Rozdział trzydziesty dziewiąty

191 35 13
                                    

Londyn, 16 kwietnia 1945r.

Siedzieliśmy wszyscy przy stole –Ja, Edward i Johnny. Wpadł do nas na obiad. Gdy zadzwonił wydawał się być bardzo przejęty, prosił bym się z nim spotkał.

„Gdybyś tylko uprzedził nas trochę wcześniej, przygotowałbym coś specjalnego."

Powiedział Ed patrząc na prawie pusty stół.

„Nie przejmuj się tym. Obiad jest pyszny."

John uśmiechnął się do niego pocieszająco.

„Wojna mnie wykończy. Nienawidzę racjonowania żywności."

Westchnął i odłożył widelec.

„Właściwie przyszedłem do was w sprawie wojny. Dopiero, co dostałem raport, a prasa jeszcze o tym nie wiem.

Odsunął się trochę od stołu i popatrzył na nas oczami, które wydawały się błyszczeć.

„Na pewno słyszeliście o obozach pracy stworzonych przez Rzeszę."

Nie wiedzieliśmy o nich dużo. Słyszałem trochę od moich pacjentów o paskudnych warunkach, jakie tam panują.

„Wczoraj uwolniliśmy ludzi z jednego z nich w Dolnej Saksonii. Nie mogłem uwierzyć w to, co dostałem w raporcie."

Patrzyłem na niego z ciekawością. Johnny co jakiś czas przychodził do nas czy pisał o tym co dzieje się w Europie.

„Gdy nasi żołnierze tam wtargnęli nie mogli uwierzyć w to co zastali. Ludzie byli wygłodzeni, słabi, wyglądali jak szkielety. Znaleźli na terenie obozu wielkie piece, jest podejrzenie, że palili tam trupy. Nawet sobie nie możecie wyobrazić, jakie tam wyprawiali okrucieństwa."

I zostawił nas z okropnymi wyobrażeniami i jego słowami szumiącymi w uszach. Widziałem już tyle tragedii, masakr, ale to było dla mnie za dużo.

Londyn, 26 kwietnia 1945r.

Byłem w szpitalu i gdy robiłem obchód razem z grupką studentów młody chłopak wpadł na sale, a za nim młoda studentka, która miała siedzieć na recepcji.

„Tu nie można od tak wchodzić."

Spojrzałem na niego groźnie, a później na dziewczynę.

„Mówiłam mu to Panie Ordynatorze, ale mnie nie słuchał."

Wychrypiała przestraszona.

„Mam wiadomość dla Williama Tylera, to ważne."

Podszedłem bliżej, cały czas czułem ciekawskie spojrzenia na moich plecach.

„To ja."

„Pan John McFlight kazał mi to Panu wręczyć."

Podał mi lekko wygniecioną kopertę. Otworzyłem ją i wyciągnąłem kartkę ze znanym mi pismem. Szybko przeczytałem wiadomość, a uśmiech mimo wszystko wkradł mi się na usta.

„Przekaż Panu McFlight, że to wspaniale."

Schowałem wiadomość do kieszeni spodni i odwróciłem się do studentów.

„Muszę wyjść, dokończycie obchód pod okiem Doktora Bella."

Powiedziałem i szybkim krokiem ruszyłem ku wyjściu z sali. Ściągnąłem kitel i w biegu zarzucając na siebie marynarkę pomknąłem do naszego mieszkania. Musiałem o tym wszystkim jak najszybciej powiedzieć Edwardowi.

Wbiegłem do naszej kamienicy i pokonując po dwa stopnie dotarłem do naszego mieszkania. Zapukałem do drzwi i czekałem aż mój ukochany mi otworzy.

„William? Co ty tu..."

Nie pozwoliłem mu dokończyć, bo wpadłem do mieszkania i wbiłem się w jego usta jednocześnie zamykając drzwi kopnięciem.

„Powinieneś być w pracy."

Wydukał pomiędzy pocałunkami.

„Musiałem przyjść żeby Ci to powiedzieć."

Moje dłonie znalazły się pod jego koszulą.

„Ale co takiego?"

Westchnął mi prosto do ust.

„Dostałem wiadomość od Johnny'ego. Amerykanie uwolnili kolejny obóz."

Nawet nie wiem, kiedy znaleźliśmy się w sypialni.

„To wspaniale Skarbie..."

Wychrypiał i męczył się z moimi spodniami.

„Ed, zdajesz sobie sprawę, co to wszystko oznacza?"

Pomogłem mu się ich pozbyć i przekręciłem tak, ze siedziałem na nim okrakiem.

„Kolejni ludzie przestali ginąć? Przestali być traktowani gorzej niż zwierzęta?"

Odpinał guzik po guziku mojej koszuli.

„Wojna już niedługo się skończy Skarbie. Już niedługo to wszystko się skończy."

Londyn, 5 maja 1945r.

Nie potrafiłem się skupić w pracy. Cały czas moje myśli krążyły wokół tego, że wojna już niedługo ma się skończyć.

John wysyłał do mnie tego młodego chłopaka za każdym razem, gdy tylko dowiedział się czegoś nowego, a ja posyłałem biedaka jeszcze dalej, do naszego domu, do Edwarda by i on wiedział o wszystkim na bieżąco. Nie mogłem w końcu za każdym razem zwalniać się z pracy, choć Ed nie miałby mi tego za złe.

Niemcy zaczynają kapitulować. Co chwilę dostawałem wiadomości, że wojska zaczynają się wycofywać.

Ten koszmar miał się już niedługo skończyć. Mieliśmy być wolni, bezpieczni.

Londyn, 9 maja 1945r.

To koniec.

Po prawie sześciu latach strachu jesteśmy wolni.

Wojna się skończyła.

William x EdwardWhere stories live. Discover now