Rozdział czterdziesty pierwszy

144 36 4
                                    

Notatka na dole

Londyn, 31 maja 1965r.

To wszystko wydawało się takie odległe. Wydarzyło się tak dawno temu.

Edward siedział na podłodze i co chwilę ocierał łzy. Nienawidził tego, że tak często się wzruszał. Jego serce rozpływało się za każdym razem, gdy czytał o uczuciach Williama. Tam było to wszystko, czego mu nie powiedział. Te wszystkie emocje towarzyszące mu przez ich wspólne życie. Mężczyzna zawsze to ukrywał, był skryty i nie potrafił tak pięknie mówić o uczuciach jak je opisywał w dziennikach.

Zielonooki w końcu wstał i przetarł wierzchem dłoni mokre policzki. Skierował się do wyjścia z szopy. Musiał ugotować obiad, co jeśli to dzisiaj jest ten dzień, w którym William postanowi wrócić?

Mimo, że wyszedł z drewnianego budynku jego myśli tam zostały. Dzięki notatkom jego ukochanego mógł przypomnieć sobie ich związek, zobaczyć wszystko z perspektywy szatyna.

Przez te wszystkie lata zapomniał już o tak wielu szczęśliwych chwilach. Zapomniał o tych wszystkich mało ważnych kłótniach, ale to dobrze. Chciał pamiętać tylko te najpiękniejsze momenty z ich życia.

Londyn, 2 czerwca 1965r.

Zastanawiał się czy dobrze zrobił. Zaczynał żałować tego, że w ogóle wszedł do szopy.

Za każdym razem bał się, czego nowego może się dowiedzieć o swoim partnerze. Przerażała go myśl, że mógł skrzywdzić jeszcze więcej osób.

Znów działał wbrew sobie. Założył buty i już trzymał rękę na klamce, by iść do samotni swojego męża, gdy do jego uszu dotarł odgłos dzwoniącego telefonu.

Przez to, co przeczytał, bał się, że mogła to być policja. Może złapali Willa i chcieli wsadzić go do więzienia? W końcu trzęsącymi dłońmi podniósł słuchawkę i przyłożył ją do ucha.

-Halo?

Prawie wyszeptał.

-Cześć Kochanie.

Usłyszał ten wspaniały, melodyjny głos. Jego serce momentalnie zabiło szybciej, a na ustach pojawił się uśmiech. Pomimo tak wielu lat spędzonych razem nadal był w nim zakochany, czuł motylki w brzuchu i rumienił się, gdy William skradał mu pocałunki.

-William! Gdzie jesteś? Kiedy wrócisz? Dlaczego dopiero teraz do mnie dzwonisz?!

Zasypał go pytaniami.

-Spokojnie.

Mógł usłyszeć jego cichy chichot.

-Jestem niedaleko Leeds, nie martw się.

-Jak mam się nie martwić?! Tak długo cię już nie ma, nie dawałeś żadnego znaku życia!

Czuł jak w jego oczach zaczynają zbierać się łzy.

-Och, Skarbie. Wrócę już niedługo.

W jego głosie można było wyczuć troskę.

-Tak bardzo tęsknie.

Po jego policzku słynęła łza.

-Ja za tobą też Kochanie, ale proszę, nie płacz.

Powiedział swoim najbardziej kojącym głosem.

-Brakuję mi ciebie.

Stał przy aparacie i co chwilę wycierał słone krople.

-Jeszcze chwila i się zobaczymy, obiecuję. Bardzo cię kocham.

Na twarzy zielonookiego pojawił się mały uśmiech. Już chciał odpowiedzieć, gdy szatyn mu przerwał.

-Przepraszam cię, Ed, ale musze już kończyć.

Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć połączenie zostało przerwane. Mężczyzna nie wiedział, co o tym myśleć. William zadzwonił do niego nagle i rozmawiał z nim tak krótko. Mimowolnie w jego głowie zaczęły pojawiać się same czarne scenariusze.

Tęsknił za nim i nadal go kochał, chciał, by już wrócił, ale w tyle jego głowy coś mu szeptało, że jego mężczyzna jest mordercą. Już kiedyś próbował go zabić, co jeśli spróbuje ponownie, ale nie zdoła się opanować?

Mężczyzna upadł na podłogę i zakrył twarz dłońmi. Jego myśli szalały, a on nie wiedział, co zrobić, był rozdarty.

Czy potrafił dalej z nim być pomimo wszystkiego, czego się dowiedział?

Więc wracam po kolejnej niezaplanowanej przerwie. Rozdział krótki, ale jestem w stanie dodać jeszcze jeden (na przykład jutro?) Musicie mi wybaczyć wszystkie błędy, które mogą się pojawić w najbliższym czasie, ale działam na nowym sprzęcie i jak na razie w ogóle go nie ogarniam.

I oczywicie chcę podziękować za 600 obserwujących! Wow, to już spora liczba!

William x EdwardWo Geschichten leben. Entdecke jetzt