XXI ROZDZIAŁ ( Etan )

548 28 9
                                    


Dzisiejszy rozdział dla nowe czytelniczki Dysiulaa.

Miłego czytania!

* * * *

- Etan! - krzyczę z całej siły. On idzie przez jezdnię w moim kierunku. Moje oczy powiększają się, gdy dostrzegam małe pudełeczko w jego ręku. Zaczęłam piszczeć. Brat ukląkł przede mną i z uśmiechem na twarzy pyta.

- Zechcesz zostać moją siostrą? - otworzył pudełeczko. Moim oczom ukazał się piękny srebrny pierścionek z serduszkiem.

- Nie. - chłopak popatrzył na mnie zdziwiony – Nie wiesz, że w mowie kobiet to znaczy „tak"? Nie myśl sobie, że moje „nie"  zawsze oznacza „nie", czasem moje „nie" oznacza „tak", chyba że moje „nie" naprawdę oznacza „nie" i to nie oznacza, że „nie" oznacza „tak". No tak czy nie?

Etan chyba w tym momencie liczył całki w głowie. Dobra. Trzeba mu tego oszczędzić.

- Tak – powiedziałam wyjmując pierścionek i zakładając go sobie na palec – Zostanę.

- Boże. Bogu dzięki, bo mi już pierwiastki wychodziły. - zachichotałam

Lubiłam rozmowy z Etanem był zabawny i dobrze się z nim dogadywałam. Był moim pierwszym przyjacielem. Fakt. Czasami sobie dokuczaliśmy, ale jedno za drugim stało murem. Pamiętam jak chcieli go zbić w podstawówce, a ja jako młodzik wraz moją całą klasą obrzuciliśmy ich jajkami. Byli strasznie wkurzeni, ale uciekli. Nigdy potem mu nie dokuczali. Z drugiej strony jak ja miałam problem to on mi pomagał. Nie ważne czy to w nauce czy w zbiciu kogoś.

- Idziemy? - zapytał pokazując na parking.

- Pewnie. A właściwie co tu robisz? - ruszyliśmy we wskazanym kierunku

- Przyjechałem do ciebie. - rozglądał się za samochodami, ale żaden nie jechał - Wiem, że tydzień wcześniej, ale uznałem, że to dobry pomysł.

- Zajebisty. - znaleźliśmy się na drugim końcu ulicy.

- No ładne słownictwo siostra. - objął mnie ręką.

- A jak. To co w tym roku robisz? - zapytałam przytulając się do niego

- Zobaczysz. Wsiadaj do samochodu.

Zrobiłam o co prosił. Chciałam jeszcze zaproponować by wziąć przyjaciół, ale z drugiej strony chciałam spędzić z nim trochę czasu. Sam na sam. Mało się widzieliśmy, bo studiował zupełnie w innym mieście. Miałam ochotę iść z nim do baru i napić się, ale miałam wrażenie, że chce ze mną spędzić czas w lepszy sposób. Jedziemy słuchając muzyki. Po kilkunastu minutach wyjeżdżamy za miasto. Nie mam bladego pojęcia gdzie mnie wiezie. Ciekawe co chce mi pokazać.

- Tris. - jego głos jest spokojny. Popatrzył na mnie. - Muszę ci coś powiedzieć. - wsłuchiwałam się w jego głos jak zahipnotyzowana. Wiedziałam, że coś jest nie tak.

- Tak?

- Ja... Tylko się nie przestrasz. - spojrzałam się na drogę. Samochód towarowy był kilka metrów od nas. Nie zdążyłam nic powiedzieć. Spojrzałam tylko na Etana. Coś do mnie mówił, ale w tamtym momencie byłam przerażona.

Następne co pamiętam to smród spalenizny. Ciemność. Jasność i pokój szpitalny. Rodzice siedzieli przy mnie. Po tym jak doszłam do siebie w końcu powiedzieli mi prawdę.

Kierowca uciekł, a samochód wylądował w takim miejscu, ze nie było go widać z drogi. Mój brat był cały czas świadomy. Udało mu się wydostać. Odczepił mnie. Wziął na ręce i zaniósł koło drogi. Zadzwonił też ostatkiem sił na pogotowie. Przez cały ten czas jego płuco było przebite. Gdy zrobił wszystko by mnie ocalić...umarł. Tak po prostu. Zostawiając mnie samą. Czasami gdy się kłóciliśmy. Mówiłam do niego zgryźliwie:

Wolałabym być jedynaczką! Wolałabym być sama.

Nie zdawałam sobie sprawy ze znaczenia tych słów. Aż po dziś dzień.

* * * *

Do moich uszu dotarł krzyk. Ocknęłam się. To Ra. Darł się na cały szpital. Nevi obudził się. Patrzył na brata.

- Wszystko będzie dobrze. - mówiła Oliwia przytulają do siebie Ra. - Cii... - mówiła kojącym głosem. Dopiero po kilku minutach chłopak się uspokoił. Odwzajemnił uścisk.

- Nie... TO NIE MOŻE SIĘ DZIAĆ NAPRAWDĘ! - krzyknął Nevi. Wstał gwałtownie. Zabrał swoją deskorolkę, która do tej pory walała się po podłodze i wybiegł. Ra nie reagował. Widziałam spojrzenie Olivii na sobie. Ja jednak dobrze wiedziałam co mam robić. Pobiegłam za nim. Dobrze, że nie wpadł na genialny pomysł gdzieś jechać. Po prostu wyszedł na parking i z całej siły walił przedmiotem o beton. Podchodziłam do niego powoli. Nagle TRACH. Połamała się. Chłopak stał do mnie tyłem. Wyprostowany. Miał pochyloną głowę i zaciśnięte pięści. Byłam już bardzo blisko niego. Objęłam go.

- Zostaw mnie! Zostaw! - krzyczał. Próbował mi się wyrwać. Wiem jak to jest. Mówisz zupełnie coś innego, a tak naprawdę chcesz tego. Jeszcze mocniej zacisnęłam ręce. Zaczął ryczeć. - Puść! Proszę cie... - jego opór zmniejszał się, a ja pomału rozluźniałam uścisk. Po chwili całkowicie ustał. Obeszłam go. Przytuliłam. Jego ręce zacisnęły się na materiale mojej koszulki. Głaskałam go po głowie. Musiał się uspokoić. Wiem, że to nie będzie łatwe. Wiem, że nie będzie mógł się pogodzić z tym co się właśnie stało, mimo wszystko MUSI. Nic już nie zmieni. Nie cofnie czasu choćby bardzo chciał.

Nic nie mówiłam. Słowa tylko pogorszą sytuację, a syczeć jak Oliwia nie będę.

* * * *

Siedzimy w domu Ra. We trójkę w kuchni. Nevi zamknął się w pokoju. Nikt nic nie mówił. Oliwia była zajęta swoim chłopakiem, a ja stwierdziłam, że musi pobyć sam.

Jakby ktoś pytał to doszłam już do siebie. Znowu moja strona bez serca przejęła dowodzenie. Dziewczyna robi herbatę. Frajer wygrzebał jakąś paczkę fajek. Siedzi i pali już kolejnego peta, a ja? A ja mogłam oglądać serial. I mieć taką spokojną niedzielę. Jestem tu jedynie dla Neviego. Parka gołąbków, którzy lubią robić zakłady o wszystko i WSZYSTKICH nie za bardzo mnie interesuje. W końcu blondynka rozdaje nam napoje. Podchodzi do Ra i wyrywa mu papierosa.

- Zostaw. Niszczysz sobie tylko płuca. - mówi spokojnie, ale stanowczo.

Ra jakby nie wzruszony wyciąga z paczki kolejnego i zapala. Wzięłam łyk. Kur...czaki. Nawet kijowo się przeklina w takiej smętnej atmosferze. Gorzka. Ciekawe czy poda mi cukier? Patrze na nią, ale ona chyba na migi nie rozumie. No trudno. Poświęcę się. Wzięłam kolejny łyk. Nie no prędzej się zrzygam. Przeleciałam wzrokiem po kredensie. Jest! Wstałam powoli i podeszłam do by zabrać cukier. Wracanie też musiało być powolne by nie zakłócić atmosfery. Usiadłam. Nie wzięłam łyżeczki i ch... cholewka. Muszę jeszcze raz wstać. Znowu. Wstałam. Podeszłam. Wzięłam. Usiadłam. Osłodziłam sobie herbatkę. Łyk. No i teraz mogę pić. 

BAD RICH BITCHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz