Rozdział 2

300 18 9
                                    

W niedzielę nie działo się zupełnie nic, nie chcę nawet o tym mówić. Dziś poniedziałek, no tak, szkoła. Wstałam z łóżka o godzinie szóstej. Z tego co usłyszałam, to Ana też. Po pierwsze wzięłam wszystkie książki i zeszyty, w szkole zostawię je w szafce, którą będę dzielić z Aną. Nie przejmuję się ciężkim plecakiem, bo w końcu jadę autem.

Wybrałam na dziś czarne legginsy i koszulę w czerwono-czarną kratę. Do tego czarne botki. Wziłam ze sobą jeszcze adidasy do chodzenia po szkole.

Weszłam do łazienki. Umyłam zęby. Nie miałam zamiaru jeść śniadania. Weszłam pod prysznic. Umyłam włosy kokosowym szamponemnem i odżywką, a ciało umyłam lawendowym płynem. Spłukałam pianę i wytarłam się miękkim i puszystym ręcznikiem. Wysuszyłam i rozczesałam włosy, poczym ubrałam się i zrobiłam makijaż.

Po chwili ja i Ana wsiadłyśmy do Lexusa i ruszyłyśmy. Wystarczyło sześć minut, aby dojechać na miejsce. Zaparkowałyśmy. Jacyś uczniowie zaczęli się na nas lampić.

– Ruszać dupy i zajmijcie się swoim życiem! – wydarłam się.

Weszłyśmy do budynku piekieł, a następnie do szatni. Teraz... A no tak, angielski. Zostawiłyśmy tylko książki i zeszyty do tego przedmiotu i zamknęłyśmy szafkę.

Otwarłam zeszyt na pierwszej stronie, gdzie narysowałam dziewczynę na motorze. Nie chcę się chwalić, ale bardzo ładnie rysuję. Hmm...

Na korytarzu miała miejsce bójka. To znaczy jakiś chłopak pastwił się nad drugim. Ofiara piszczała. Robili mi gorsze rzeczy i siedziałam cicho. Nasz gang to nie byle gówno. Mamy nawet własne stroje. Są jednoczęściowe. Mają miejsca na bronie (cztery noże i cztery pistolety, nawet na gaz odurzający). Wszyscy na świecie się mnie boją i znają mnie pod pseudonimem Queen of Killing, więc z tyłu jest nasz znak i nazwa gangu.

Nie zwracając na bójkę uwagi poszłyśmy z Aną pod salę z angola. Pff... I tak gorsza jest ta jebana chemia. Gdy dotarłyśmy pod klasę zadzwonił dzwonek na lekcje. Korytarzem szła ta wiedźma z chemii, ale na szczęście do sekretariatu. Po chwili przyszła nasza nauczycielka i kilku innych uczniów. Weszliśmy do klasy. Ja i Ana zajęłyśmy ostatnią ławkę w rzędzie pod oknem.

– No dobrze. – zaczęła babka. –  Mamy dwie nowe uczennice, Liannę i Anabell.

– Lia i Ana, tak lepiej. – mruknęłam.

– Może przyjdziecie na środek i opowiecie coś o sobie? – zaproponowała.

– A może nie... – oznajmiłam.

Cała klasa zaczęła się śmiać. Nauczycielka oświadczyła, że musimy. Stanęłyśmy więc na środku.

–  Ja jestem Lia, a to Ana. Macie tak do nas mówić, i radzę z nami nie zadzierać. – powiedziałam.

Usiadłyśmy i całą lekcję gadałyśmy. Spoko, w starej budzie też tak było. Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę władowałyśmy wszystko do plecaka i wyszłyśmy z klasy.

Następna lekcja to plastyka. Lubię plastykę, bo (jak już mówiłam) ładnie rysuję. Na informatyce też dobrze mi idzie, bo jestem świetnią hakerką. Najczęściej hakuję gry i informacje o jakichś ludziach. Z szafki wzięłam blok i zeszyt do plastyki. Ołówki i kredki mam w piórniku. Czasem rysuję długopisem (ha ha).

Znaleźliśmy się już w klasie. Ja z Aną zajęłyśmy znowu ostatnią ławkę pod oknem. Babka kazała narysować nam obojętnie co. No ma sposób, aby się nie przemęczać. Nagle do klasy weszła spuźniona dziewczyna, która wyglądała jak zwykła dziwka. Miała na imię Micha Irwin. Ma tytuł Bad Queen jeśli chodzi o nielegalne wyścigi, ale w tym roku to będę ja. Po chwili namysłu zaczęłam rysować. Tak myślałam, żeby zmienić nazwę naszego gangu, ale obgadamy to na spostkaniu w bazie.

Jakieś dwadzieścia minut przed dzwonkiem skończyłam.

– Co narysowałaś? – spytała mnie Ana.

–  Feniksa, a ty? – oznajmiłam.

– Twoją figurkę japońskiego kota. – odparła.

No, nieźle mi wyszedł ten rysunek. Anie z resztą też. Dostałyśmy szóstki, zasłużyłyśmy.

------------------------------------------------------
Następny rozdział. To co, jest sens kontynuować tą książkę?
Mam nadzieję, że się spodobało. Bay! (lubię angielski).

Queen Of Killing | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz