Rozdzial 25

2.6K 133 1
                                    

Maraton 2/3 😁
-------------------------------------
Laura pov
Tydzień minął mi szybko. Najczęściej odwiedzał mnie Brett i Rafael. To było miłe z jego strony, że wziął sobie wolne, aby móc mnie odwiedzać. Przez te dni myślałam, jak to będzie. Co się stanie, jeśli zaatakują, jak nie odpuszcza po tych dwóch tygodniach. Jednak odsuwałam te myśli na bok, nie chciałam się zbytnio martwić. Zresztą Brett mi na to nie pozwalał.
Tak z innej beczki, udało mi jakoś przekonać innych, że coś na serio mi dolega i nie blefuje. Także jest dobrze. Rafael rozmawiał jeszcze długo z byłą żoną i ledwo, ale przekonał ją, żebym została jeszcze ten tydzień w domu, tak dla pewności, że "choroba" nie wróci. Tak jak według naszej umowy, nie miałam wychodzić z domu przez dwa tygodnie.
Dziś był wtorek. McCall, postanowił, że jakoś pomoże wymknąć mi się z domu, niezauważona przez przechodniów. Mellisa wiedziała, że miał mnie gdzieś zabrać. Myślałam, że miałam jeszcze siedzieć w domu przez jeszcze kilka dni, ale dobrze jest wyjść i zaczerpnąć świeżego powietrza. Mama Scotta była aktualnie w szpitalu, a sam Scott w klinice wraz ze swoim stadem.
Usłyszałam warkot silnika przed domem. Wyjrzałam przez nie i ujrzałam dobrze znany mi samochód McCall'a. Zarzuciłam jeszcze na siebie czarną bluzę z kapturem i wyszłam z domu, wcześniej zamykając go. Po chwili siedziałam już w samochodzie i wyjeżdżaliśmy z Beacon Hills. Było miło wyjść z domu, powoli zaczynałam wariować. Siedziałam półtora tygodnia bez wychodzenia z domu. Ja jestem typem osoby, która nie może usiedzieć w jednym miejscu. To były istne męczarnie.
- Gdzie tak w ogóle jedziemy? - zapytałam
- Do mojego biura. A później zobaczymy. - powiedział i patrzył dalej na drogę uśmiechając się
Również się uśmiechnęłam. Czułam, że ten dzień będzie super. Przynajmniej znów mogę poczuć się, jak normalna nastolatka i nie uciekać.

***
Wracaliśmy, wesoło śpiewając piosenki, lecące w radiu. Mimo, że fałszowaliśmy, bawiliśmy się dobrze i nie zwracaliśmy na to uwagi. Śpiewałam te co znałam, a do innych, zgadywałam słowa i wręcz tworzyłam nowe utwory. Ten dzień był w 100% udany. Zajechaliśmy po dom. Zaproponowałam, że wejdzie na chwilę, na co się zgodził. Nikogo nie było w domu, więc chciała drzwi otworzyć kluczami, lekko je dotknęłam, a wtedy drzwi się uchyliły. Zmarszczyłam brwi, przecież zamykałam je. Spojrzałam na zdezorientowanego McCall'a. Sekundę później, wyjął pistolet i powoli wkroczył do domu. Po przekroczeniu progu, zapalił światło i wtedy się zatrzymał. Ustałam koło niego i rozumiem dlaczego się zatrzymał. Mieszkanie było zdemolowane. Poszłam zobaczyć czy na górze również jest źle. Nie myliłam się, a było nawet gorzej, szczególnie w moim pokoju. Wszystko doszczętnie zniszczone. Zapaliłam światło i wtedy to zobaczyłam.
- "Myślałaś, że uciekniesz? My zawsze byliśmy blisko" - przeczytałam na głos, a nogi się pode mną ugięły
- Laura. Jesteś... tu. - w tym momencie do pokoju wszedł McCall i zobaczył ogromny napis na ścianie - Nie możesz tu zostać. Tobie i innym grozi niebezpieczeństwo.
- I znów mam uciekać? Widzisz dobrze ten napis?! Oni mnie i tak znajdą!
- Chyba nie chcesz, żeby komuś coś się stało, prawda? Więc najlepiej będzie, jeśli wyjedziesz, oni wtedy pojadą za tobą i nikt nie ucierpi. Postaram się, aby zostali złapani, obiecuje.
Czy aby na pewno rozwiązaniem jest ucieczka? A co jeśli mój sen, by się spełnił i wszyscy by zginęli? Może McCall ma rację. Gdy wyjadę, oni wyruszą za mną. Powoli pokiwałam głową, na znak, że się zgadzam. Muszę ich ratować, choć będzie mi trudno stąd wyjechać i zostawić wszystkich, a w szczególności Brett'a. To złamie mi serce, ale nie pozwolę, by jemu coś się stało. Lecz zanim wyszliśmy z domu, postanowiliśmy trochę tu ogarnąć, a ja musiałam jeszcze pożegnać się, co jest najtrudniejszym zadaniem.

-----------------------------------------------
Kolejny rozdział maratonu!!
I jak wrażenia?
Napisz cię w komentarzu 😃
Kolejny rozdział pojawi się o 18
Do następnego 😉

Tajemnica ✔जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें