Miłego czytania!
Dziękuję Omnipotentia za wybór płuci dziecka. ;** * * *
Z lotniska odebrał mnie tata. Na szczęście. Mój pech pozornie się skończył. Cieszyło mnie to niezmiernie.
- Tris – zaczął tata.
- Tak?
- Żartowałem z tym szpitalem. - zrobiłam wielkie oczy i spojrzałam na niego by upewnić się czy mój tata mówi serio .
- Że co? - Laferty wybuchł śmiechem. Dawno go takiego nie widziałam. Wyluzowanego i... szczęśliwego?Automatycznie kąciki ust uniosły się. - Chcesz mi powiedzieć, że mało co nie padłam na zawał, bo ty mi kit wciskałeś?
- Tak. Dokładnie. - obdarzył mnie krótkim spojrzeniem, bo prowadził, a drugiego wypadku przeżyć nie chciałam – Mama mi zabroniła, ale ja nie mogłem się powstrzymać.
- No wiesz co?! - szturchnęłam go w ramię - Jak chcieliście się ze mną spotkać to trzeba było po prostu powiedzieć. - westchnęłam. Wykończą mnie ci nie przewidywalni rodzice.
- Wiem, wiem. Nie mniej jednak nie mogłem się powstrzymać. Było nam trochę głupio, że w wakacje nie spędziliśmy z tobą czasu. Chcemy to nadrobić. - od kiedy oni się przejmują takimi rzeczami?
- Ja wszystko rozumiem, ale mam szkołę, a nie chcę powtarzać roku. - próbuję jakoś dotrzeć do niego.
- Spokojnie. Zabieram cię tylko na weekend. - fajnie, że jest sobota wieczór.
- Zdefiniuj słowo "weekend".
- No dobra. Niech ci będzie. W czwartek rano wrócisz.
Wszystko ładnie pięknie. Tylko nie wiem kiedy mam ten konkurs. Nie chciałabym przegapić okazji do pokazania się. Muszę napisać do Mike. Wyciągam telefon i piszę.
Beatrise: Kiedy mamy ten występ?
Po kilku minutach dostaję sms-a.
Mike: Za dwa tygodnie, a co?
Beatrise: Bo jestem w Nowym Jorku u rodziny i wrócę dopiero we wtorek.
Mike: To nie dobrze. :/
Zgadzałam się z nim. To nie jest odpowiedni moment na spędzanie czasu z rodzicami. Zależało mi na nich, ale moim priorytetem jest nauka. Spędzać czas mogę w ciągu 4 miesięcznych wakacji, a nie teraz. Zostać czy nie? To jest pytanie. Miałam wiele wątpliwości, które zostały rozwiane, gdy tylko auto stanęło przed domem. Wyszłam z samochodu i poczułam się wspaniale. Wolna od trosk. Uwielbiałam to miejsce. Czułam się tutaj bezpiecznie. Wyciągnęłam plecak z bagażnika i zarzuciłam go na plecy. Ruszyłam w kierunku drzwi, gdzie stała już mama. Wyglądała na wesołą.
- Cześć kochana. - uśmiechnęła się. Nie rozmawiałam z nią od kilku miesięcy. Nie przez telefon. Tylko tak twarzą w twarz. Może i byłam na nich zła za to, że spędzali ze mną za mało czasu, ale to wciąż moi rodzice. Nie mogłam po prostu powiedzieć „ Nara" i wyjść. Kochałam ich, mimo wszystko.
Stałam z nią twarzą w twarz. Wyglądała na dużo starszą niż była w rzeczywistości, a to wszystko przez to, że bardzo przeżywała wypadek, ale o tym już dość. Czułam się wolna. Jakby duch Etana ode mnie odszedł i dał mi święty spokój.
- Cześć mamo. Tęskniłam za tobą. - przytuliłam się do niej. Miałam nadzieję, że ona też się otrząsnęła i w końcu zauważyła, że oprócz syna widmo ma też mnie. Nie jestem córką idealną, ale jednak jej.
- Ja też. - ucałowała mnie w policzek - Wejdźmy do środka. Chcesz coś do picia?
- Pewnie. Herbatę. - uśmiechnęłam się. Nie wiedziałam co im się stało, dlaczego byli tak mili? Dlaczego nagle zaczęli się mną interesować? Może tak jak w przypadku Ra znaleźli jakiś list od Etana? Chociaż wątpię by on napisał coś takiego. Przecież miał wtedy praktycznie tyle lat co ja. Nie myślał pewnie o śmierci, a może jednak? Nie mam bladego pojęcia co chciał mi przekazać tego pamiętnego dnia. Może było to miejsce... listu? A może jakoś inna ważna informacja?
Rodzice poszli do kuchni, a ja weszłam do jadalnie. Zobaczyłam, że ktoś siedzi przy stole. Nie za bardzo mnie to cieszyło. Wolałam spędzić ten wieczór tylko z rodzicami, ale nie będę robić scen, nie?
Obeszłam postać i usiadłam na przeciwko. Dziewczyna miał kasztanowe włosy, które pięknie opadały jej na ramioona. Była w moim wieku, więc nie za bardzo widziałam kim może być. No, bo przecież nie koleżanką rodziców. Nie wiem. Poddaję się.
- Hej. - patrzyłam na nią z zaciekawieniem – Tris jestem, a ty?
- Melanie.
- Przepraszam, że tak pytam, ale kim jesteś?
- Jest twoją szwagierką. - odezwał się tata, który właśnie przyniósł sałatkę.
Patrzyłam się jak Roxel na Walusia, tylko że ja na Melanie. Jakim cudem... JAK? I dlaczego teraz akurat przyszła? Jak to się stało, że nigdy jej nie widziałam? Nawet nie kojarzyłam. Chciałam ją o to zapytać, ale nagle rozległ się krzyk. Dziecięcy krzyk. Zesztywniałam. Dziewczyna natomiast szybko poderwała się z krzesełka i pobiegła gdzieś. Byłam w SZOKU! Jak mogłam przegapić coś tak ważnego? Moje rozmyślania przerwała dziewczyna, która weszła do pokoju kołysząc maluszka na rękach.
- To Etana? - zapytałam cicho przyglądając się dziecku.
- Tak. - tym razem odpowiedziała mama – Melania zaszła w ciążę kilka tygodni przed tym jak...
- Rozumiem. - przerwałam jej, chociaż i tak wiedziałam, że nie dokończy.
Podeszłam do szkraba i spojrzałam na niego. W oczach stanęły mi łzy. Miał jego oczy. Etanowe oczy. Zacisnęłam szczęki. To był piękny widok znów zobaczyć kogoś, kto ma takie radosne oczęta. - Mogę? - zapytałam nie pewnie.
- Tak. - uśmiechnęła się do mnie i podała zawiniątko. Kocyk, którym było owinięte był mięciutki i wydawało mi się, że trzymałam jakiś obłoczek. Pogłaskałam delikatnie go po główce. Wnioskuję, że miało już rok, ale nie mniej jednak wciąż jest maluśki. - Chłopiec czy dziewczynka?
- Dziewczynka. Emma.
- Ładnie. - chociaż coś mi się kojarzy z tym imieniem. Tylko nie za bardzo wiem co... Kurde. Nie wiem. Oddałam Melanie jej potworka i zasiadłam do stołu, który był już przygotowany. Musiałam się zagapić na etanową sówkę. Ładnie brzmi.
Siedzimy. Jemy. Rozmawiamy. Ogólnie rodzinne pierdoły. To śmieszne i zarazem smutne, że ja, ich córka nie byłam w stanie zagonić rodziców do wspólnego posiłku, a ona zrobiła to jednym swoim przyjazdem. Czułam się w jakiś sposób gorsza. Nie podobało mi się to. Postanowiłam wrócić do domu, w poniedziałek rano. Nie za późno, nie za wcześnie. Nie mogłam tu siedzieć. Byłam już przyzwyczajona do ignorowania mnie, więc niech tak zostanie. Nie chce żyć w "szczęśliwej" rodzinie czując się równocześnie kulą u nogi.
„Em, mały Etan. Nicość, mała Tris."
Jestem nicością. Pustką, która nie czuje. I niech tak zostanie. Życie jest wtedy prostsze i łatwiejsze. Prawda?
* * * *
Tak... Znowu smutno.
Ps: Zdradzę wam w sekrecie, że będzie około 50 rozdziałów. ;P
YOU ARE READING
BAD RICH BITCH
Teen Fiction- Dzień dobry. Zgaduję, że panienka będzie tu od dzisiaj mieszkać? Jak na to wpadłaś Sherlocku? Mam to wypisane na twarzy, a może zajrzałaś w swoje czarodziejskie karty? Coś czuję, że z nią będę miała dużo problemów jak zachce mi się wracać późnym...