Rozdział 24

2.4K 127 0
                                    

Maraton 1/3 😃
----------------------------------------
Laura pov
- Rafael, błagam. Zrobię wszystko, ale nie chcę wyjeżdżać. - zatrzymałam go przy drzwiach
- Laura, mogą cię przecież zobaczyć. Mimo wszystko wiele się nie zmieniłaś z wyglądu, jak cię zobaczą...
- To mnie nie zobaczą. Mogę przecież zostać w domu.
- A ile będziesz siedziała? Aż znikną? Aż powiedzą: "Ehh.. Nie ma jej, spadamy"?
- Daj mi dwa tygodnie. Nie wiem, będę udawać, że jestem chora, zatrułam się czymś, cokolwiek. Zostanę w domu, a jeśli nic się nie zmieni, będą dalej w pobliżu, wtedy wyjadę. - powiedziałam na jednym wydechu
McCall patrzył się na mnie i wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał. Patrzyłam na niego błagalnym wzrokiem. W końcu westchnął i powiedział:
- Zadzwonie do szefa i zobacze co na to powie. Wiesz, że nie ja o tym decyduje, gdzie masz się znajdować. - przytaknęłam na jego słowa
Wyjął telefon z kieszeni i poszedł do salonu. Po chwili wrócił i schował urządzenie spowrotem do kieszeni. Westchnął i przetarł jedną dłonią oczy, natomiast drugą, położył na biodrze.
- Powiedział, że masz bystrą głowę. Zgodził się, aż sam jestem zdziwiony. Nie łatwo go do czegoś przekonać.
Uśmiechnęłam się. Udało się, zostaje w Beacon Hills.
- Tylko uważaj na siebie. - powiedział i miał wychodzić, jednak przystanął, po czym spojrzał się na mnie - Miejmy nadzieję, że uwierzą w twoją zmyśloną chorobę.
I wyszedł. Szczerze, to po tym co się dowiedziałam, czuje ból brzucha i mdłości. I wiem co to jest. Strach.

***
Scott wrócił późno, a jego mama miała nocną zmianę w szpitalu. Nie miałam najmniejszej ochoty wstawać. Nadal czułam ogromny strach, przez co źle się czułam. Bałam się o innych, ale nie chciałam wyjeżdżać. Byłam ciekawa, jak szybko mnie znajdą. Przez tak długi czas mnie szukali albo byli tu cały czas, a dopiero teraz się ujawnili? Nie, to jest bez sensu. Zresztą nie mam pojęcia. Miejmy nadzieję, że mnie nie znajdą i wszystko wróci do normy. Było prawdopodobnie południe, choć nie jestem do końca pewna. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę. - powiedziałam, a do pokoju weszła Mellisa
Wyglądała na zmartwioną. Podeszła i usiadła na brzegu łóżka.
- Kochanie, nic Ci nie jest? Do tej pory to byś wstała. - powiedziała i dotknęła mojego czoła - Albo mi się wydaje albo masz gorączkę. Coś Ci może jeszcze dolega?
- Brzuch mnie trochę boli i mam mdłości. - powiedziałam, udając, że mocno cierpię
- Przyniosę Ci herbatę i zmierze temperaturę. - powiedziała i wyszła z pokoju
Okay, muszę to dość dobrze rozegrać. Ważne, żeby Scott i reszta uwierzyli, że mi coś serio jest, choć będzie to trochę trudne, bo mogą wyczuć bicie mojego serca, które może przyspieszyć nawet delikatnie, gdy ich okłamie. Mellisa przyszła po chwili z herbatą i termometrem, po czym włożyła mi go do ust. Sekundę po tym usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
- Zaraz przyjde, pójdę zobaczyć kto to jest. - powiedziała, na co delikatnie przytaknęłam, po czym kobieta wyszła z pokoju
Włożyłam na parę krótki czas urządzenie do herbaty, po czym wyjęłam je i sprawdziłam temperaturę. 38.4°C. Jest dobrze. Włożyłam go ponownie do ust, a wtedy przyszła Mellisa z byłym mężem. Łał, cóż za niespodzianka. Nie spodziewałam się, że przyjdzie. Czujecie ten sarkazm?
- Co jest? Źle się czujesz? - zapytał i jak na ojca przystało, czule pogłaskał mnie po głowie, udając zmartwienie
Kobieta w tym czasie wzięła ode mnie urządzenie.
- Ma lekką gorączkę. Martwią mnie trochę ten ból brzucha i mdłości.
- Może zjadła coś nieświeżego.
- Możliwe. Mogę zaraz jej coś podać i jej przejdzie.
- Wiesz, może lepiej żeby została z jakiś tydzień w domu. Jeśli to jakiś wirus to może zarazić kogoś w szkole. Przecież ma jakieś koleżanki czy kolegów, którzy mogliby jej wysłać lekcję.
- No dobrze. Zostanie ten tydzień w domu. - powiedziała zrezygnowana
Widać było, że nie chciała zbytnio wszczynać awantury, że tak łatwo można wierzyć nastolatkowi, a prawdopodobnie symuluje chorobę, aby nie iść do szkoły. Była też zmęczona, bo wróciła nad ranem i tylko trochę spała. Powiedziała, że wraca spać i zostawiła nas samych. McCall pogratulował mi, że tak dobrze umiem udawać i powiedział, że zajrzy do mnie później. Gdy wyszedł, położyłam się i zamknęłam oczy, a po chwili już spałam.

---------------------------------------
Witam was w pierwszym maratonie
Który prowadzę 😁
Cieszę się, że ten pomysł przypadł wam do gustu
Pewnie będę robiła jesczsze jakieś maratony, ale w innych opowiadaniach
Kolejny rozdział pojawi się o 15
Życzę miłego czytania 😉

Tajemnica ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz