VI

2.4K 136 12
                                    


Cichy budzik zadzwonił gdzieś po mojej lewej stronie.  Westchnęłam otwierając powieki. Wyjęłam dłoń z kunaiem spod poduszki. Nie spało mi się zbyt dobrze. Nie byłam wcale, a wcale wyspana. Przewróciłam się na drugi bok, wyciągnęłam rękę spod cieplutkiej kołdry tylko po to, by wyłączyć to urządzenie. Po niecałej minucie zwlekłam się z łóżka. Szybko je ogarnęłam. Weszłam do łazienki, rozebrałam się. Wzięłam gorący prysznic, wyszłam z kabiny, wytarłam się zielonym ręcznikiem. Ubrałam świeżą bieliznę, a następnie strój bojowy. Założyłam białą tunikę lecz tym razem z herbem mojego klanu który znajdował się na plecach, czarne spodenki i tego samego koloru zakolanówki. Można było dostrzec tylko mały fragment moich bladych ud. Założyłam trampki, a włosy spięłam w dwa kucyki które teraz spoczywały na moich plecach. Zapięłam kaburę z bronią na prawej nodze, następnie pasek ze zwojami przymocowałam do spodni. Przelotnie spojrzałam na swoje odbicie. Nie było jakieś powalające, ale też nie najgorsze. Zjadłam szybkie śniadanie które składało się z płatek czekoladowych zalanych mlekiem. Po wszystkich nudnych czynnościach z ulgą opuściłam dom. Zakluczyłam, a klucze wrzuciłam do kieszeni spodni. Czułam, że ktoś mnie śledzi. Wiedziałam jedno. Na pewno nie był to Itachi. Odetchnęłam z ulgą jednocześnie zaczęłam sobie zadawać pytania jak tak długo z nim wytrzymam. Na dodatek z dwójką Uchiha. Zaczęłam się obawiać, czy czasem ich nie zabije. Westchnęłam, wsunęłam dłonie do kieszeni. Przybrałam obojętny wyraz twarzy. Z zaciekawieniem obserwowałam mijane uliczki, ludzi oraz stragany. Nawet nie zauważyłam kiedy na kogoś wpadłam, gdyż byłam zbyt pochłonięta obserwacją mojego nowego miejsca zamieszkania. Poczułam delikatny ból. Minimalnie się skrzywiłam i uniosłam głowę do góry. Moim oczom ukazały się białe tęczówki oraz blada cera. Brązowe włosy okalały twarz przybysza. Speszona delikatnie się uśmiechnęłam. Od razu się odsunęłam. Niełatwo było mnie wprawić w osłupienie jak i zawstydzenie. Chłopak najzwyczajniej w świecie był przystojny.

- Przepraszam. - powiedziałam jednak bez cienia emocji. Wpatrywałam się w te białe oczy jakby to był ósmy cud świata. I może nawet tak było. Szatyn lekko się uśmiechnął.

- To ja przepraszam. Mam dzisiaj głowę w chmurach i na nic nie zwracam uwagi. Wszystko w porządku?

- Tak. Nic się nie stało. Fumiko jestem. - wyciągnęłam ku niemu dłoń. Niespodziewanie. Wbrew sobie. Było to dla mnie zaskoczeniem. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak się z kimś witałam... Na pewno było to bardzo dawno temu. Nieznajomy uścisnął moją dłoń.

- Nejli Hyuga jestem. Miło mi cie poznać Fumiko. Co nieco już o tobie słyszałem. - na te słowa lekko się uśmiechnęłam.

- Zapewne. W wioskach szybko się rozchodzą plotki. A co dokładnie słyszałeś?

- To i owo. - uśmiechnął się tajemniczo. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę budynku hokage. Zerknęłam na zegarek. Wskazywał, że za 10 minut powinnam pojawić się w gabinecie. Jak żałowałam, że nie mam więcej czasu na pogaduszki. Lekko zagryzłam dolną wargę i przekrzywiłam nieco głowę.

- Chłopacy. Z wami nie da się porozmawiać - mrugnęłam okiem po czym wskoczyłam na najbliższe drzewo.

- Do zobaczenia! - uniosłam kąciki ust do góry. Popatrzyłam jeszcze przez chwile na jego rozbawione oblicze.  Następnie odwróciłam się tyłem i zaczęłam skakać z gałęzi na gałąź. Co prawda mogłam iść jak normalny człowiek, ale nie nazywałabym się Fumiko Uzumaki. Poza tym ta forma aktywności sprawiała mi po prostu frajdę. Zeskoczyłam z drzewa, a następnie biegłam w stronę schodków. Szybko wspięłam się na górę, otwarłam drzwi na oścież. Weszłam do pomieszczenia. Następnie dość szybkim krokiem przemierzałam korytarz. W końcu dotarłam pod upragnione drzwi. Zapukałam.

Sharingan UzumakiWhere stories live. Discover now