XII

1.7K 114 8
                                    


- Hmmm kocham swój klan i jego członków. Jestem wobec niego oddany co nie oznacza, że jestem ślepy. Również jestem lojalny dla wioski. Raczej jestem skrytą osobą więc za dużo ci Fumiko ci na swój temat nie powiem. Sama musisz mnie rozszyfrować jak będziesz umiała tego dokonać. Itachi to mój najlepszy przyjaciel. Traktuję go niczym młodszego brata. Hm i jestem dobry w genjutsu. Tyle powinnaś na początek wiedzieć. - kąciki jego warg drgnęły ku górze, lecz właściciel szybko powstrzymał ten odruch. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Gdy woda się zagotowała wrzuciłam saszetki z herbatą do czterech kubków i zalałam je wrzątkiem. Wyciągnęłam z szafki łyżeczki. Wzięliśmy z czarnowłosym po dwa kubki i dwie łyżeczki i zanieśliśmy je na stół obok talerzy z kanapkami. Usiadłam na skrawku kanapy i zaczęłam łaskotać Uzumakiego po stopach. Najpierw niespokojnie się poruszył, a później zaczął wierzgać. Wybuchnęłam cichym śmiechem ponieważ po chwili spadł na ziemie. Oparłam się wygodnie o kanapę i przybrałam niewinny wyraz twarzy. Patrzyłam z udawaną powagą jak Naruto mamrocze pod nosem i masuje się po głowie. Spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek. Wycelował ku mnie palec.

- Auć, a to za co?

- Ale o co ci chodzi? Jestem niewinna. Uszykowałam kanapki i herbatę, a ty mnie oskarżasz o swój upadek. Niewdzięcznik. - wydęłam policzki. Założyłam rękę na rękę udając obrażoną. Kątem oka spojrzałam na dwójkę kuzynów. Patrzyli na mnie z rozbawieniem. No cóż granie na emocjach i aktorstwo chyba miałam we krwi. Powróciłam spojrzeniem na Namikaze. Uśmiechnął się do mnie.

- Przepraszam Fumi. Ale jak zrobiłaś kanapki to wybaczam ci. Cokolwiek zrobiłaś.
- powiedziawszy to rzucił się na talerz kanapek. Spojrzałam na niego z rozbawieniem, lecz wyraz mojej twarzy pozostał niezmienny.

- No wiesz co. - prychnęłam pod nosem. Niespodziewanie zostałam przytulona przez blond czuprynę. Spojrzał na mnie tymi swoimi błękitnymi oczyma.

- Nie gniewaj się już.

- Ok, a teraz jedz bo nie będziesz miał siły. Musisz trenować. Nie chcę dostać bury od twojego ojca, za to że się opierniczałeś. A twoim nauczycielem będzie... - rozejrzałam się po pozostałej dwójce która nagle była aż nadto zajęta pałaszowaniem śniadania. Przymrużyłam powieki, a na mej twarzy pojawił się złowieszczy uśmieszek. Wycelowałam palcem w Itachiego.

- Itachi. Tak, on będzie cie trenował. Ja z Shisuim potrenujemy teleportację. Chociaż z jego sharinganem nie mam szans - lekko się uśmiechnęłam. Nachyliłam się i wzięłam kanapkę. Ugryzłam kawałek. Widziałam piorunujące spojrzenie oliwkowookiego lecz nic sobie z tego nie robiłam. Wręcz przeciwnie. Byłam usatysfakcjonowana swoim pomysłem. W końcu oznaczało to mniej czasu z tym człowiekiem. A to wiązało się z tym, że mniej o nim myślałam i traciłam głowę. Zjadłam jeszcze dwie kanapki, wypiłam duszkiem herbatę. Energicznie wstałam z kanapy i ruszyłam ku schodom.

- To możemy ruszać! - wykrzyknęłam niczym generał. Obejrzałam się na pozostałą trójkę która nadal jadła. Westchnęłam. Postanowiłam, że poczekam na nich na górze. Wspinałam się po dwa stopnie. W końcu znalazłam się na świeżym powietrzu. Oparłam się o ruiny, a lewą stope również oparłam o kolumnę. Przymknęłam powieki pozwalając włosom łaskotać się po policzkach.

- Cześć Fumiko.

- Witaj Ia. Zostajesz na dłużej?

- Nie, wieczorem wyruszam dalej.

- Może dołączysz się do nas? - uniosłam kąciki ust do góry. Nie musiałam otwierać powiek, by wiedzieć gdzie się znajduje. A mianowicie na gałęzi drzewa nade mną.

- Czemu nie. Może mały sparing? Chętnie popatrzę na twoją klęskę. - mogłam sobie wyobrazić jak na jego lekko opalonej twarzy pojawia się uśmiech. Odparłam z kpiną w głosie.

- Twoje niedoczekanie. Twoje łańcuchy na nic się nie zdadzą tym razem. - otwarłam oczy. Odepchnęłam się od pokruszonej kolumny i odwróciłam się w stronę skąd dobiegał głos. Uniosłam głowę do góry. Ujrzałam sylwetkę przyjaciela który wesoło machał nogą. Tak jak myślałam, uśmiechał się. Nagle obok mnie zmaterializowali się moi kompani. Kiwnęłam im głową. Uzumaki zeskoczył z gałęzi i stanął naprzeciwko nam. Wysunął dłoń w stronę Shisuiego.

- Ia Uzumaki jestem. Przyjaciel Fumiko. - wyszczerzył zęby ukazując ich biel. Przewróciłam oczyma. Tutaj przypominał mi Naruto. Też potrafił się cieszyć jak głupi do serca. W dodatku nie wiadomo czemu. Chłopak z krótkimi włosami uścisnął pewnie dłoń czerwonowłosego.

- Uchiha Shisui.  - następnie w ten sam sposób przywitała się reszta. Gdy się w końcu zapoznali zarządziłam trening. Zaczęłam prowadzić w stronę pola treningowego. Niby wyspa była mała, ale wcale tak nie było. Były tutaj trzy duże pola treningowe, kiedyś akademia ninja, budynki administracyjne, biblioteka, budynek głowy klanu, budynki mieszkalne, sklepy. Mogłam sobie tylko wyobrazić jak to wszystko wyglądało w latach świetności. Wsunęłam dłonie do kieszeni. Po mojej lewej szedł ninja z kitką, a po prawej Ia. Popatrzyłam w niebo. Miałam ochotę położyć się jak Shikamaru i podziwiać niebo. Byłam ciekawa co u niego. Mimo, iż gadałam z nim pięć minut wydawał się fajną osobą. W końcu dotarliśmy na miejsce. Usiadłam pod drzewem, a plecy oparłam o pień. To samo zrobił czerwonowłosy i Shisui. Naruto i Itachi pozostali na polanie. Byłam ciekawa jak mój towarzysz poprowadzi "lekcje". Uśmiechnęłam się do własnych myśli. Naruto patrzył na nas błagalnie. Niemal niezauważalnie pokręciłam mu głową. Nie chciał poznawać furii Fumiko. Oj nie. Jeżeli chciał dotrzeć niepołamany do wioski to lepiej, żeby ćwiczył. W końcu Uchiha zaczął mówić.

- Podobno masz problem z kontrolą chakry. Umiesz się wspinać po drzewach i chodzić po wodzie?

- Tak, wujek Jiraya i Kakashi-sensei mnie nauczyli. - odpowiedział uradowany Namikaze. Mruknęłam pod nosem. Przynajmniej jakieś tam podstawy umiał. Może niesłusznie skreśliłam go na straty.

- Umiesz przywołać zwierze jakie tylko chcesz na zawołanie?

- Z tym już gorzej. Na razie udaje mi się przywołać Gamakikiego. - niebieskoooki zakłopotany podrapał się po potylicy. Itachi niezauważalnie się skrzywił. Jednak szybko przybrał minę którą miał na co dzień.

- No dobrze. Skoncentruj się. Przymknij powieki. Zacznij czuć chakre która przepływa przez całe twoje ciało. Stańcie się jednością. - Taaaa, jakbym słyszała rycerzy jedi. Miałam ochotę się zaśmiać, lecz powstrzymałam się.Odwróciłam głowę ku członkowi mojego klanu. Cicho zachichotałam.

- Brzmi jak buddyzm. Poddaj się jej, stańcie się jednością. - po moich słowach i on się zaśmiał. Uchiha spojrzał na nas spod przymrużonych powiek. Wyczuwałam kłopoty. Najlepiej byłoby dla mnie gdzieś się schować po treningu. Zerknęłam na drugiego Uchihe który lekko się uśmiechnął. Obserwowałam zmagania Naruto, gdy w końcu teleporter zwrócił się do mnie.

- To czas i na nasz trening. Wstawaj Fumiko.


Taa dam. Witam w kolejnym rozdziale. Następny nie wiem kiedy. Postaram się coś do wtorku naskrobać. Teraz wolne się zaczyna dłuższe więc nocki i imprezka hallowenowa się zaczyna ; >

Dziękuję wszystkim czytelnikom i obserwatorom. Dajecie siłe i motywacje do dalszego pisania. A przede wszystkim za to, że komentujecie i pokazujecie, że komuś się podoba, że chcecie czytać. Jesteście wielcy kochani! :*

Miłej lektury i byłabym wdzięczna za komentarze, czy gwiazdki :P

Sharingan UzumakiWhere stories live. Discover now