Rozdział czterdziesty szósty

205 28 8
                                    

Londyn, 21 stycznia 1946r.

"Dalej Will, zgubiłeś się? Odpraw Johna i wracaj do mnie."

Z sypialnie dobiegł głos Edwarda, a później przeciągły jęk. Bell spojrzał na mnie wielkimi oczami i otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć. Już chciałem zacząć się jakoś tłumaczyć, ale on odwrócił się i szybko zszedł do schodach.

Kurwa, byłem skończony.

Wróciłem powoli do mieszkania, a w mojej głowie szumiało od nadmiaru myśli. Uchyliłem drzwi od naszej sypialni i zastałem Edwarda rozłożonego na łóżku i czekającego na moje przybycie.

"W końcu..."

Wychrypiał i spojrzał na mnie świecącymi oczami.

"To był Bell."

Tylko tyle zdołałem wydukać. Jego mina diametralnie się zmieniła.

"Co?"

Usiadł na materacu i czekał aż coś powiem.

"Bell. On tu przyszedł. Oddał mi moje klucze."

Nie byłem świadom, że cały czas trzymałem je w dłoni. Puściłem je, a one z metalicznym hukiem upadły na podłogę. To pomogło mi się ocknąć.

"Will, czy on..?"

"Słyszał wszystko, odszedł zanim zdążyłem coś powiedzieć."

Usiadłem obok niego, a on złapał mnie za dłoń.

"Przepraszam, to wszystko przeze mnie."

Patrzył na mnie przerażony. Starałem się znaleźć jakieś rozwiązanie, wyjście z tej sytuacji, ale miałem wrażenie, że cokolwiek bym nie zrobił byłbym przegranym.

"To nie twoja wina, Skarbie."

Złożyłem pocałunek na jego knykciach i podniosłem się. Zacząłem zapinać koszulę, a mężczyzna cały czas mi się przyglądał.

"Muszę z nim porozmawiać."

Udałem się na korytarz i zacząłem zakładać porzucone chwilę temu buty i płaszcz, który leżał na ziemi.

"Nie zadręczaj się, wszystko będzie dobrze."

Położyłem dłoń na biodrze mojego narzeczonego.

"Wrócę tak szybo jak się da."

Krótko pocałowałem jego usta i wyszedłem. Zbiegłem po schodach i wsiadłem do naszego niedawno kupionego Forda.

Zamiast do Bella pojechałem do Lottie. Wiedziałem, że tylko ona może mi teraz pomóc.

Gdy zatrzymałem się pod naszym rodzinnym domem, zauważyłem Johna otwierającego drzwi. Wysiadłem szybko z auta i podszedłem do niego. Już chciał zaćżąć mówić, ale mu przerwałem, nie miałem czasu.

"Przepraszam Johnny, muszę szybko porozmawiać z Dorothy, to naprawdę ważne."

Wyminąłem go i wszedłem do domu.

"Zapomniałeś czegoś?"

Usłyszałem głos mojej siostry dobiegający z kuchni. Od razu się tam udałem, a gdy ona mnie zauważyła wydawała się tak samo zdziwiona jak jej mąż.

"Mam kłopoty."

Powiedziałem, a ona od razu odsunęła mi krzesło przy kuchennym stole i zaczęła robić herbatę.

William x EdwardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz