Rozdział 31

95 8 1
                                    

Nudy... Nic...

W takiej nicości minął mi cały jeden tydzień. Nie zaszczyciłam nauczycielek moją obecności w głupiej szkole, więc co ja robiłam?

Sama nie wiem. Byłam jakaś nieobecna. Wszyscy, nawet Ash łazili obok mnie jakbym jakąś księżniczką była. Jeszcze mi czego. Ja jestem królową! Złych dziewczynek...

*****
Ocknęłam się z nicości dopiero na jakimś przyjęciu. Zorganizował je Andy. Ten najmniej odrużniający się chłopak. Pewnie mieliśmy pić, czy coś. I fajnie. Ostatnio piłam rum, jednak skończył się w tym samym dniu. Zrobiłam sobie krótką przerwę od alko, ale dzisiaj melanż.

Ponad dwadzieścia minut stałam zdezorientowana przed szafą. Miałam dylemat w co się ubrać. Chciałam coś wygodnego. Wzięłam więc legginsy z adidas, niebieską krótką koszulkę, a na nofi białe superstary. Na wszelki wypadek do torebki włożyłam czarną cienką bomberkę.

Włosy umyłam, wysuszyłam, rozczesałam i rozpuściła. Jednak na nadgarstek założyłam gumkę do włosów.

Do tego lekki make-up : eyeliner, maskara, czarny cień, krem ochronny o zapachu arbuza i bordowa szminka.

– Wow! – niespodziewanie do mojego pokoju wlazł Ashton. – Bejbisiu! Ty wyglądasz nieziemsko!

– Dziękuję romeo' ala Bieber! – zakpiłam zabawnie. – Przyzwyczaj się do tego, że twoja dziewczyna to specjalista w sprawach stylu.

– I boginią seksu. – na te słowa trochę posmutniałam.

Ash zdziwił się moją reakcją. Podszedł do mnie i objął w pasie, a następnie wtulił się we mnie.

– Nigdy nie uprawiałaś seksu? – spytał cicho, na co ja jedynie pokręciłam głową.

To była taka moja tajemnica. Tylko kilka osób o tym wiedziało - Ana, Lucas i teraz Ash. Nikt więcej.

– A więc jesteś dziewicą... – szepną. – Tym lepiej!

– Czemu?

– Bo będziesz zaznaczona przeze mnie! – uśmiechnął się.

Co kurwa?

What the fuck?

– Miałaś tajemnicę. - powiedział zamyślony. – Spoko, ja także mam. Zaufam ci i powiem o wszystkich.

– Osobiście odradzam. – zaśmiałam się.

Ashton prawie zawsze potrafi mnie pocieszyć. Punkt i tak dla mnie.

*****
W samochodzie miałam beki w chuj. Pod klubem dalej śmiałam. Podeszliśmy do ochroniarzy, krórzy już mieli nas nie wpuścić, ale gdy zobaczyli mnie - nie fatygowali się. Dla bezpieczeństwa.

Wpierdoliłam im kiedyś i tak to już fajnie jest.

W klubie było tak jak prawie zawsze, cholera jasna. Wszyscy oprócz mnie i Asha się gdzieś rozeszli.

– Chodź. – złapałam mojego chłopaka za rękę.

– Gdzie? – spytał.

Wskazałam palcem bar. To przykre, że mam taką ochotę na alkohol, ale to melanż.

Ash chcąc nie chcąc zgodził się. Poszliśmy w stronę baru. Usiedliśmy na krzesłach, ale barman gdzieś się wyjebał, jednak po chwili wrócił.

– Luis! – wyszczerzyłam się. – A czy ciebie czasem nie brakowało przy barze?

– W kiblu byłem. – odparł zamyślony.

Queen Of Killing | ✔Where stories live. Discover now