którym zaznaczyła wioskę z ukrytym klasztorem między polami. Raz tam była, po prostu potrzebowała tam wrócić. Nie miała żadnych powodów do obaw.

Zwinęła mapę w rulon i włożyła do plecaka, który przygotowała na kolejną podróż. Uzupełniła magazynek, a kilka paczek zapasowych kul włożyła do kieszeni i torby. Tym razem nie będzie pija ani jadła. Nie da się zaskoczyć, jak za pierwszym razem.

Nagle usłyszała pukanie.

Podskoczyła z wrażenia. Obsługa hotelowa nie przeszkadzała gościom o tej porze. Zaniepokoiło ją to, ale podeszła i najpierw spojrzała przez judasza.

— Nie, to niemożliwe — szepnęła, odsuwając się od drzwi. Potknęła się o dywan, upadając z rumorem na podłogę.

— Lucy? Wiem, że tam jesteś! — Głos znowu potwierdził jej obawy.

Zatkała usta rękoma, by nie wydobyć z siebie choćby najmniejszego dźwięku. Ponownie rozległo się pukanie do drzwi. Nie wiedząc kiedy, Lucy zaczęła płakać. Z trudem dosunęła się do łóżka, którego użyła jako podpórki — bez niego, nie wstałaby.

— Wyłaź, ty głupia babo!

— Natsu... — szepnęła, opierając się plecami o ścianę.

Powstrzymywała siebie, aby tylko nie otworzyć drzwi. Nie sądziła, że emocje aż tak wezmą górę nad zdrowym rozsądkiem. Pogodziła się z odejściem, z decyzją Natsu, wmówiła sobie, że ona i on nie mają przyszłości, a teraz nagle wszystko uległo zmianie. Uderzyły w nią uczucia, które odgrodziła od siebie grubym murem. Mimo to zniszczyła te ściany.

Zbliżyła się i opuszkami palców dotknęła drzwi. Trzymała się wystarczająco daleko od klamki, aby jej tylko nie zahaczyć.

— Przepraszam — usłyszała słowa, którego oczekiwała od tak dawna. — Naprawdę przepraszam. Popełniłem kilka błędów, nawet więcej niż kilka. Choć nie możesz zaprzeczyć, ty też trochę nabroiłaś! — Zaśmiał się. — Żeby biednemu Happy'emu kluczem w łeb przywalać?

Nadal milczała.

— Wiem, że tam jesteś, więc proszę, odpowiedz. — Jego głos załamał się, wypowiadając ostatnie słowa.

Lucy zatkała usta ręką. Akceptowała słowa Happy'ego, ale uznawała też swoje racje. Nie mogła teraz tak po prostu otworzyć drzwi i wpuścić do środka Natsu. Poddałaby się. Wszystkie jej racje zaczęłyby nie mieć sensu. Ona przestałaby mieć sens. Jej cel zniknąłby. Aczkolwiek silniejsze od niej było uczucie, którym darzyła mężczyznę.

Otworzyła drzwi na oścież. Natsu wpadł do środka z impetem, uderzając plecami o podłogę.

— Dziękuję, ale mogłaś ostrzec — rzekł, machając do niej.

Jęknął z bólu, wstając. Zamknął za sobą wejście na klucz, po czym złapał Lucy za ramiona i potrząsnął nimi. Wziął kilka głębokich wdechów, aż w końcu powiedział:

[z] Paranormal Activity ClubOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz