Część Bez tytułu 34

Start from the beginning
                                    

-Spadaj. 

-Sama się zbadaj.

-Wal się- zdenerwowana wyszłam z pokoju. 

-To ty jedziesz ze mną?- spytał V stojąc obok auta. 

-Tak- wsiadłam trzaskając drzwiami. 

-Trochę ostrożnie bo mi auto rozwalisz- zaśmiał się. 

-Skończyłeś? Jak tak to jedź- spojrzał na mnie unosząc brew. 

-Yyy okre...

-Jak zapytasz czy okres to w mordę ci dam- powiedziałam przez zaciśnięte zęby. 

-A tak?

-Nie! Nie mogę mieć zły dzień tylko od razu kur*** okres?! -spojrzał na mnie wracają wzrokiem z powrotem na drogę. Chodziliśmy po sklepach jak idioci, nie wiedząc w ogóle co kupujemy ale w dupie. Zaczęłam Bawić się pierścionkiem zaręczynowym od Kooka, który jest piękny.

-Nie mógł postarać się i lepszego ci kupić?- usłyszałam srogi głos Tae.

-Słucham?

-Brzydki szmelc jak nie wiem. 

-Słuchaj no...- przystanęłam patrząc na niego gdy on zrobił to samo.

-Słucham- zapytał pewny siebie. 

-Nie wiem o co ci chodzi ale ten pierścionek jest najpiękniejszą rzeczą jaką kol wiek dostałam.

-Co chcesz ode mnie? Czego pragniesz?- spytał patrząc na mnie czule.

-hę? Nie rozumiem twojego pytania. 

-Dam ci wszystko, czego chcesz?- w jego głosie tkwiła nadzieja. 

-Daj mi być twoją przyjaciółką. 

-Co?! Mogę dać ci dom, ogródek, ciuchy a nawet żoną a ty prosisz tylko o zostanie  moją przyjaciółką?!

-Musi ci być teraz przyjemnie bo myślisz, że jesteś w stanie wszystko kupić ponieważ jesteś mega gwiazdą ale nie Tae. Nie możesz wszystkiego załatwić forsą a zwłaszcza nie możesz kupić moich uczuć, ałłł!

TAEHYUNG POV

Nagle ktoś od tylu zaczął wykręcać rękę Boram, czym sprawił jej tym ból. Następnie nim się spostrzegłem przerzucił ją za plecy. Stojąc nie wiedząc jak zareagować zauważyłem, iż był to mój ochroniarz.

-Kai, co robisz? Puść ją- mężczyzna spojrzał na mnie i po chwili ją uwolnił.

-Kretyn! Kim ty jesteś, że masz czelność coś ta takiego robić?

-Żyjesz? Żyjesz- powiedział srodze ale zabawnie na co wywołało u mnie głośny śmiech.

-I z czego rżysz?- wykrzyczała lustrując mnie z nerwów. 

-Ooo...- obrońca biorąc zamach chciał uderzyć dziewczynę, lecz nie pozwoliłem na jego gest.

-Nie waż się podnosić na nią nigdy w życiu ręki. 

-Ale szefie mam cię chronić, a ta paskuda...

-Jaka paskuda?!- wykrzyczała na Kaia robiąc się czerwona jak burak. 

-Kai to jest moja, eh no ta jenyy- nie wiedziałem nagle jak ją nazwać. 

-Przyjaciółka, jestem twoją przyjaciółką- powiedziała unikając mojego wzroku. 

-Właśnie, więc jeśli jeszcze raz podniesiesz na nią rękę od razu wylatujesz z pracy- upomniałem mężczyznę. 

-Dobrze, przepraszam panienkę- powiedział z powagą. 

NAWET JEŚLI MIŁOŚĆ NIE TRWA WIECZNIE II JUNGKOOK NR.2Where stories live. Discover now