23. Tak trudno Huncwotem być...

Zacznij od początku
                                    

- Czyli to ja jestem problemem?

- Nie szukaj dziury w całym, Ted. 

- Niczego nie szukam, chce tylko, by między nami wszystko było jasne. 

- To rozmawiaj z nami! - Weasley nie wytrzymał i uniósł głos na przyjaciela. James, tak samo jak Teddy, był zdumiony reakcją przyjaciela i obaj zastygli w bez ruchu. Hugo zbliżył się do Lupina i spojrzał mu prosto w oczy. - Gdzie tak często znikasz? 

Teddy nic nie odpowiedział. Przyjaciele mierzyli się wzrokiem, gdy z głębi korytarza usłyszeli płacz dziewczyny. Odwrócili się w kierunku źródła głosu i dostrzegli zapłakaną Alicję, która kierowała się w stronę drzwi wyjściowych. Po chwili, jakby niczym nie wzruszony, maszerował Scorpius. Gdy mijał przyjaciół, wyciągnął tylko dłoń i zwrócił się do nich chłodnym tonem. 

- Nie próbujcie za mną iść, muszę pobyć sam. 

Przyjaciele odprowadzili go wzrokiem do schodów, które kierowały do lochów. Słyszeli tylko dźwięk jego kroków, które po chwili ucichły. Spojrzeli po sobie, nie wiedząc co dalej robić. Cisza trwała dobrą chwilę, gdy Teddy spojrzał na prawą dłoń, na której znajdował się zegarek. 

- Wybaczcie, ale mam sprawę do załatwienia - wyszeptał, czując narastającą złość ze strony Hugona. 

- Pójdziemy z tobą - powiedział James, próbując załagodzić sytuację, gdy Hugo zaciskał pięści.

- Nie trzeba, zobaczymy się później. - puścił przyjaciołom oko i szybko pomaszerował w głąb korytarza, zostawiając ich w drodze do wieży Gryfonów.

- Nie mam już na to wszystko siły. - powiedział zdenerwowany Hugo, odwracając się i udając w kierunku Pokoju Wspólnego Puchonów. 

James został sam, czując jak paraliżuje go ból głowy i uczucie, którego teraz nie potrafił zidentyfikować. 


Od sobotnich wydarzeń minęły dwa dni. Między przyjaciółmi wytworzyła się pewna bariera, której nie potrafili przełamać. Stali się wobec siebie nieufni i opryskliwi. 

Najgorzej znosił to James, którego ból głowy z każdym dniem nasilał. Nie dość, że cała czaszka strasznie mu pulsowała, to jeszcze nie mógł podzielić się swoim stanem z najlepszymi przyjaciółmi. 

Siedział na Eliksirach, w ławce z Teddy'm, który zajęty był rozszyfrowywaniem przepisu na wywar żywej śmierci. James nie mógł się skupić, a gdy zbliżył się do niego Teodor Nott poczuł uciążliwy zapach stęchlizny. 

- Coś nie tak, panie Potter? - zapytał, obojętnie na niego patrząc. 

- Wszystko w porządku - wymamrotał w odpowiedzi, patrząc do swojego podręcznika. 

- Pragnę pana poinformować, że zostało trzydzieści minut zajęć a w pana kociołku nadal nic nie ma - dopiero teraz Teddy skupił swoje spojrzenie na Jamesie, który wydawał się blednąć z każdą chwilą. Niespokojnie poruszył się na krześle i zaryzykował, zwracając się do profesora. 

- Pomogę Jamesowi, zdąży przed końcem zajęć - Nott popatrzył na Lupina, następnie wracając do Pottera. Chyba sam się domyślił, że coś jest nie tak. - Nalegam. 

Ogarnęło go chłodne spojrzenie profesora, który po chwili wrócił na początek komnaty. Teddy upewnił się, że nie są obserwowani i zwrócił się do przyjaciela. 

- James, co jest? Fatalnie wyglądasz...

- Wszystko gra, tylko od dłuższego czasu męczy mnie ból głowy.

NOWE POKOLENIE - JTHS *ZAKOŃCZONE 17.02.2018*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz