12. Zawsze może być gorzej, nawet jak jest już najgorzej

Start from the beginning
                                    

  Nazwiska Potter i Lupin były jednymi z najbardziej rozpoznawalnych w magicznym świecie. Każdy znał historię chłopców, których rodzice zginęli w walce przeciwko Voldemortowi, stając po stronie Zakonu Feniksa.   

Ponownie spojrzał na księżyc. 

Teddy nie odziedziczył po ojcu likantropii, a więc na pewno nie przemieni się w wlikołaka. Może to zabrzmieć nieco absurdalnie, ale żałował, że nie ma tej samej przypadłości, na którą cierpiał jego ojciec.   

Spojrzał na wytarty zeszyt, pieszczotliwie gładząc go po okładce. Przewertował strony, ponownie zatapiając się w co poniektórych treściach, które tak naprawdę potrafił recytować z pamięci.

Przez większą część pamiętnika czytał o tym, jak razem z Syriuszem, Jamesem i Peterem wymykali się z dormitorium, by wykraść smakołyki z kuchni, albo o tym jak wspólnie obmyślają kolejne pułapki na Ślizgonów. Między pełnymi przygód i szlabanów treści dochodził do momentu, gdzie obok daty widniał czerwony napis "pełnia". Zapiski były krótkie, bezbarwne i często pełne błędów stylistycznych i ortograficznych. Jego ojciec był jednym z najlepszych uczniów, a popełniał najprostsze błędy w swoich prywatnych zapiskach. Chciał choćby na chwilę stać się wilkołakiem, by zrozumieć, przez co musiał przechodzić jego tata.  

Tak bardzo za nim tęsknił. 

Wypuścił głośno powietrze, przecierając zmęczony oczy. Spojrzał na fotel przy kominku, a następnie na małą sofę w rogu pokoju.

Delikatnie się uśmiechnął, uwalniając myśli od pamiętnika.

Nie tylko sprawa rodziców była jego zmartwieniem.
Na owych miejscach najczęściej, zasiadała pewna rudowłosa Gryfonka. Uwielbiał przyglądać się jej, gdy zatopiona była w lekturze książki, albo gdy trzeci raz przepisywała referat na nowy pergamin, bo twierdziła, że za mało się starała, by praca wyglądała estetycznie.   

Lubił jej piegi i to, jak się rumieni po każdym usłyszanym komplemencie. Zawsze była w cieniu Lily. Nie rozumiał dlaczego... Miała hipnotyzujące spojrzenie, poruszała się z niezwykłą gracją i zawsze prezentowała się nad wyraz olśniewająco.   

  Jego zauroczenie trwało od dwóch lat, gdy to w wakacje uczył ją latać na miotle. To nie tak, że nie potrafiła, po prostu za tym nie przepadała. Dała się jednak namówić Teddy'emu, żeby ten podjął wszelkich starań, by zaszczepić w Gryfonce miłość do latania. Spędzili całe wakacje razem na lataniu, długich wieczornych spacerach i rozmowach na temat przyszłości. Potrafił doskonale maskować swoje uczucia. Nikt nie wiedział, jak ważna jest dla niego Rose Weasley.   

Tak mu się przynajmniej wydawało.

Postanowił wziąć prysznic i położyć się spać. Jednak zauważywszy ruch w głębi pokoju, poprawił się na swoim miejscu i obserwował.

- Jest tu kto? 

- To tylko ja - usłyszał znajomy szept, a jego oczom ukazała się Katie. Wychodziła z dormitorium, ubrana w podkoszulek i dresowe spodnie. Włosy miała spięte w byle jaki kucyk, a oczy wydawały się być pozbawione blasku. Teddy odsunął się nieznacznie, by zrobić miejsce przyjaciółce, która bez słowa je zajęła. Chwilę siedzieli w ciszy, gdy Katie oparła głowę o jego ramię.

- Wszystko w porządku? - wyszeptał, obejmując ją ramieniem. Czuł, że tego właśnie potrzebuje. Katie wtuliła się do przyjaciela, cicho wzdychając

- Mogę ci zaufać? - również szeptała, patrząc przez okno na ugwieżdżone niebo.

- Oczywiście - ponownie zapadała cisza, która nie była jednak krępująca

NOWE POKOLENIE - JTHS *ZAKOŃCZONE 17.02.2018*Where stories live. Discover now