Rozdział dziesiąty

232 38 3
                                    

Londyn, 10 maja 1931r.


Tak bardzo brakowało mi Erica. Widziałem go naprawdę rzadko. Zdecydowanie za mało.

Tak bardzo go kochałem, ale nie wiedziałem ile wytrzymam w takim związku. Cierpiałem przez jego nieobecność i brak czasu na cokolwiek.

Gdy powiedział mi, że postanowił tam zamieszkać, myślałem, że się załamie. Obawiałem się tego. Wiedziałem, że przez to będę mógł go widywać naprawdę sporadycznie.

Jedyną możliwością komunikowania się były listy. Pisałem do niego, co tydzień. Długie streszczenia wszystkiego, co działo się w moim życiu. Chciałem żeby o wszystkim wiedział. Żeby czuł się jakby w dalszej części był koło mnie i przeżywał to ze mną.

Uwielbiałem czas, gdy dostawałem od niego korespondencję. Co prawda było to zaledwie dwa razy na miesiąc, ale rozumiałem, był zajęty.

Za każdym razem upewniał mnie, że czyta ze skrupulatnością wszystko, co do niego wysyłam. Pisał, że żałuje, że nie ma go przy mnie.

Rozumiałem.

Bałem się, że wybuchnie wojna. Wtedy właśnie on musiałby na nią pójść i walczyć za nasz kraj. Nie chciałem tego.

W końcu podjąłem ostateczną decyzję. Będę studiował.

Wydawało mi się, że najodpowiedniejszym kierunkiem dla mnie będzie medycyna.

Chciałbym pomagać ludziom. Odkupić wszystkie winy, jakie wyrządziłem. Wiedziałem, że to nie jest najlepsze rozwiązanie, ale cóż innego mogłem zrobić?

Te studia miały wszystko, czego potrzebowałem.

Były wystarczająco trudne by zajmować cały mój wolny czas, który spędzałem samotnie.

Londyn, 16 maja 1931r.

Czekałem trochę zanim zdecydowałem się powiedzieć mojej siostrze o planach na przyszłość. Nie wiedziałem jak zareaguje. W głębi duszy obawiałem się tego. Wiedziałem, że chciała dla mnie jak najlepiej.

Gdy w końcu się odważyłem cały strach ze mnie wyparował.

Uściskała mnie.

Tak jak dawniej.

Była ze mnie dumna. Powiedziała, że jest szczęśliwa i nie może się doczekać aż zostanę lekarzem. Cieszyła się tak samo mocno, co ja. Może nawet bardziej. Nie mogłem w to uwierzyć.

„Masz moje całkowite wsparcie."

Wyszeptała mocno mnie do siebie przyciągając.

Poczułem się jakby dawne lata powróciły. Te czasy, gdy byliśmy szczęśliwi, wolni i nie musieliśmy się niczym przejmować.

Reakcja Lottie trochę mnie uspokoiła. Byłem przygotowany na coś podobnego ze strony Erica. Na szczęście, wsparcie, miłe słowa.

Jednak to jak zareagował całkowicie mnie zmyliło. Nie byłem na to przygotowany.

Chłopak nawet na chwile się nie uśmiechnął. Nie powiedział, że się cieszy, nic. Stał i patrzył na mnie swoimi pięknymi oczami.

„William... Nie wiem czy to dobry pomysł."

W końcu wydusił z siebie. Zamurowało mnie.

„Nie zrozum mnie źle, kochanie."

William x EdwardWhere stories live. Discover now