Część Bez tytułu 55

Start from the beginning
                                    

-A ja pochodzę z rodziny od małp- dodałam z ironią. 

-To już wiem po kim masz taki charakterek. 

-Jak ja cię ...- podniosłam rękę lecz ten ją zdążył złapać.

-Proszę nie pakuj się już w kłopoty siedź po prostu na dupie. 

-Jak mam się nie pakować?! Ktoś mi dom prawie spalił!- wyprowadził mnie z równowagi. 

-Ehhh ja idę, do zobaczenia- dodał markotnie. 

-Jak do zobaczenia jak sam nie chciałeś się spotykać!

-Wierzysz w to że się nie spotkamy?- spojrzał na mnie unosząc brew. 

-Może- skrzyżowałam dłonie. 

-Pfff naiwna- prychnął i odszedł. Tak się zastanawiam czy ty Hyungwon naprawdę myśli, że ja nie wrócę po Sugę? To mój brat do cholery! I to ja jestem naiwna?  Raczej on bo mi zaufał. Ruszyłam w stronę tego domu nagle czując wibrowanie stojąc przed drzwiami. Wzięłam komórkę do ręki czytając wiadomość.

OD: ZASTRZEŻONY 

Pora zabawić się w kotka i myszkę... Poszukiwania czas start :3 

Czyli już tam Sugi nie ma, aish zabije się. Czemu od razu po niego nie poszłam? Kolejny raz go straciłam. Wróciłam cała zmęczona do szpitala zauważając przed budynkiem wóz policyjny. Czyżby Jimin się odnalazł? Szybko wbiegłam do środka słysząc jak ktoś krzyczy. 

-To ona!!!- wbiegłam do sali gdzie znajdował się Jeon.

-Jeny jesteś- ktoś złapał mnie w tali podnosząc do góry przy czym okręcając.

-Puść mnie- zaczynałam się dusić przez tą osobę. 

-Boram jak dobrze, że się odnalazłaś- powiedział z troską Jin. 

-Co?- zdziwiłam się, nagle opuścił mnie Rap. 

-Kochanie- zobaczyłam jak Kook próbuje odczepić kable od ciała więc do niego podbiegłam. 

-Jeon nie odrywaj tego. 

-Muszę cię przytulić- podeszłam do łóżka kładąc się obok niego. 

-Martwiłem się że i ty znikłaś- powiedział kołysając mną. 

-Co robi tu ta policja?

-Kazałem zadzwonić Hobiemu na policję bo myślałem, że ktoś cię porwał albo ci groziło niebezpieczeństwo- odpowiedział z sztucznym uśmiechem Jeon. 

-Słucham? Nie było mnie kilka minut- spojrzałam na niego.

-Minut?!- wykrzyczał J-hope jedząc pizzę- Chyba godzin! Baliśmy się o ciebie. 

-Durni wy a właśnie! Słyszałam Sugę! 

-Co?-spojrzeli na mnie nie dowierzając a ja wszystko im opowiedziałam. Minęło trochę czasu za nim mogli dojść do siebie i poukładać wszystko w całość. Po tym jak chłopcy dyskutowali ja patrzyłam na Kooka. Miał całą twarz zabandażowaną, było mi bardzo głupio bo czułam się winna temu wszystkiemu. Przejechałam po jego policzku ten sykną z bólu.

-Przepraszam kochanie- pocałowałam go w usta co tylko i piękne oczy miał widoczne.

-Nic się nie stało- oddał pocałunek.

-Ej tylko się nie rozpędzajcie tu! - usłyszeliśmy zachrypnięty głos Hobiego .

-Ty i tak jesteś zajęty żarciem!- krzykną gniewnie Kook.

NAWET JEŚLI MIŁOŚĆ NIE TRWA WIECZNIE II JUNGKOOK NR.2Where stories live. Discover now