24. Nieszczera spowiedź

764 69 6
                                    


Scorpius trzasnął drzwiami prowadzącymi do swojego dormitorium i pełen gniewu złapał się za głowę. Czuł się bezradny, przy czym towarzyszyło mu gniewne nastawienie, które rozładował na swojej dziewczynie. 

Uderzył pięścią w ścianę i wściekły usiadł na łóżku. Na jego szczęście był sam i nie musiał udawać, że u niego jak zawsze wszystko w porządku. Podciągnął prawy rękaw swojej bluzy i podrapał się w przedramię. 

Tak strasznie go swędziało i drażniło, że gotów był wyrwać sobie kawałek zbędnej skóry. 

Opadł na łóżko i zasłonił dłońmi oczy, ciężko oddychając.
Był wściekły, a zarazem załamany, że dziewczyna nie dała mu szansy na wyjaśnienie swojej sytuacji. Poczuł, jak serce rozrywa mu na kawałki bo Ukochana osoba, nie okazała mu wsparcia i zrozumienia. A był święcie przekonany, że w każdej sytuacji może na nią liczyć.  

Dziewczyna od ich powrotu po świętach do Hogwartu, zachowywała się bardzo nieufnie. Mógł spodziewać się po niej wszystkiego, ale nie tego, że będzie go osądzać o przejście na ciemną stronę mocy. 

Długo tak leżał, poświęcając trochę czasu na przemyślenia. Dopiero po chwili dotarło do niego, że w kółko myśli o tym samym, nie wyciągając z tego żadnych wniosków oprócz tego, że został sam. 

Usłyszał ciche pukanie do drzwi i podniósł się na łokciach, oczekując wejścia źródła głosu. 

- Można? - dostrzegł Jamesa, na którego policzkach gościły rumieńce. Delikatnie się uśmiechał, wciąż stojąc z drzwiami. 

- Wejdź - odpowiedział, starając się o naturalny ton głosu. Zaciągnął rękaw i wypuścił z ust powietrze. Potter nic nie mówiąc, zamknął za sobą drzwi i chowając ręce do kieszeni spodni, oparł się o parapet obok łóżka Ślizgona. 

- Chcesz porozmawiać? - zapytał, niepewnie spoglądając w zamglone tęczówki przyjaciela. 

- Nie wiem, James - poruszył bezradnie głową, spoglądając na podłogę. - To zbyt skomplikowane.

- Myślę, że mamy dużo czasu - uśmiechnął się, siadając na parapecie. - O co poszło z Alicją?

Scorpius wstrzymał na chwilę oddech, wiedząc, że nie da rady mu wszystkiego wyjaśnić. 

- Zerwaliśmy... chyba.

- Co? Dlaczego? Przecież między wami wszystko było dobrze! - James nie mógł uwierzyć słowom przyjaciela. Patrzył na niego, gdy ten posmutniał i nawet na niego nie patrząc, bawił się palcami składając swoją wypowiedź. 

- Związek jest czasem jak bańka mydlana - powiedział, wyciągając różdżkę po czym machnął nią, a z jej rdzenia, wyleciała duża, różowa bańka. - Łatwo przyszło - powiedział, po czym delikatnie ją dźgnął, a ta rozprysnęła się, pozostawiając miliony purpurowych drobinek. - I łatwo poszło.

- Słaby z ciebie wizualista, Malfoy - James uśmiechnął się, czego Scorpius nie odwzajemnił. Chwilę milczeli gdy James zdecydował się zadać nurtujące go pytanie. - Jak święta?

Scorpius poczuł, jak w gardle rodzi się ogromna gula, która uniemożliwiła mu zdolność mówienia. Spojrzał na przyjaciela, dość niepewnie się poruszając.

- Dlaczego pytasz o święta?

- Bo wiem, że chciałbyś z kimś o tym porozmawiać. 

- Chcieć to jedno, ale...

- Bez żadnego 'ale' - wtrącił się James, zmieniając miejsce i siadając obok Ślizgona. - Co się wydarzyło w Boże Narodzenie? 

Scorpius zmienił punkt obserwacji na swoje ręce, nerwowo zaciągając rękawy bluzy. Zachowanie przyjaciela bardzo martwiło Gryfona. 

NOWE POKOLENIE - JTHS *ZAKOŃCZONE 17.02.2018*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz