XVII

1.6K 98 11
                                    

Ups! Gambar ini tidak mengikuti Pedoman Konten kami. Untuk melanjutkan publikasi, hapuslah gambar ini atau unggah gambar lain.




Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam świeżą bieliznę, czarne zakolanówki, krótkie tego samego koloru spodenki oraz białą tunikę. Na jej plecach widniał herb mojego rodu. Przypięłam pasek ze zwojami na biodrach, a włosy związałam w koka. Spojrzałam na siebie w lustrze. Blada cera tylko uwydatniała piegi za którymi niezbyt przepadałam. Skrzywiłam się do swojego odbicia. Wykonałam kilka pieczęci.

- Kage Bunshin no Jutsu. - obok mnie pojawiły się dwa ziemniste klony. Jeden mój drugi Ia. Uśmiechnęłam się z zadowoleniem. Klony te były o wiele wytrzymalsze niż te które posiadał Naruto. Wyjrzałam za drzwi. Widząc przyjaciela kiwnęłam mu głową. Nawet jeżeli byliśmy obserwowani przez tego Yamato, czy jak mu tam nie mógł się zorientować. Mężczyzna wszedł do środka. Zamknęłam za nim drzwi. Popatrzyliśmy się na siebie porozumiewawczo. Kiwnęłam głową. Chwyciłam dłonią jego ramie. Teleportowaliśmy się za mury Konochy. Chwilę stałam i wpatrywałam się w dobrze znane mi miejsce. Odwróciłam się na pięcie. Ruszyłam przed siebie. Założyłam na twarz maskę. Zerknęłam na czerwonowłosego Uzumakiego.

- Prowadź.

- Dobrze. - skinął głową. Skręcił w lewo. Zrównałam się z nim krokiem. W milczeniu skakaliśmy z drzewa na drzewo. W mojej głowie nadal miałam obraz małego Nagato z którym bawiłam się w piaskownicy. Na moich wargach mimowolnie pojawił się delikatny uśmiech. Chciałam już tam być. Przytulić i nigdy więcej nie puszczać. Przyśpieszyłam tempo. Mimo jego uniesionych warg nic nie powiedział. Cieszyłam się. To było zbędne, a Ia doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Ceniłam sobie ciszę i milczenie. Nie lubiłam zbędnej paplaniny.


( ... )


Minęło kilka godzin odkąd wyruszyliśmy z wioski. Zatrzymaliśmy się na krótkim postoju. Na lekko ugiętych nogach zeskoczyłam na trawę. Mój towarzysz zrobił podobnie. Odpieczętowałam zwój, wyjęłam z niego bukłak z wodą oraz naszyjnik. Tak dawno go nie nosiłam. Zacisnęłam na nim palce. Czułam jak powieki zaczynają mnie piec. Szybko założyłam go na szyi. Wypiłam kilka łyków wody, zakręciłam nakrętkę. Schowałam do zwoju. W milczeniu wpatrywałam się w krajobraz. Poczułam ciepłą dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam ku przyjacielowi głowę.

- Wszystko dobrze? - spytał głębokim basem. Patrzyłam na jego krótko przycięte włosy, ciemną karnacje skóry, ciemne szare oczy. Prosty, mały nos. Pełne wargi. Idealną twarz która była wykrojona symetrycznie w każdym calu. Mógł się podobać dziewczyną. Cholera, na pewno tak było. Zwłaszcza, że był wysoki. Charakter ma taki o jakim marzy każda dziewczyna. Kiwnęłam głową.

- Tak, wszystko ok. Przywołam Bakiego.Może jeszcze coś wyniucha z tego naszyjnika. - kiwnął głową. Delikatnie mnie objął i przytulił. Wiedział jak bardzo tego potrzebuję w tym momencie. Jakie to dla mnie trudne i bolesne. Przymknęłam powieki. Oparłam czoło o jego umięśniony tors, lekko zagryzłam wargę, aby się nie rozpłakać. Odetchnęłam kilkukrotnie. Odsunęłam się od niego. Wymusiłam na twarz uśmiech. Wykonałam kilka pieczęci, ugryzłam kciuk z którego zaczęła lecieć krew. Narysowałam głowę psa na wewnętrznej stronie dłoni.

Sharingan UzumakiTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang