Rozdział 36

79 6 0
                                    

  Na drugi dzień Ana do nas wróciła, jak zresztą obiecła mi dzień wcześniej.

Kiedy ledwo przekroczyła próg naszego domu wszyscy ją dopali i przytulili.

– Anusia! – Andy pocałował ją w policzek. – Tęskniliśmy!!

– Ja za wami też. – uśmiechnęła się moja przyjaciółka.

Andy razem z Theo zanieśli jej bagaże do pokoju, a ja z Ashem zaciągnęliśmy ją do salonu. Usiadła pomiędzy nami.

– Jak to się właściwie stało, że wróciłaś? – spytał Anę ten idiota Lucas, bo reszta chłopaków nas dopadła.

– O jeju... – Ana przewróciła oczami. – Długa historia... Z resztą...

– Mów! – zarządał nieudacznie Andy. – Ja mam czas!

Wszyscy zaczęliśmy hihotać.

Coś mi mówi, że Ana wpadła Andyemu w oko.

– Okey, okey. – zmiękła Anabell. – No więc wiecie, że chciałam zmienić moje życie i wróciłam w tym celu do Kalifornii, do rodziców. Jednak po chyba tygodniu powiedzieli, że już mnie nie chcą. – z oczu Any zaczęły płynąć pojedyńcze łzy. – Nie miałam gdzie się podziać i wtedy Lia jakby spadła mi z nieba, bo zaczęła pracować tam, gdzie ja. No i to było... W sumie tak, to było tak.

Wszyscy byliśmy wsłuchani w opowieść Any, według Andyego Anusi.

W końcu Ana się uspokoiła. To nawet lepiej, bo miałam trochę wiadomości jej do przekazania.

– Okey, już się lepiej czujesz. – wypaliłam bez zastanowienia. – Jest kilka spraw, o których powinnaś raczej wiedzieć.

– Co to za sprawy? – spytała mnie Ana grzebiąc w komodzie.

Po chwili wyjęła pełną paczkę L&M i dała nam wszystkim po jednyn papierosie. Wyjęłam z kieszeni zapalniczkę i zaciągnęłam się używką.

– Pierwsza z nich : impreza, o której wiesz niestety cię nie odbędzie. – oznajmiłam z pochmurną miną.

Wszyscy to wiedzieli, oprócz Any, więc jako dobra koleżanka postanowiłam jej to wytłumaczyć.

– No bo wiesz, organizator zrezygnował, bo poszedł siedzieć za morderstwo swojej dziewczyny. – odparłam z uśmiechem na twarzy.

Ana wcale się nie zdziwiła z mojego szerokiego uśmiechu. Przecież znamy się kawał czasu i wiemy o sobie praktycznie wszystko. A ja zawsze taka byłam.

– Druga : za... W sumie to jutro jest akcja, na którą się wybieramy. Chcesz też jechać?

Ana zamyśliła się.

– No... Nie wiem, bo jak odeszłam to mnie chyba z gangu wywaliłaś... – nie dałam jej dokończyć.

– Nikt cię nie wywalił! – poklepałam ją po plecach. – Jesteś u nas dalej i prawą ręką też.

Nareszcie zobaczyłam na jej twarzy uśmiech. Ana od początku cieszyła się z tego stanowiska.

– Coś jeszcze? – spytała.

– Nie. – odparłam. – Idź się wypakuj.

Ana błyskawicznie zerwała się z kanapy i wręcz pobiegła na górę. Ja poszłam za nią, aby zobaczyć jej reakcję przy otwieraniu szafy.

Ale jestem wredna...

Kiedy podeszła do tego cudownego mebla i gdy go otwarła wszystko się na nią wysypało. Papierki, kartony, butelki i reszta śmieci.

– Kurwa! – krzyknęła, gdy śmieci ją przygniotły i upadła na podłogę.

Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Ana mnie usłyszała i też zaczęła się śmiać. Wstała z podłogi, otrzepała spodnie i podeszła do mnie.

– Więc to ty? – dalej się śmiała, ja już przestałam. – Mogłam się domyślić.

Śmiała się jeszcze z minutę i wróciła do swojego pokoju. Ja weszłam za nią. Spojrzała na (mój) burdel i już nie śmiejąc się powiedziała :

– Weź mi pomóż ten burdel posprzątać.

– Okey. – zgodziłam się. – Ale najpierw chodź po worek.

____________________________________

Zaspokoję waszą niecierpliwość – w następnym rozdziale się pogodzą 😏😏

Queen Of Killing | ✔Where stories live. Discover now