Rozdział 16

3.2K 137 25
                                    

Laura pov
Znów tu byłam. Znów jako jedenastolatka. To ten las. Szłam powoli przed siebie. Nagle usłyszałam strzały. Odwróciłam się i zobaczyłam wojsko doktora Rice'a. Zaczęłam biec. Słyszałam, że mnie doganiali. Nagle przebiegli obok mnie, jakbym nie istniała. Mimo wszystko biegłam za nimi. Dobiegłam do polany, gdzie zginął mój ojciec. Zobaczyłam moich przyjaciół z tamtych czasów. Walczyli, ale zaraz wszystkich złapali i usadowili pod drzewem. Po chwili pojawił się on, mój tata. Zabijał wszystkich jak oszalały. Gdy wykończył tych, którzy stanęli na jego drodze, zaczął iść wolniej i podpierał się o samochód. O nie. Wziął to świństwo. Pierce mówił coś do niego, ale nie słyszałam. Wtedy pojawił się sobowtór mojego ojca. Zaczęli walczyć, a wtedy Pierce pokazał coś do żołnierzy i zaczęli odstrzeliwać moich przyjaciół.
- Nie!!!!!! - krzyknęłam i zaczęłam biec w ich kierunku
Jakieś dwa metry wpadłam na coś. Nagle oni byli otoczeni szklaną ścianą. Biłam w nią pięściami i krzyczałam. Czułam się bezradna, nie mogąc im pomóc. Krztusiłam się łzami, nadal próbując dostać się do nich. Nie udało się. Zabili wszystkich. Przypomniałam sobie o Loganie. Pognałam w kierunku, w którym walczyli. Klon nabił go na wystającą. Krzyknęłam jeszcze głośniej. Ściana i klon zniknęli. Podbiegłam jak najszybciej.

 Podbiegłam jak najszybciej

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

- Tato.. - powiedziałam szeptem
Ścięłam gałąź, na którą był nabity i opadł na ziemię. Złapałam go za rękę.

- Laura.. - również wyszeptał, a ja coraz bardziej płakałam
- Błagam, nie odchodź. Zostań ze mną. Proszę... - ledwo mogłam mówić, bałam się
- Wiesz dobrze, że nie przeżyje. Te świństwo, którym was faszerowali, wziąłem je całe, ale musiałem cię ratować. - cały czas mocno trzymałam jego dłoń
Wyglądał bardzo źle. Czułam, że zaraz będzie po wszystkim. Stracę go. Stracę na zawsze.
- Teraz wiem, jakie to uczucie. - uśmiechnął się delikatnie, po czym zamknął oczy, a jego dłoń wypadła z mojej
Wybuchnęłam głośnym płaczem. Zakryłam dłońmi oczy.
- Straciłam wszystkich. - wyszeptałam
Poczułam się dziwnie. Opuściłam je i zobaczyłam, że nie byłam na polanie w lesie, ale na boisku szkolnym, jako teraźniejsza ja.
- Wcale nie. - powiedział ktoś
Rozejrzałam się i ujrzałam wszystkich moich przyjaciół: Scotta, Stilesa, Lydie, Kirę i resztę. Był nawet Rafael i Mellisa McCall i nawet szef mężczyzny. Na ich czele stał Brett. Uśmiechnęłam się. Wstałam i zaczęłam do nich iść. Nagle wszyscy za chłopakiem, byli we krwi i padli martwi na ziemię. Moje oczy powiększyły się w szoku. Chłopak stał chwilę uśmiechnięty, ale na jego białej koszulce pojawiły się trzy czerwone plamy. Zaczął też płuc krwią.
- Co się dzieje?! - krzyknęłam i złapałam się za głowę
- To wszystko twoja wina. Nie posłuchałaś się. Teraz wszyscy zginiemy. Przez ciebie. Ty nas naraziłaś.
- Nie, to nie może być prawda. - mówiłam załamana
Chłopak po chwili również padł na ziemię. Przede mną stał klon mojego ojca.
- To przez ciebie oni nie żyją. To TY ich zabiłaś. - wskazał najpierw na mnie, a następnie na ciała
- Nie, nie, nie, nie... - łzy leciały z moich oczu i myślę, że wypłakałam z litr
- Laura. - usłyszałam czyjś stłumiony głos, ale ja nadal stałam na środku boiska, patrząc na martwe ciała moich bliskich
- Laura. - tym razem był wyraźniejszy, ale nadal miałam go gdzieś
- Laura. Laura. Laura.
Otworzyłam gwałtownie oczy i rzuciłam się na tą osobę, krzycząc i pokazując szpony.

-------------------------------------------
Witam, witam i o zdrowie pytam
Jest kolejny rozdział
Jak siÄ™ podoba? :)
Możecie wyrazić swoją opinię w komentarzach
Ktoś z was miał do dziś wolne z powodu matur?
Czy tylko ja się tak rozleniwiłam i chciałabym zostać w domu? xd
W każdym razie, do następnego ;)

Tajemnica ✔Donde viven las historias. Descúbrelo ahora