Rozdział 17

3.2K 137 0
                                    

Laura pov
- Laura! To ja! Rafael! Spokojnie! - zawołał całkowicie zszokowany, tym że go zaatakowałam
Zeszłam z niego i poprawiłam ubranie.
- Coś złego Ci się śniło? Krzyczałaś. - podeszłam do lustra i zobaczyłam, że mam zaczerwienione i lekko opuchnięte oczy. Płakałam przez sen.
- Scotta nie ma?
- Nie. Wychodził gdzieś ze Stilesem.
- A Mellisa?
- Chwilę po Scott'cie wychodziła na swoją zmianę. - nastała dosyć niezręczna cisza - Zdecydowałaś coś? Choć domyślam się, jaka jest odpowiedź.
- Dobrze pan myśli. Nie będę już używać szponów, chyba że będziecie mi kazali. Tak poza tym, gdzie dziś jedziemy?
- Właśnie. Ubierz się i jedziemy. - powiedział i wyszedł, nie dając szansy na jakąkolwiek odpowiedź
Westchnęłam i podeszłam do szafy. Wybrałam czarną bokserke, siwą bluzę, czarne legginsy i czerwone trampki. Włosy związałam w kitkę, po czym zeszłam na dół.
- Możemy ruszać. - powiedziałam, na co on podniósł się z sofy i wyszliśmy na zewnątrz, zamykając przedtem drzwi na klucz
Ruszyliśmy i po chwili wyjeżdżaliśmy z miasteczka. Patrzyłam się przez okno, słuchając muzyki z radia.
- Chcesz porozmawiać? - posłałam mu pytające spojrzenie - O śnie, przez który mnie zaatakowałaś.
Westchnęłam. Nie wiem czy mu powiedzieć. Samo wspomnienie mojego ojca jest bolesne, jak cholera.
- Miałam koszmar. Znów byłam na tamtej polanie. Tych dwóch gnojów dorwało moich przyjaciół i wszystkich zabili. Później znów widziałam, jak Logan umiera. Po tym przeniosłam się na boisko szkolne. Byliście tam wszyscy. Zginęliście. Wtedy jego klon zaczął mi mówić, że to przeze mnie zginęliście. - nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać
- Słuchaj. Zrobię wszystko, aby chronić ciebie i wszystkich. Wiem, że Logan był dla ciebie ważny, ba był twoim ojcem. Dla mnie też był ważny, był moim przyjacielem. Poznałem go kilka lat temu. Kazano mi zatrudnić się gdzieś, żebym wyglądał na normalnego obywatela. Zatrudniłem się w jakiejś firmie, w której jeździ się limuzyną tam gdzie klient chce. Tam go właśnie poznałem. Na początku widzieliśmy się tylko w pracy, ale później zaprzyjaźniliśmy się. Stal się niczym brat. - mówił, a jego głos zaczynał się łamać - Ostatni raz widziałem go w dzień, w którym cię poznał. Po około dwóch, trzech dniach wysłał mi wiadomość, że nie pojawi się już w pracy i powiedział o tobie.
Gdy staliśmy na czerwonym świetle, spojrzał na mnie. On też zaczął płakać. Światło zmieniło się na zielone, a on ruszył, patrząc spowrotem na drogę.
- Straciliśmy go. Był, jest i będzie dla nich ważny. Umarł, ale zostałaś Ty. Jakaś jego cząstka została.
Miał rację. Nic już nie powiedziałam, tylko przytaknęłam. Oparłam głowę o szybę.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam
- Mogę tylko powiedzieć, że w całkiem dobrze znane Ci miejsce. - rzekł, patrząc na drogę
- Nic więcej nie powiesz co pomogłoby mi zgadnąć, gdzie jedziemy?
- Nie. Przekonasz się na miejscu.
Westchnęłam i sprawdziłam godzinę. Jest kilka minut po ósmej. Ułożyłam się w siedzeniu i zamknęłam. W tle leciała muzyka z radia, a ja się modliłam, aby nie mieć podobnego snu, jak poprzedni.

-------------------------------------------
Jest i nowy rozdział
Wiem trochę krótki
Tak jakoś wyszło
Dobrze, już się nie rozpisuje
Mam lekcje zawodowe 😝
Do następnego 😉

Tajemnica ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz