Rozdział 14

127 10 0
                                    

Następnego dnia w szkole działy się same pojebane rzeczy. Ludzie zachowywali się jak debile i same takie. Razem z Aną i Ashem udaliśmy się pod salę od Angola, bo tam teraz mamy lekcje.

Angielski przebiegł spokojnie. Nie musiałam się odzywać. Jednak miałam okazję do wkurwiania, bo babka nas rozsiadła. Cały czas gadaliśmy, jedliśmy i robiliśmy wszystko, co nie było związane z lekcją.

Następnie jest... O kurwa! Chemia. To dopiero druga lekcja, ale w pizdzie mam tą kurwę od chemii.

– Słuchajcie nie wiem jak wy, ale ja się z tąd zbieram. – zwróciłam się do moich przyjaciół. – Nie mam zamiaru męczyć się na chemii.

Anabell i Ashton uznali, że to sensowne i zabrali się razem ze mną. Co z tego, że dyrektorka to widziała i zagroziła, że wylecimy ze szkoły?

Jak zwykle usiadłam za kółkiem mojego kochanego Bugatti, Ana obok mnie, a Ash z tyłu.

– Lia? – zwrócił się do mnie Ash.

– Czego? – moja standardowa reakcja.

– Podobno niedaleko Starbucksa otwarli najnowszy park linowy. Wiem, może nie twoja bajka, ale mam ochotę zabrać cię tam. Ana też może jechać jak chce.

Park linowy... Szczerze to tak jak on mówił - nie kręcą mnie takie parki. Jednak skoro Ash tak słodko prosi to jak tu się nie zgodzić?

– Dobra, pojadę z tobą. – oznajmiłam. – Ana? A ty?

– Nie, ja zostaję. Wy jedźcie, nacieszcie się sobą. – uśmiechnęła się moja przyjaciółka.

– Jak wolisz. – prychnęłam.

Więc odwieźliśmy dobrą dziewczynkę Anę (haha), a my pojechaliśmy do parku linowego. Ash mi mówił gdzie mam jechać, bo on raz tam już był.

*****
– I jak? – spytał mnie dumny z siebie Ash, gdy wysiedliśmy na parkingu.

– Jest wielki. Ale czy mnie zadowoli, to nie wiem. – odparłam.

Ash wszedł ze mną do środka i przy kasie kupił nam bilety. Potem weszliśmy do środka parku. Od razu rzuciliśmy się na tak jakby na te liny, po których skaczą małpy. To było jakieś 17 metrów nad ziemią. Jak dla mnie to nisko. Uwielbiam te, które są 40 metrów nad ziemią! Zazwyczaj gdy inni sikają już ze strachu ja dopiero się rozkręcam.

Przebyliśmy to coś z linami w dziesięć minut. Było to słabe. Poszliśmy później na liny na mojej ulubionej wysokości ; ja poszłam, a Ash mnie podziwiał. Dla takich księżniczek jak on taka zabawa to okazja, aby zaliczyć zgon.

Szybko zaliczałałam liny, aż... KURWA MAĆ! JA PIERDOLĘ, COŚ POSZŁO NIE TAK!

Spadłam. Tak, spadłam z wysokości 40 metrów. Przecież nigdy na takich wysokościach nic mi się nie działo, a dziś? Najzwyczajniej na świecie spadłam.

Ash szybko mnie dopadł i zaniósł do auta. Posadził mnie na miejscu pasażera, a sam prowadził MOJE autko! Zawiózł mnie do szpitala, bo prawdopodobnie się połamałam.

*****
Obudziłam się w szpitalnym łóżku. Nade mną stał Ash. Nie chciał mnie zostawić. Nagle przyszła pielęgniarka. Cipa wypędziła z pomieszczenia Asha.

– Ty dziwko! Jak mogłaś? – wybuchłam.

– Proszę się uspokoić, muszę przeprowadzić badania. Najprawdopodobniej złamałaś kostkę. – odparła kobitka.

############################
Kochani! Pocieszę was : jeszcze 10 rozdziałów do końca książki! Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną perełki <3

Queen Of Killing | ✔Where stories live. Discover now