XLVII

720 45 7
                                    

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.





"Również umieranie jest jednym z naszych życiowych zadań."



Nie czuję nic. Biegnę przed siebie, aby zmierzyć się z przeznaczeniem. O mało ostatnio nie przypłaciłam życiem jednak nadal się narażam. Niczym głupia, a robię to dla nieznanych mi osób. Zamiast odpuścić, być bezpieczną dla osób które kocham po raz kolejny testuje się. Testuje swoje życie. Jak długo jeszcze pożyję? Nie wiem. Czy tak powinnam? Odpowiedź znam jednak nie chcę jej udzielać. Gdybym jej udzieliła miałabym wyrzuty sumienia. Nie byłabym taka zdecydowana i pewna siebie jak teraz. Pełna spokoju. Mój ogon niebezpiecznie porusza się w lewo, prawo. W końcu docieramy do kryjówki wroga. Zatrzymuje towarzyszy ruchem ręki. Mój słuch,węch się wyostrzył. Uszy zastrzygły w poszukiwaniu pułapek, wrogów.

- Stójcie. Muszę zdjąć pieczęcie. Jeżeli teraz przekroczymy choćby krok będą o nas wiedzieli. Dajcie mi pięć minut na zdjęcie notek. - mruknęłam pod nosem. Pozostali spojrzeli na mnie i kiwnęli głową. O dziwo nawet narwany raikage stał w spokoju i nie próbował ze mną dyskutować. Najwidoczniej zrozumiał, że nie warto, że mam jakiś plan. A może, że swoją porywczością może przypłacić życie swojego brata? Nie wnikałam. Stworzyłam pięć klonów które rozpierzchły się w inne kierunki. Przymknęłam powieki koncentrując się na przepływie chakry. Do zdjęcia zabezpieczeń potrzebowałam dość sporej ilości. Minęło kilka minut. Niemal oczyma wyobraźni zobaczyłam jak bariera opada. Ruszyłam naprzód, a reszta za mną. Teraz bardzo dokładnie można było wyczuć poszczególne osoby. Prawy kącik drgnął mi ku górze. Kolejna grota którą trzeba było sforsować.

- Medycy niech zostaną w tyle i nie mieszają się do walki. Fumiś możesz przywołać psy obronne? - kruczowłosy zerknął na mnie z błyskiem w oku. Skinęłam głową. Ugryzłam się w kciuk przez co poleciała z niego krew. Narysowałam głowę psa na dłoniowej stronie dłoni. Wykonałam pieczęcie. Po chwili z obłoków dymu pojawiło się sześć psów obronnych. Wskazałam ruchem głowy na trójkę medyków które zatrzymało się na skraje polany. W razie czego w szybko sposób mogli się przemieścić do rannych nie ryzykując własnym życiem. Zerknęłam na użytkowniczke kryształu.

- Unicestwisz Kisame. Ma miesz sahamede która z zetknięciem z innym ninja pożera jego chakre. Dlatego twoje demoniczne lustra się przydadzą.

- Nie ma problemu. Zawsze chciałam walczyć z użytkownikiem z jednym z siedmiu którzy władają legendarnym mieczem. - mruknęła. W jej błękitnych tęczówkach pojawił się wyraz satysfakcji. Oraz brak litości. Zupełnie niczym ja. Dopadliśmy do wielkiej groty. Raikage jednym ruchem łokcia zburzył ścianę przez co rozkruszyła się w drobny mak. Zakryłam przedramieniem nos oraz usta, aby nie wdychać kurzu. Gdy szarawa poświata zniknęła naszym oczom ukazał się pełny skład akatsuki gotowy do boju. Zatrzymałam się. Pozostali również. Na czele stał użytkownik sharingana.

- Znowu się spotykamy Fumiko Uzumaki.

- Ahiro Uchiha. - syknęłam, a moje tęczówki momentalnie się zwę żyły na sam wydźwięk jego nazwiska. Wspomniany mężczyzna zdjął z twarzy maskę ukazując światu swoją jakże bladą twarz, oczy koloru węgla i kpiący wyraz twarzy. Mógł się podobać kobietą, był przystojny. Mała blizna zdobiła jego lewy policzek jednak to nie umniejszało jego uroku osobistego. Wręcz przeciwnie. Włosy spięte w ciasny kucyk na czubku głowy dumnie prezentowały się na głowie właściciela.

Sharingan UzumakiOn viuen les histories. Descobreix ara