Rozdział 11

131 9 0
                                    

Lia POV

Ana dochodziła do siebie trzy  długie cholerne dni. Przez ten kamień przy mecie nie wygrała, ale chuj. Przecież trzeba też umieć przegrywać.

Po trzech dniach Ana mogła już ruszać ręką. Tak, miała ją w pieprzonym gipsie.

Stwierdziliśmy, że skoro z nią już wszystko dobrze to wybierzemy się do Starbucksa coś zjeść. Ale nie chcieliśmy się nawalać w trzy dupy.

W Starbucksie

– Jak ja się cieszę, że ściągnęliście mi ten cholerny gips. Cisną mnie w rękę. – stwierdziła po chwili Ana.

– Taa... Pięć lat temu złamałam rękę i też kazali mi nosić gips, ale przez dwa miesiące. Ale po dwóch dniach ręka mi tak ścierpła, że zdjęli mi go o wiele wcześniej. – wtrąciłam.

– Chyba to pamiętam. – dodał Lucas. –  Ta małpa cały czas szarpała tą łapą. Ja pierdolę, a jej krzyki – bezcenne.

– Nie rozumiem jak krzyki mogą buć bezcenne, ale okey. – oznajmiłam.

Zaczęliśmy się śmiać jak jakieś pojebane zarzynane owce. Ludzie się na nas gapili.

*****
Wróciliśmy do domu. Ana trochę miała rękę jeszcze sztywną i drętwą, ale przynajmniej mogła nią ruszać. A ten pojebany gips jej to uniemożliwiał.

Nagle zadzwonił mój telefon. Był to nieznany numer, ale jakoś tak odebrałam.

– Z kim mam przyjemność rozmawiać? – rzuciłam do słuchawki.

– Lia? – usłyszałam jakiś głos.

– Tak... Kto mówi?

– Dolores! – dziewczyna krzyczała, jakby ktoś ją ze skóry obdzierał.

Zupełnie nie wiedziałam, z kąd ma mój numer ale nie wnikałam. Albo ma kłopoty, albo potrzebuje kolejnej rozmowy terapeutycznej.

– Co ci jest? – rzekłam bardzo opanowana.

– Ratunku! Stevena Hillsona 24, mój dom! Chcą mnie zabić! – krzyczała.

– Dobra, zaraz tam będę, a ty schował się w szafce kuchennej.

Szybko rozłączyłam się i wybiegłam z domu. Wsiadłam na motor Yamaha i ruszyłam z prędkością 400 km/h.

*****
Kolejny krótki rozdział. Spoko, tym razem to nie Alan pisał xD.

No to nara.

Queen Of Killing | ✔حيث تعيش القصص. اكتشف الآن