25. Tajemnice Huncwotów

847 65 2
                                    

Koniec stycznia zbliżał się nieubłaganie, za kilka dni uczniowie mają opuścić Hogwart i udać się do domów na ferie zimowe.

W głowie Jamesa echem odbijały się słowa ojca, które zamieścił w swoim ostatnim liście.
Ojciec mu nie ufał, co gorsza, ojciec się na nim zawiódł. 

Każdej nocy przysiadał na parapecie w pokoju wspólnym Grygonów i myślał nad tematem peleryny niewidki. Był pewien, że oddał ją ojcu na święta, jakim cudem rodzinna pamiątka zniknęła z domu dziadków Weasleyow?

Jeszcze nie wiedział, że odpowiedź na to pytanie jest tak banalna i oczywista.

Oprócz rodzinnego problemu, gnębiła go sprawa Katie, która po ostatnim incydencie, ponownie postanowiła go unikać. Stale kręciła się ze Stevenem, który coraz częściej wydawał się błądzić myślami w równoległym świecie.
Potakiwała gdy coś mówił i stale się uśmiechała. Jedyne, co w tej sytuacji go pocieszało,to fakt, że nie przyłapał tej dwójki na głębszym okazywaniu sobie uczuć. Zdawał sobie sprawę, że ów widok mógłby złamać mu serce.

Lily wydawała się blednąc z każdym dniem, jej twarz była pozbawiona wyrazu. James wiedział, że nie może teraz porozmawiać z siostrą. Wytrwale czekał, na zbliżający się wyjazd do domu.

Najlepszą informacją była wiadomość Scorpiusa, który oznajmił, iż ferie spędza z przyjaciółmi w Norze. 

Ich pierwsze wspólne wakacje. Zdawali sobie jednak sprawę, że przed nimi dużo ciężkiej pracy.


James przechadzał się głównym korytarzem, otoczony samotnością. Coraz częściej spacerował w swoim własnym towarzystwie. Nie rozumiał, dlaczego kontakt z najlepszymi przyjaciółmi stał się taki trudny. Złapał się za głowę, mocno zaciskając powieki. W uszach strasznie mu piszczało, a głowa nieustannie męczyła swoim bólem. Oprócz Teddy'ego, nikt nie wiedział o jego przypadłości. Jednak ten wydawał się mieć ważniejsze sprawy na głowie.

Będąc rozkojarzony, poczuł, że na kogoś wpada. Szybko się otrząsnął i gdy obraz wydał się ostrzejszy, spojrzał na postać przed sobą.

- No proszę, proszę - usłyszał rozbawiony głos swojego szkolnego wroga. - Potter szuka guza.

- Odwal się Steven - James odepchnął od siebie napierającego Davisa, następnie go mijając.  Poczuł ciężką dłoń na swoim ramieniu, następnie ta pociągnęła go do tyłu i przywarła do ściany.

- A ktoś Ci powiedział, że skończyłem? - na korytarzu byli sami, jakby mury Hogwartu opustoszały w przeciągu kilku sekund. Patrzyli sobie w oczy, trwając w ciszy, która została przerwana przez Jamesa. 

- No dalej, przyłóż mi - powiedział, wskazując na swój policzek - tylko uważaj na okulary, bardzo je lubię.

Steven wzmocnił uścisk, co wywołało u Jamesa lekkie osłabienie. Ból głowy brał górę, jednak ten zdecydował się na cichy śmiech. 

- Chcesz mnie uszkodzić przed meczem? Zdajesz sobie sprawę, że przegracie, dlatego likwidujesz najmocniejsze ogniwo?

- Jeszcze zobaczymy, Potter - wycedził, przez zaciśnięte zęby, puszczając go i odchodząc w stronę schodów. James oparł się o zimną ścianę i próbował złapać oddech. Zrobienie jakiegokolwiek kroku stało się najtrudniejszą czynnością. Odczekał chwilę i gdy kroki Stevena zdawały się głuchnąć, ból głowy opuścił go w kilka sekund.


Następnego dnia James obudził się pełen gniewu. Po raz kolejny w dormitorium był sam. 

NOWE POKOLENIE - JTHS *ZAKOŃCZONE 17.02.2018*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz