Scorpius trzasnął drzwiami prowadzącymi do swojego dormitorium i pełen gniewu złapał się za głowę. Czuł się bezradny, przy czym towarzyszyło mu gniewne nastawienie, które rozładował na swojej dziewczynie.
Uderzył pięścią w ścianę i wściekły usiadł na łóżku. Na jego szczęście był sam i nie musiał udawać, że u niego jak zawsze wszystko w porządku. Podciągnął prawy rękaw swojej bluzy i podrapał się w przedramię.
Tak strasznie go swędziało i drażniło, że gotów był wyrwać sobie kawałek zbędnej skóry.
Opadł na łóżko i zasłonił dłońmi oczy, ciężko oddychając.
Był wściekły, a zarazem załamany, że dziewczyna nie dała mu szansy na wyjaśnienie swojej sytuacji. Poczuł, jak serce rozrywa mu na kawałki bo Ukochana osoba, nie okazała mu wsparcia i zrozumienia. A był święcie przekonany, że w każdej sytuacji może na nią liczyć.Dziewczyna od ich powrotu po świętach do Hogwartu, zachowywała się bardzo nieufnie. Mógł spodziewać się po niej wszystkiego, ale nie tego, że będzie go osądzać o przejście na ciemną stronę mocy.
Długo tak leżał, poświęcając trochę czasu na przemyślenia. Dopiero po chwili dotarło do niego, że w kółko myśli o tym samym, nie wyciągając z tego żadnych wniosków oprócz tego, że został sam.
Usłyszał ciche pukanie do drzwi i podniósł się na łokciach, oczekując wejścia źródła głosu.
- Można? - dostrzegł Jamesa, na którego policzkach gościły rumieńce. Delikatnie się uśmiechał, wciąż stojąc z drzwiami.
- Wejdź - odpowiedział, starając się o naturalny ton głosu. Zaciągnął rękaw i wypuścił z ust powietrze. Potter nic nie mówiąc, zamknął za sobą drzwi i chowając ręce do kieszeni spodni, oparł się o parapet obok łóżka Ślizgona.
- Chcesz porozmawiać? - zapytał, niepewnie spoglądając w zamglone tęczówki przyjaciela.
- Nie wiem, James - poruszył bezradnie głową, spoglądając na podłogę. - To zbyt skomplikowane.
- Myślę, że mamy dużo czasu - uśmiechnął się, siadając na parapecie. - O co poszło z Alicją?
Scorpius wstrzymał na chwilę oddech, wiedząc, że nie da rady mu wszystkiego wyjaśnić.
- Zerwaliśmy... chyba.
- Co? Dlaczego? Przecież między wami wszystko było dobrze! - James nie mógł uwierzyć słowom przyjaciela. Patrzył na niego, gdy ten posmutniał i nawet na niego nie patrząc, bawił się palcami składając swoją wypowiedź.
- Związek jest czasem jak bańka mydlana - powiedział, wyciągając różdżkę po czym machnął nią, a z jej rdzenia, wyleciała duża, różowa bańka. - Łatwo przyszło - powiedział, po czym delikatnie ją dźgnął, a ta rozprysnęła się, pozostawiając miliony purpurowych drobinek. - I łatwo poszło.
- Słaby z ciebie wizualista, Malfoy - James uśmiechnął się, czego Scorpius nie odwzajemnił. Chwilę milczeli gdy James zdecydował się zadać nurtujące go pytanie. - Jak święta?
Scorpius poczuł, jak w gardle rodzi się ogromna gula, która uniemożliwiła mu zdolność mówienia. Spojrzał na przyjaciela, dość niepewnie się poruszając.
- Dlaczego pytasz o święta?
- Bo wiem, że chciałbyś z kimś o tym porozmawiać.
- Chcieć to jedno, ale...
- Bez żadnego 'ale' - wtrącił się James, zmieniając miejsce i siadając obok Ślizgona. - Co się wydarzyło w Boże Narodzenie?
Scorpius zmienił punkt obserwacji na swoje ręce, nerwowo zaciągając rękawy bluzy. Zachowanie przyjaciela bardzo martwiło Gryfona.
CZYTASZ
NOWE POKOLENIE - JTHS *ZAKOŃCZONE 17.02.2018*
Fanfiction*Opowiadanie niezgodne z kanonem* To słuszność idei zaprowadzi nas do sukcesu, nie liczba jej wyznawców ~ Remus Lupin James Potter, Teddy Lupin, Hugo Weasley i Scorpius Malfoy przyjaźnią się ze sobą od pierwszego roku nauki w Hogwarcie. Wspólnie zm...