XLVIII

564 35 5
                                    


Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


"Wal­ka dla sa­mego siebie nie może dać ci praw­dzi­wej siły."



Dwójka mężczyzn. Obaj tak różni. Mogło się wydawać, że są pełni różnic. Możliwe, że tak było. Jednak obaj mieli taki sam cel. Zniszczyć wroga. Zemsta. Uchiha jak i Uzumaki chcieli ukoić swój ból. Mężczyźni przeżywali swój ból w ciszy. Mimo, że nie okazywali swoich emocji można było wyczytać w ich ruchach, precyzji jak bardzo zmagali się z niedawnymi wydarzeniami. Mogli, być aniołami zemsty, zniszczenia. Pozostali właśnie tak ich postrzegali. Bali się do nich podejść, wyczuwali w nich jakąś wrogość. Wielu nie rozumiało jednak Sasuke Uchiha jak i jego chłopak Naruto rozumieli. Rozumieli doskonale co czuli oni. Znali ten ból. Oni też mieli dziurę w sercu po odejściu jej. Dziewczyny o niezwykłym sposobie bycia, charakterze który nie był typowy dla każdej dziewczyny. Zdążyli ją poznać, polubić. Blondyn jak i ciemnowłosy przeżywali w ciszy swoją żałobę. Zdawali sobie sprawę, że nie była tak wielka jak kuzyna Fumiko jak i jego narzeczonego. W końcu nie byli tak bardzo związani z nią. Sakryfikant dziewięcioogoniastego jednak miał w sobie demona. Lisa który cierpiał tak samo jak tamci. Cenił Fumiko, nawet na swój sposób kochał. Mimo, że poznał ją dawno temu to nie przeżywał tak bardzo jej śmierci jak teraz. Po prostu miał świadomość, a może wiedział, że powróci z martwych. Jednak teraz... teraz nie miał tej pewności. Zawdzięczał jej wiele rzeczy do których nigdy, nikomu by nie powiedział. Jedynie tej białowłosej niewiaście, gdyby jeszcze miał okazje ten jeden, jedyny raz szanse z nią porozmawiać. To ona sprawiła, że jego nienawiść do istot ludzkich zmalała, a z czasem przestała mieć znaczenie. To nie tak, że zawsze był zły. To złudzenie. Nikt go tak naprawdę nie znał, nie znał jego historii. To właśnie oni spowodowali w nim takie uczucia. Chęć zrobienia z niego niewolnika, zakłócania jego spokoju i zabicia spowodowała to wszystko co się stało. Ruda kita falowała niespokojnie obserwując poczynania swojego przyjaciela Namikaze. Biju nie miało zbyt dobrych przeczuć co do tej wojny jednak nie chciał psuć determinacji ninja. Z niepokojem jego wzrok był skupiony na Nagato i Itachim którzy atakowali bez cienia wątpliwości. Martwił się o nich, chociaż sam przed sobą z trudem się do tego przyznawał. Martwił się o śmiertelnika. Ha, a nawet dwóch. W dodatku prawie ich nie znał, jednak świadomość, że jego mała przyjaciółka obdarzyła ich uczuciem powodowała u niego dziwne odruchy. Chciał ich chronić jednak nie bardzo wiedział jak zważywszy na to, że pieczęć wiązała go z ciałem Uzumakiego. Gdyby spróbował się wydostać ten, by umarł, a tego również nie chciał. Westchnął przymykając przy tym powieki.

Kruczowłosy pokonał kolejnego przeciwnika. Jego zbroja była cała ubrudzona krwią jednak nawet nie zwracał na to uwagi. Zupełnie jakby, był w jakimś amoku. Kątem oka zerknął na czerwonowłosego który podobnie jak on miał na sobie ślady krwi wroga.

- Daleko jeszcze do Akiro? – głos Uchihy, był wypruty z wszelakich uczuć. Uzumaki zgrabnie zabił wroga kataną, a następnie stanął przy towarzyszu. Nie zwracali nawet uwagi na towarzyszy broni. Mieli ich najzupełniej w świecie gdzieś. Ich celem było dotarcie jak najszybciej do osoby która sprawiła im ból.

- Nie, niedaleko. Trzymasz się łasico? – słysząc żartobliwą nutkę głosu u kuzyna swojej byłej narzeczonej czarna brew automatycznie powędrowała ku górze jednak chłopak postanowił nie komentować tego faktu. Nie miał nastroju, ani chęci. W zupełności pochłonęła go wojna. Widząc nadbiegającego przeciwnika zrobił półobrót, złożył dłonie do pieczęci, a z płuc wyleciała kula ognia która sprawiła, że mężczyzna zaczął płonąć. Bez większego zainteresowania oliwkowe tęczówki ponownie skupiły swoje spojrzenie na właścicielu rinnegana.

- Trzymam się lepiej niż ty. – mruknął bez cienia uśmiechu na twarzy. Fioletowe spojrzenie powędrowało do góry.

- Nie musisz mi tego wypominać. Ruszajmy. Czas złapać gnoja. – w tym momencie głos czerwonowłosego stał się silny, zimny. Wcześniejszy ton głosu zupełnie wyparowały jakby nigdy tak naprawdę ich nie było. Ruszył, a tuż za nim Uchiha który nie zawracał sobie głowy powiadomieniem młodszego brata, że rusza dalej. Ich dalsza podróż była usłana trupami sprawiając, że tworzyła ścieżkę usłaną krwią. Ich młodsi kompani poruszali się bezszelestnie za nimi. Nikt sobie nie zdawał sprawy, że Han i Utakata również podążali za nimi. Cała szóstka miała cel. Jedni większy inni mniejszy. Jednak wszyscy taki sam. Z dalszej perspektywy można było pomyśleć, że to są sami wysłannicy Lucyfera. Ubrani na czarno, aura nie zachęcała do bliższego poznania, krew spływała po ich ciałach jak i odzieniu. Wyraz twarzy – pozbawiony jakichkolwiek emocji, a w sercach mrok. Kilka kilometrów dalej dotarli do dużej polany otoczonej przez strumień rzeki. Mężczyźni zatrzymali się w równych odstępach. Przed ich oczyma rozciągała się dość spora, a może nawet milionowa armia białych zetsu. Nie spodziewali się takich komplikacji. Jednak Itachi nie tracił czasu. Jeden z jego kruków spoczął na jego ramieniu. Sam zainteresowany wyjął zwój od dziewczyny którą kochał, odpieczętował kartkę, długopis i nabazgrał kilka słów. Następnie zawiązał liścik na nóżce ptaka, a ten odleciał. Przez chwilę oliwkowe tęczówki śledziły lot zwierzęcia jednak, gdy zniknęło ono z pola widzenia wrócił spojrzeniem do problemu. Schował biały zwój do kieszeni bojówek.

- Mamy mały problem Nagato.

- Również to zauważyłem. Nie dam rady wszystkich odepchnąć. Jest ich zbyt wielu.

- W istocie jednak każdy ma słabe punkty. – odmruknął geniusz studiując ze skupieniem wszystkie za i przeciw. Niespodziewanie dołączyli do nich Sasuke oraz Naruto. Nie minęła nawet minuta, gdy dołączyła dwójka jinchuriki.

- Jesteśmy z wami. – mruknął Utakata nie zaszczycając nawet pozostałych spojrzeniem.

- Ja również mam do wyrównania rachunki z tym zamaskowanym typem dattebayo! – wykrzyknął blondyn na co zwrócił spojrzenie pozostałych. Onyksowe tęczówki zgromiły Namikaze.

- Naruto ile razy ci mówiłem, żebyś się nie darł? – czarne brwi były zmarszczone jednak spojrzenie czułe. Wspomniany chłopak podrapał się z zakłopotaniem w potylice.

- Wybacz. – mruknął lekko się rumieniąc.

- Nie czas na wasze romantyczne gadki. – burknął członek klanu Uzumakich.

- Naruto. Możesz wejść w tryb ogoniastej bestii i zrobić rozeznanie?

- Oczywiście dattebayo! – niebieskooki zadowolony, że może coś zrobić przez co może ukryć swoje zażenowanie z werbą wziął się za wykonywanie swojego zadania. Po chwili jego ciało otuliła pomarańczowo-czarna szata. Przymknął powieki tym samym zbierając naturalną energię. Również podjął w tym samym czasie rozmowę ze swoim rudowłosym przyjacielem. Jego żółte brwi zmarszczyły się.

- Co jest Naru? – głos Sasuke wyrażał zaniepokojenie. Rzadko kiedy zdarzało się, aby na twarzy Namikaze pojawiał się niepokój, czy jakakolwiek zmarszczka.

- Mamy problem... pozostali jinchuriki żyją... i są ożywieni metodą edo tensei... - sakryfikant najpotężniejszego biju otworzył powieki ukazując tym samym niepokój jaki się czaił w tęczówkach.

- Mamy przerąbane. – mruknął jak dotąd milczący mężczyzna w czerwonej zbroi.

- To mało powiedziane przyjacielu. – odmruknął brązowowłosy lekko zagryzając przy tym dolną wargę.



Hej kochani! Przepraszam, że nic nie dodawałam, ale święta i trza było się zająć ludźmi xDDD Miałam dodać na święta, ale jakoś tak wyszło no :( Także mam nadzieję, że ten krótszy rozdział się spodoba i będziecie oczekiwać na następny ;>> Postaram się fajnie walkę opisać więc mam nadzieje, że mnie bić nie będziecie :D

Pozdrawiam i życzę wam udanego weekendu miśki :*

Sharingan UzumakiWhere stories live. Discover now