XXVI ROZDZIAŁ ( Życie )

474 28 11
                                    

Czwartek! Czwarteczek! Czwartunio!

Dzisiejszy rozdział dla StylleDoll.
Dzieki wielkie za wspaniały komentarz, który sprawił, że aż chce mi się pisać dalej. ;)

Miłego dnia!

* * * *

Dzwoni: Zwyrol

Dobra odbiorę. Już nie będę taka. Kliknęłam zieloną słuchawkę.

W jednej chwili mina mi zrzedła. Zwyrol rzucił telefonem. Usłyszałam krzyki. Dźwięk aż odbijał mi się o uszy. Moje bębenki pękały, a mimo to nie byłam wstanie odłożyć słuchawki. JEP! Coś szklanego roztrzaskało się z hukiem. Ryk chłopaka był tak strasznie zrozpaczony... poczułam uścisk w klatce piersiowej. „DLACZEGO!" wychwyciłam wśród jęków lamentu. Znowu na ziemie upadło coś. Tym razem plastikowego.

Nie wiem dlaczego to robi. Nie rozumiałam. Aż tak bardzo przejął się tym, że pocałowałam Mika? Co z nim nie tak? Przecież nie obiecywałam mu niczego. Ani miłości. Ani szczerości. Ani wierności. Zresztą znamy się dość krótko i jedynie jak się z nim porozumiewam to przez sms-y i ewentualnie mail. Nigdy go nie widziałam. Czego on ode mnie oczekuje? Że obdarzę uczuciem kogoś kogo nie znam?

Znów ten straszny huk. Teraz przewrócił coś o wiele cięższego. Może drewnianego...? Przeraziłam się. Patrzyłam z szeroko otwartymi oczami na Mike. Widziałam go dość dobrze, bo siedział dalej przy kanapie, a tam oświetlało go światło z zewnątrz. Patrzył na mnie ze zdziwieniem.

- Nic mi już nie zostało...- głos w słuchawce mówił cichym głosem, ale był blisko telefonu, więc wszystko słyszałam – Zabije się... - zaczął głośno oddychać.

- Flash! Flash! - zaczęłam krzyczeć z całych sił. Co ten idiota wyprawia? Chce się zabić tylko i wyłącznie dlatego, że jakaś dziewczyna którą widział ostatnio w dzieciństwa całuje się z chłopakiem? POPIERDOLIŁO GO?! - FLASH! - darłam się na cały głos. Byle by tylko mi odpowiedział.

- Tris? - odezwał się łamiącym głosem, a ja odetchnęłam z ulgą.

- Co ty robisz głupku!? Nawet o tym nie myśl! Powaliło cię! Nie jestem warta twojego życia! - ręce trzęsły mi się ze strachu. Już wystarczy, że Etan oddał mi swoje. Miałam dość poświęceń ze strony innych.

"Dał ci życie."

Przypomniały mi się słowa taty. Wypełnione smutkiem i trochę dumą. Etan był oczkiem w głowie rodziców. Pewnie dlatego, że miał duszę artysty. Lubił malować z mamą, dużo czytał i często pomagał tacie. Człowiek ideał. Przynajmniej za takiego uważali go rodzice. Ja jednak znałam jego ciemną stronę. Tą, którą pokazywał tylko mi. Wypełnioną smutkiem.

- Jesteś... Jesteś moim skarbem. Zrobię dla ciebie wszystko. - mówił tak strasznie przekonująco i pewnie. On był wstanie zrobić WSZYSTKO.

- Spotkaj się ze mną. - wyszeptałam bez zastanowienia.

- Tego nie mogę zrobić. Tyl...

- Więc zostaw mnie w spokoju! Ja nie potrzebuję poradni telefonicznej! Chce kogoś kto mnie przytuli i pocieszy! - nie zupełnie moje słowa były skierowane do niego. Miałam wrażenie, że rozmawiam z Etanem, a on mnie opuścił. – I WŁĄCZ TO PIERDOLONE ŚWIATŁO!

Rozłączyłam się. Nie chciałam go już więcej słuchać. W pomieszczeniu zapanowała jasność. Przynajmniej się na coś przydał. Pieprzony nerd, który boi się spojrzeć dziewczynie w oczy. Byłam wkurwiona. Podeszłam szybko do okien i jednym szybkim ruchem zasłoniłam zasłony. Podglądacz pierdolony. Popatrzyłam na Mike. Jego wyraz twarzy mówił jedno „WTF?!". Chwila i byłam przy nim. Usiadłam na jego nogach i zaczęłam go całować. Położył ręce na moich plecach i przyciągnął do siebie. Wiedziałam, że ma w dupie całą tą sytuację, która przed chwilą miała miejsce. Ja też. Może zachowuję się dziecinnie, ale w tej chwili nic się dla mnie nie liczyło. Tylko Mike i to co chciałam z nim zrobić. Oderwałam się od niego. Widziałam jego łaknący wzrok. Jednym ruchem ściągnęłam koszulkę. Moja koronkowy biustonosz wywarł na nim duże wrażenie. Wytyczał ścieżkę swoimi pocałunkami od szyi, aż do mojego biustu. Wciągnęłam gwałtownie powietrze.

- Gdzie masz łóżko? - jego zachrypnięty głos sprawił u mnie dreszcze

- Na górze. - wziął mnie na ręce i zaniósł rzucając na nie.

Stanął, a gdy dostrzegł moje spojrzenie na sobie, ściągnął powoli koszulkę. O rajusiu! Nie wiedziałam, że jest tak dobrze zbudowany. Westchnęłam w ramach uznania. Mike uśmiechnął się łobuzersko. Wiedział, że podoba mi się jego sylwetka. Wszedł na łóżko. Na czworaka. Był nade mną. Śmieć. Podobało mi się, że ma kontrolę. Dobrze o tym wiedziałam. Przyciągnęłam go do siebie, całując. Niech sobie kurwa nie myśli, że mu pozwolę na wszystko. Owinęłam nogi wokół pasa chłopak, tak aby nie mógł się podnieść. Ugryzłam go delikatnie w płatek ucha.

- Nie ma taryfy ulgowej. - szepnęłam.

- A więc tak się bawimy! - powiedział po czym zaczął mnie gilgotać. Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.

- Przestań! - błagałam – Proszę.

- Nie ma taryfy ulgowej! - No nie, użył mojej własnej broni! To nie sprawiedliwe!

Byłam strasznie wykończona. Ten kretyn nie dał mi nawet szans się bronić. Nie byłam wstanie się ruszać. Mike widząc moją czerwoną twarz przestał, ale sam nie mógł powstrzymać od śmiechu. Przynajmniej poprawił mi humor. Położył się na mnie przygniatając całym ciężarem.

- Duszę się. - udałam zdławiony głos, ale on nic sobie z tego nie robił.

- Jesteś cudowna. Już wiem, dlaczego pół szkoły się w tobie kocha. - zaśmiałam się, ale chwilę później pożałowałam tego, bo mój brzuch wołał „ Dość!" - Co cię tak bawi? To prawda.

- To, że z nikim nie gadam. Chodzę tylko na lekcję. Skąd, więc ludzie, którzy mnie pokochali?

- Jesteś mądra, co pokazujesz na zajęciach. Ładna, co pokazujesz na co dzień i do tego masz styl.

- I bogatych rodziców. - dodałam, a mina mi zrzedła.

- To prawda. Fakt, że większość uczniów zna prace twojej mamy, ale to chyba nic złego, prawda?

- No nie wiem. Mam wrażenie, że każdy chce się za mną przyjaźnić tylko i wyłącznie z tego powodu.

- Ja nie. - powiedział pewnie.

- Ty nie. Ciebie strzelił amor miłości i się we mnie zakochałeś. - powiedziałam drwiąco.

Mike zrobił się czerwony. Oho. Trafiłam sedno. I sama nie wiem czy to dobrze.

- Ja...

- Przestań pierdolić. Nie ma czegoś takiego. Nie idzie się zakochać w kimś z kim ani razu nie rozmawiałeś.

- Mylisz się, można. - popatrzył na mnie smutno. Pocałowałam go. Nie lubiłam takich spojrzeń. Jakby litujących się nade mną. Przecież mi nic nie jest? Prawda? Bez serca da się żyć... Żyć. To słowo wciąż błądziło gdzieś w mojej głowie. Nie dając mi spokoju.

"Dał ci życie."

Tylko dlaczego mi je podarował? I co najważniejsze co próbował mi powiedzieć? Upierdliwe pytanie na które nie znam odpowiedzi.

* * * *

Ps: Jeśli ci się spodobało to zostaw coś po sobie. ;) Dajesz mi wtedy znak, że ci się podoba.

BAD RICH BITCHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz