Rozdział 7

4.2K 196 3
                                    

Laura pov
Położyłam talerz na stoliku i podeszłam otworzyć.
- Cześć Carter. My do Scotta. - powiedział Liam
Odsunęłam się, wpuszczając ich do środka. Za Liamem wszedł ten chłopak, z którym rozmawiał przed historią.
- Mason. - przywitał się również skinieniem głowy
- Brett, ale mnie to chyba już znasz. - uśmiechnął się do mnie, a ja patrzyłam na niego niewzruszona
Chłopak lekko zmrużył oczy i przekrzywił głowę. Zanim się zorientowałam, jego kciuk znajdował się koło moich ust i wykonał gest, jakby coś ścierał. Przesunął go sobie do ust.
- Nutella. - powiedział uśmiechać się, natomiast ja czułam, że moje policzki robią się czerwone
On to widząc, zachichotał i ruszył na górę.
- Palant. - mruknęłam, po czym zamknęłam drzwi, zgarnęłam kanapki i ruszyłam na górę
- Wiedziałem, że do mnie przyjdziesz. - uśmiechnął się łobuzersko, odwracając się do mnie
- Nie szłam do ciebie. - wyminęłam go i dosłownie zamknęłam mu drzwi przed nosem, słysząc jak mówi ciche "kurwa"
Uśmiechnęłam się i usiadłam na łóżku jedząc kolację. Na jutro zapowiedzieli sprawdzian z geografii. Wyjęłam odpowiednią książkę, ale po chwili schowałam ją. To jest strasznie nudne. Współczuję tym, którzy chodzą do niej dłużej. Nie miałam co robić, więc poszłam do salonu. Włączyłam jakiś program muzyczny i położyłam się na kanapie. Dziś nie miałam co robi, strasznie mi się nudziło. Nawet nie przeżywałam mojej nieudanej próby gwałtu. Przeszłabym się tam i zobaczyła, czy nadal tam jest, ale usłyszałam schodzenie ze schodów.
- Gdzie idziecie? - zapytałam chłopaków
- Nigdzie. Zostań w domu. - rzucił tylko Scott i wyszedł z chłopakami
Znów zostałam sama. Drzwi się zamknęły, a ja wyczułam, że ktoś mnie obserwuje. Otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą uśmiechniętego Brett'a.
- Nie poszedłeś z nimi? - zapytałam patrząc na niego. Szczerze, jest mega przystojny.
- Nie, wolałem zostać z tobą. - puścił mi oczko, a ja posłałam mu spojrzenie - Dobra, Scott mi kazał zostać.
- Czemu? Przecież umiem sobie poradzić.
- Wie, że dasz sobie sama radę, ale tak na wszelki wypadek, kazał mi zostać i cię pilnować.
- A czemu tak nagle wyszli? Co się stało?  - zapytałam wstając - Proszę powiedz mi.
Westchnął, przeczesując włosy, ręką.
- Nie mogę. Scott..
- Scott Ci nie pozwolił mówić. No błagam. - sfrustrowana, wyrzuciłam ręce w powietrze - To chyba żadna tajemnica. Chyba, że jednak coś ukrywacie?
- Nic nie powiem. Nie mogę. Dałem słowo. - powiedział niewzruszony, a ja jęknęłam
I tak się dowiem. Nagle ktoś do niego zadzwonił. Szybko podbiegłam i zabrałam mu telefon. Zaczął mnie gonić, ale byłam sprytniejsza i perfekcyjnie robiłam uniki. W końcu dostałam się do łazienki i trzymałam jego telefon nad ubikacją.
- Albo mi powiesz, albo możesz już się żegnać z telefonem. - zbliżał się, a ja puściłam telefon. Kiedy się zatrzymał, szybko go złapałam. - Więc? Jak będzie?
Chwilę się nie odzywał. Zasymulowałam, że zaraz telefon mi spadnie.
- Dobra, dobra. - powiedział pośpiesznie - Matka Scotta zadzwoniła do niego i powiedziała, że przywieźli do szpitala na sekcje ciało jakiegoś faceta. Nie wiem co dokładnie z nim jest, jedynie to nam powiedziała. Podobno jakaś kobieta, gdy wynosiła śmieci go znalazła.
- Gdzie go znalazła? - zapytałam
- W jakimś zaułku. - powiedział, po czym oddałam mu telefon - Policja podejrzewa jakieś zwierzę, ale wątpię żeby jakiekolwiek zadało takie obrażenia. Mają wezwać eksperta.
Prawdopodobnie znaleźli tego faceta, który chciał mnie zgwałcić.
- Wyjdź, chciałabym skorzystać z toalety. - nie dałam mu odpowiedzieć, bo wypchnęłam go na korytarz i zamknęłam drzwi
- Okay, to ja poczekam w salonie. - powiedział i prawdopodobnie poszedł
Oparłam się o umywalkę i ciężko westchnęłam. Jeśli ojciec Scotta dowie się i zobaczy tego gościa, domyśli się, że to ja. Boję się, że jeśli wieść o tym mężczyźnie, którego coś zabiło rozniesie się to do Beacon Hills mogą przyjechać źli ludzie. Nagle zaczęłam drżeć. Boję się o siebie, jak i o innch. Nie dość, że mogą pozbyć się mnie, to jeszcze ludzi z mojego otoczenia.
Gdy trochę się uspokoiłam, wyszłam z łazienki i poszłam do salonu.
- Wszystko okay? - zapytał, gdy mnie zobaczył. Wyglądał na zmartwionego.
- Tak, jest okay. - powiedziałam, starając się być przekonująca
- Nie sądzę. Widzę, że jesteś trochę roztrzęsiona. Czemu mnie okłamujesz? - zaczął powoli się zbliżać
- Co? Ja wcale.. - zaczęłam, gdy on nagle zbliżył się na tyle że nasze klatki piersiowe się stykały
Nie wiem czemu moje nogi zrobiły się jak z waty, a oddech nierówny. Przełknęłam ślinę. Zaczęłam się cofać, ale on podążał za mną krok w krok. Nie odsunęliśmy się od siebie na centymetr. Niestety moje plecy spotkały się ze ścianą.
- Czy aby napewno nie kłamałaś? - zapytał, a jego twarz była jeszcze bliżej
Popatrzyłam w jego oczy.
- Napewno. Nie okłamałam cię. I lepiej się odsuń, bo mogę się zdenerwować. - ostrzegłam go, a on posłusznie się odsunął
- Powiedzmy, że Ci wierzę. Przynajmniej wiem, że jedna rzecz jest prawdą. - skrzyżowałam ręce na piersi i posłałam mu spojrzenie, aby kontynuował - Podobam Ci się i wiem, jak na ciebie działam. - puścił mi oczko i wrócił do salonu
Stałam chwilę, a po chwili poszłam do pokoju. On mi się podoba? Ha! Wolne żarty. Jest przystojny, ale nie mój typ, poza tym to była jednorazowa sytuacja. Zamknęłam drzwi na klucz. Lekko poddenerwowana chodziłam po pokoju w kółko. Może zbyt było po mnie widać, że kłamie? Musiałam odreagować. Wyciągnęłam bluzę z kapturem. Założyłam ja i buty, po czym wyszłam przez okno.

------------------------------------
Jest 7 rozdział
Wczoraj nie wstawiłam, ponieważ były święta i pewnie każdy chciał je spędzić z rodziną ;)
Nie będę się zbytnio rozpisywać
Do następnego ;)

Tajemnica ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz