|41|

80 12 1
                                    

Gdy kończę śpiewać piosenkę mam łzy w oczach. Czuję się dziwnie, niechciana, odtrącona. Mi nigdy nikt nie poświęcał czasu na czytanie bajek lub śpiewanie kołysanek. Delfina była najważniejsza w mojej rodzinie. Oczkiem w głowie zarówno jej jak i moich rodziców. Ja byłam podrzutkiem. W końcu tak mnie traktowano. Udaję się do łazienki, aby przemyć twarz wodą. Czuję jak ktoś obejmuje mnie w talii jednocześnie całując mnie po szyi. Czuję dreszcz, przyjemny dreszcz. Uwielbiam takie momenty, w których mężczyzna wie jak zadowolić zmęczoną kobietę. Adrahil od zawsze wiedział jak to zrobić. Odwracam się w jego stronę. Patrzymy chwilę na siebie, a następnie łączymy usta w całość. Zaplatam swoje palce w jego ułożone na żel włosy, a on przyciąga mnie do siebie. Nasz pocałunek trwa dobrych kilka minut.

- O czym myśli moja księżniczka? - pyta.

- O swoim księciu, który ją całuje.

Jestem przygnieciona do umywalki więc nie mam jak się poruszyć. Nasz słodki pocałunek przerywa telefon chłopaka. Odbiera. Mija może minuta kiedy rozłącza się.

- Muszę wyjść. Kolega ma problem i chce abym pomógł mu go rozwiązać - mówi do mnie lekko zasmucony. - Wrócę za niedługo.

Kiwam głową, lecz nie za bardzo wiem w jakim celu. W celu, że się zgadzam czy po prostu "idź". Całuje mnie na pożegnanie i już go nie ma. Udaję się do kuchni napić się wody. Spoglądam na zegarek jest godzina wpół do dziewiątej. Trochę się dziwię, że jego kolega dzwonił akurat teraz. Jednak postanawiam się nie denerwować i nie szukać dziury w całym. Nagle robię się senna. Idę do swojego pokoju i próbuję zasnąć. Nie ma mowy. Leżę i jak głupia patrzę się w sufit. Dociera do mnie, że brakuje mi obok Adrahila. W końcu to przy nim czuję się bezpiecznie. Około godziny drugiej słyszę głośny trzask. Tak okropny, że podskoczyłam na łóżku. Udaję się do kuchni i widzę chwiejącego się chłopaka. Ledwo trzyma się na nogach.

- Coś ty zrobił? Co się stało? - pytam.

- Odwal się - burczy.

- Chcę Ci pomóc...

- Chcesz mi pomóc? Zejdź mi z oczu.

- Jesteś pijany... - kompletnie nie rozumiem jego reakcji.

- Nie twój interes suko. Jazda do siebie.

Że jak? Ja suką. No chyba nie. Nie pozwolę się tak traktować. Nie byłam i nie jestem suką. I nigdy nią nie będę

- To ty zniknij z mojego życia! Raz na zawsze! - krzyczę.

Podchodzi i uderza mnie w twarz. Chce mi się płakać. Udaję się do swojego pokoju zalana łzami. Jak on mógł! Jedno jest pewne nie zostanę tutaj ani chwili dłużej. Pakuje się jutro i wyjeżdżam. Boję się zasnąć. Czuję jak cała trzęsę się ze strachu i lęku. Nie zasłużyłam na taki los. O nie! Około godziny piątej udaje mi się zasnąć, ale nie na długo. Śpię tylko półtorej godziny. Wstaję, idę do łazienki. Następnie szykuję jedzenie na drogę i zaczynam się pakować. Wystawiam walizkę z pokoju i ustawiam ją przy drzwiach. Kątem oka zauważam Adrahila. Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Naprawdę chcę by przestał dla mnie istnieć.

- Keyo...

- Odwal się - mówię.

- Przepraszam nie chciałem.

- Ty nigdy nic nie chcesz! - krzyczę. - Zgrywasz niewiniątko, a potem się wyżywasz. Podoba Ci się to? - jestem wściekła. - Jeśli tak znajdź sobie inną szmatę, która pozwoli Ci na wszystko.

- To nie tak. Byłem pijany. Każdemu się zdarza. Ale trzeba to wybaczyć - zaczyna się tłumaczyć.

- Nie jestem twoją niewolnicą. Mam prawo robić to co zechce. I nie w tym twój interes.

Idę do przedpokoju i chowam przygotowane kanapki.

- Wydaje mi się czy już na ten temat rozmawialiśmy - zauważa.

- Wyjeżdżam. Nieodwołalnie i bezterminowo - informuję go.

Łapie mnie za nadgarstek i przyciąga do siebie.

- Ile razy mam Ci powtarzać, że jak tylko stąd wyjdziesz stanie się coś okropnego.

Mam dość twoich wyzwisk i traktowania mnie jak śmiecia.

Całuje mnie jednak ja go odpycham.

- Nigdy więcej tego nie rób. Słyszysz! Nigdy więcej. Te usta nie są stworzone dla Ciebie.

Wyrywam się z jego objęć. Wychodzi wściekły. Zastanawiam się dokąd pójść. Jeśli pójdę do Javiera chłopak się domyśli, że u niego jestem. Jeśli natomiast wybiorę się w kierunku Christiana będzie musiał porzucić dotychczasowe życie i przyjechać z trasy. Zjawiam się w salonie. Tyłem do mnie stoi on. Zauważam, że usiadł i zaczyna płakać. Cali pojawia się po chwili i od razu podchodzi do chłopaka.

- Wujku co ci jest?

- Chodź do mnie mała - mówi i wyciąga w jej kierunku ręce.

Robi mi się głupio. Przecież moja matka też piła owszem pamiętam jak robiłam jej awantury, ale nigdy bym jej nie zostawiła. Niezależnie od tego jak bardzo działała mi na moje zszargane nerwy. Cali się do niego przytula. Przez cały czas widzę łzy w jego oczach.

- Nie odchodźcie. Proszę zostańcie. Błagam.

- Dość - mówię i podchodzę do niego.

Klękam na kolanach i biorę jego głowę w swoje ręce.

- Nie odejdziemy. Przestań płakać. - mówię ze spokojem. - Zareagowałam tak bo zachowałeś się nieprawidłowo.

Wyciera łzy z policzków i patrzy mi głęboko w oczy. Wstaje i przytula. Nie zamierza tak łatwo wypuścić mnie z objęć.

- Kocham Cię - mówi.

- Ja też cię kocham.

Nie potrafię. Tak bardzo go kocham, że nie potrafię od niego odejść. Mam tylko nadzieję, że tego nie pożałuje. Jego płacz obudził we mnie litość.

- Obiecuję, że to się nie powtórzy.

- Cii już nic nie mów.

Ponownie wyciera łzy, które przez ostatnie kilka minut nie mogły przestać płynąć. Patrzy na mnie i na Calistę. Widzi jak dziewczynka jest smutna. Ni stąd ni zowąd każe nam się ubierać.

- Na ciebie czekam tylko piętnaście minut i ani sekundy dłużej.

Uśmiecham się i kiwam głową. Jestem gotowa po dziesięciu minutach. Ubieram się w czarne krótkie spodenki oraz białą luźną bluzkę, na nogach mam czarne vansy.

- Zwinnie i szybko - chwali chłopak i całuje mnie przelotnie w usta.

Calista jest szczęśliwa. Skacze z radości i wesoło podśpiewuje piosenkę. Idę obok Adrahila i trzymamy się za rękę. On prowadzi nas aż do wesołego miasteczka. Patrzę zdziwiona na małą i widzę w jej oczach błysk. Oglądam wszystko po kolei mając ją na oku. Boję się, że ten, który ją porwał zrobi to ponownie. Gdy znika mi z oczu na sekundę już idę jej szukać. Podczas takich poszukiwań wpadam na... Christiana.

- O Keya nie za stara jesteś na takie zabawki?

- Hejeczka. To samo mogę powiedzieć o tobie.

Podchodzi i przytula mnie. Jego mięśnie są bardziej napięte niż parę lat temu. Czuję się dość dziwnie bo lepiej mi jest jednak w ramionach Adrahila.

- Kurczysz się czy jak? - pyta.

W mojej odpowiedzi słyszy tylko śmiech. Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Właściwie już od kilku miesięcy zauważyłam, że zamiast być wyższa zaczynam się kurczyć.

- Niestety nie wiem co się ze mną dzieje.

- Zakochałaś się - puszcza do mnie oczko.

Czuję jak rumieniec wkradł mi się na policzki. Nagle robi się cholernie gorąco.

- Ohoho... jaki rumieniec na twarzy. Chyba Ci słodzę skarbie.

- Nawet nie wiesz jak bardzo - mówię piskliwym głosem.

Śmieję się. Po chwili zjawia się Calista, która uśmiecha się nieufnie w jego stronę.

Królowa |ZAKOŃCZONE|Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang