XLVI ROZDZIAŁ ( Twister )

381 25 4
                                    


Siedzę na parapecie i kręcę wskazówką, która miała mi powiedzieć kto ma, gdzie, co położyć.

- Prawa noga na zielony. - mówię do Keva, który i tak już wygląda dziwacznie. Jestem pod wrażeniem, że zgodził się w to zagrać. Chociaż z drugiej strony...

- Lewa ręka na żółty.

- No nie! Ty oszukujesz! - krzyczy Kejla. Przyszła ze mną, bo chciała później iść i kupić sobie jakąś sukienkę, a nie chciało jej się samej iść pod sklep, więc przyjechała ze mną.

- Nie prawda! - woła Dave – Cały czas obserwuję i mówi dobrze! - mój mały obrońca. Nieźle. Najwyraźniej ciągną do mnie dzieci płci męskiej.

- Nie moja wina, że z Kevem jesteście w dziwnej pozycji. Trzeba było sobie nie komplikować. - Kejla podniosła rękę i groziła mi palcem

- Tris... Jak ja będę losować to ci... - nie zdążył dokończyć, bo jej druga ręka się pośliznęła i upadła wprost na tors Keva. Mówiłam, że byli w dziwnej pozycji.

- Zdyskwalifikowani. - Dave... jesteś okrutny. Chyba nazwę tak syna... jeśli będę mieć dzieci

Wybuchnęłam śmiechem i nie mogłam się powstrzymać, a gdy weszła pani, ta sama co rozdawała wcześniej kredki to położyłam się już na ziemi i zaczęłam płakać, gdy Kejla starała jej się wyjaśnić. „To nie tak jak pani myśli." słowa Kejli obijały mi się o uszy. A co zrobiła pani? „Nic nie widziałam, ale nie demoralizujcie mi dzieci" i wyszła. Coś czuję, że mój brzuch dziś pęknie. Ocieram delikatnie łzy tak by przypadkiem nie rozmyć sobie makijażu i spoglądam w górę. Nade mną stoi Kev i Kejla. Właśnie doszłam do wniosku, że będą parą. Czemu? Bo ich imiona zaczynają się na taką samą literę, a może się jednak mylę?

- Co się chichrasz? To twoja wina. - głos koleżanki jest oburzony, ale i lekko rozbawiony.

- Nie prawda!

* * * *

Na zakończenie dzisiejszego spotkania Kevin postanowił zagrać. Zaczynam się poważnie zastanawiać nad tym czy nie robi tego ze względu na moją przyjaciółkę, która jak zaklęta siedzi na krzesełku i wsłuchuje się w wysokie brzmienie skrzypiec. Przyglądałam im się dzisiaj trochę i zdają się całkiem nieźle dogadywać. To aż dziwne, bo z tego co kojarzę to „Pan Got" dogaduję się jedynie z Mike.

Apropos niego ciekawe co z nim. Focha się na mnie czy nie. Raczej tak skoro nie pisze. W sumie to nie ma o co, ale jak mówiłam albo nie, nie jestem specjalistką od facetów. Powiedziałabym, że go zraniłam, ale nic takiego się nie stało. To on sobie ubzdurał, że całowałam Keva. To dopiero było głupie. Sam widział, że się z nim nie dogaduję. No dobra. Teraz jest już trochę lepiej, bo spędzamy ze sobą minimum 2-3 godziny dziennie i musieliśmy się nauczyć żyć w zgodzie, ale żeby od razu posądzać najlepszego kumpla o to, że podrywa ci dziewczynę. Nie. Wróć. Dziewczynę, w której się kochasz to lekka przesada.

Z moich rozmyślań wyrwały mnie brawa. No tak. Zapomniałam o Kevie. Lubiłam jak grał, mimo że zawsze było to smutne i pełne nostalgii utwory. Ale widać to była jego dusza. Gdy pani zabrała już wszystkie dzieci do przebieralni, a w sali zastałam tylko ja, on i Kejla podeszłam do niego.

- Masz może jakieś wieści od Mike? - pytam wprost, bo nie lubię owijać w bawełnę.

- Nie. Jebnął na mnie focha, a co? - widzę, że nawet używa tego samego sformułowania. Chowa instrument do futerału. Przypomniało mi się nasze pierwsze... Nie. Jak go spotkałam w pustej sali. Wtedy nie wiedziałam, że nie jest takim skurwielem na jakiego wygląda.

- Nic. Pytam się. On myśli, że się pocałowaliśmy.

- CO?! - odwrócił się do mnie gwałtownie.

- Nie wiedziałeś?! - pytam zdziwiona.

- Skąd!? Przecież mi nie mówił!

- Ciszej ludzie. Co się tak drzecie. - uspokaja nas koleżanka, która podchodzi do nas i kładzie mi dłoń na ramieniu, a następnie układa na nią głowę.

- A jak walczyliście? - pytam już nie krzycząc.

- Nie miałem bladego pojęcia o co mu chodzi. Byłem wkurwiony, że nie wiedziałem o chuj mu chodzi.

- Okładał cię, a ty nie pytałeś dlaczego? Tylko się broniłeś? - zadziwiający jest świt płci przeciwnej.

- No co? Stwierdziłem, że później mi wyjaśni. - mówi jakby niewinnie Kev i z powrotem zajmuję się pakowaniem.

- Aha. - tylko tyle jestem wstanie z siebie wydobyć

Jestem w szoku jak działa przyjaźń tych dwóch osobników. Jak? Jak można nie zapytać kolegę o to dlaczego cię okłada z taką nienawiścią?!

- Telefon ci dzwoni. - mówi Kejla wyrywając mnie z szoku w jakim się znajduję. Wyciągam telefon i znów zaczynam się niepokoić. - Dziwne.

Nie tylko ja  uznawałam ta za anomalie, bo tak właśnie nazwę dzwonienie do mnie taty.

- Tak? - pytam dość nie pewnie i wychodzę z sali by dwa K nie usłyszały mojej rozmowy.

- Cześć kochanie. Mu-Muszę ci coś powiedzieć.

- Wiem. Tato. Rozwodzicie się. - westchnęłam i miałam nadzieję, że nie stało się nic gorszego i miał zamiaru znów mi robić kawału w nieśmieszny sposób typy „matka nie żyje", bo tym razem jebnę na zawał.

- To dobrze, że wiesz. - odetchnęłam z ulgą. „ Dzięki ci!" - Ale ja nie w tej sprawię. Widzisz. Chcemy zabezpieczyć Melanie i Emme – chujowe imię – przed jakimś wypadkiem i postanowiliśmy przepisać na nią majątek. Nie cały, ale dość dużo. - Miałam racje. Wydziedziczyli mnie. Najpierw pozbawili mnie miłości. Potem pokoju, w którym spędziłam połowę swojego życia. Zastąpili mnie Melanią, a teraz mnie wydziedziczyli. CO TO DO KURWY NĘDZY ZA RODZICE!?

Nie zwracałam już uwagi na to co do mnie pierdoli ojciec. Byłam wściekła, a jednocześnie miałam ochotę płakać. Oparłam się o ścianę i zsunęłam na ziemię. Byłam roztrzęsiona. Tu już nie chodziło tylko o pieniądze, ale o rodzinę. Zdałam sobie sprawę, że to Etan był tym lepkim czymś co trzymało naszą rodzinę. On zniknął, a z nim wszystko...

Wiedziałam o tym, ale dopiero teraz uderzyło to we mnie ze zdwojoną siłą.

Ścisnęłam komórkę.

- Tris? Słuchasz mnie? - dociera do mnie głos taty – Tris?

- Pierdol się. - mówię cicho.

- Nie słyszę kochanie. Możesz powtórzyć?

- PIERDOL SIĘ! - krzyczę i rozłączam się.

Łapczywie łapię powietrze. Wsuwał telefon do kieszeni i kieruję się w stronę parkingu. Oczy pieką mnie jak cholera. Zaciskam pieści czując jak po policzkach spływają mi łzy, ale nie ze smutku. Co to to nie. Ze złości. Czuję się tak jakby serce miało mi wyskoczyć z piersi.

BAD RICH BITCHWhere stories live. Discover now