|34|

110 13 2
                                    

Jestem wściekła. Denerwuje mnie to, że kiedy Adrahil doprowadza mnie do szału chcę zrobić to co powiedziałam, a on i tak mi na to nie pozwalał.

To chodź i sobie ją weź.

Przez cały czas to zdanie brzęczy mi w uszach.

Ja zamiast iść po tą walizkę stoję jak kołek wbity w ziemię. Zdejmuje małą z rąk.

-Poczekaj chwilę - mówię.

Kieruję się w stronę domu. Otwieram drzwi. Jestem zła więc nie radzę mu, aby jeszcze bardziej mnie wkurzał. Mogę dostać ataku. Oglądam się dookoła, ale nigdzie nie widzę chłopaka ani walizki. Po kilku sekundach czuję jak ktoś przyciąga mnie do ściany i całuje tak, aż zabrakło mi tchu. Nie próbuje się wyrwać bo wiem, że to nie ma sensu. Adrahil jest silniejszy ode mnie, niestety. Kilka chwil później słyszę cichy szept, który potem staje się normalnym mówieniem.

- Przyprowadź Cali. Mieliśmy umowę. Pamiętasz?

- Jaką umowę człowieku? - pytam wkurzona. - Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jesteś kłamcą.

Odbijam się od ściany sprawiając, że to teraz on ma z nią większą styczność. Widzę, w jego oczach złość.

- Pozwól nam odejść. Tak będzie najlepiej.

- Po moim trupie.

- Co wy robicie? - pyta Calista, która właśnie weszła do domu.

Teraz przyszła kolej na Adrahila odbija się od ściany, a ja upadam. Z kolei on upadł na mnie. Cali jest w szoku gdy widzi co my wyprawiamy.

- Bawimy się z ciocią.

Przewracam się na brzuch. Teraz ja leżę na nim.

- Oddaj mi tą walizkę.

- Ukryłem ją tam, gdzie nikt jej nie znajdzie. Musicie zostać - odpowiada z uśmiechem.

Wstaję i przeczesuje niemal cały dom, każdą jedną półkę.

- Cholera - klnę.

Słyszę śmiech chłopaka. Odwracam się. Zwija się ze śmiechu. A Calista patrzy raz na niego, a raz na mnie. Kładę swoją rękę na czole. Po kilku minutach dziewczynka podchodzi do chłopaka.

- Wujku... proszę oddaj cioci walizkę... niech załatwi to co musi...

Przestał się śmiać. Bierze małą na ręce.

- Wiesz dlaczego ciocia się spakowała?

Cali pokręciła głową.

- Ciocia przeczytała listy, które były niegdyś kierowane do mnie - mówi. - Od mojej dawnej dziewczyny i twojej babci a cioci Keyi mamy. Mam nieciekawą przeszłość dlatego wróciłem i jestem - wzdycha ciężko. - Mam żal do twojej cioci, że przeczytała moje listy bo to nie ładnie. Zgodzisz się ze mną?

Falista skinęła, że się zgadza.

- Dlatego się pokłóciłem z twoją ciocią i przez złość powiedziałem, że cię nie chcę. Ale... Jeny nie chcieć takiego aniołka jak ty to grzech. Zostaniesz?

- Ciociu - zwraca się do mnie.

- Znalazłam już dla nas dom - pokazuję dom w telefonie, który wybrałam.

Ponownie rozwścieczam Adrahila. Zdejmuje małą z rąk.

- Idź do siebie - mówi. - Ja muszę porozmawiać z Keyą.

Gdy odprowadza ją wzrokiem do jej pokoiku przenosi go na mnie. Chce mi się śmiać. Teraz role się odwróciły. On jest wściekły. Stoję i patrzę na niego. Bez zastanowienia popycha mnie, a ja opadam na kanapę. Gdy próbuje się bronić blokuje moje ręce. Jego oddech zrobił się cięższy niż zwykle. To jest słodkie. Uśmiecham się i udaję, że nic sobie z tego nie robię.

- Za kogo się uważasz? Dlaczego to robisz?

- Uważam się za kobietę, która nie da sobą manipulować - odpowiadam lekko poirytowana. - Powiedzmy sobie szczerze, to jest manipulacja. Udajesz miłego a tak na prawdę masz w sobie coś z potwora. Wypuść mnie i małą, mam Cię powyżej uszu - przerywam. - Robię to, ponieważ zależy mi na tym, aby Cali była bezpieczna. No wiesz... też złożyłam obietnicę, że nic się nie stanie.

- To ty jesteś potworem - odpowiada z wyrzutem. - Masz mnóstwo tajemnic, o których ja nie mam żadnego pojęcia. Ale cholera jasna kiedyś też byłem w twoim życiu - jego mięśnie napinają się coraz bardziej. - Nie. Nie wypuszczę was. Ciebie za bardzo kocham abym pozwolił Ci odejść. A ta mała. Jest dla mnie jak córka. Po moim trupie stąd wyjdziecie.

- Wyjdziemy stąd jak tylko nie będziesz wiedział - mówię. - Znajdę tą przeklętą walizkę. Wywrócę całą chałupę do góry nogami. Ale ją znajdę. Przysięgam!

- Tylko waż się stąd wyjść a ja za siebie nie ręczę. Rozumiesz?

Śmieję się.

- A co mi zrobisz?

- Zabiję Cię - odpowiada z kamienną twarzą.

Przestaję się śmiać. Nie rozumiem za bardzo co ma na myśli. Zabije mnie proszę bardzo, to będzie lepsze od spróbowania samobójstwa. No chyba, że zabije mnie tą swoją piękną mową ciała. Chodź teraz na samą myśl zebrało mi się na wymioty.

- A co będzie z Calistą?

- Nad nią jeszcze nie myślałem. Ale nie martw się nic jej nie będzie.

- Nie zabijesz mnie. Nie będziesz w stanie tego zrobić. Jeśli mnie kochasz to mnie nie zabijesz.

Przez moment w kącikach jego ust dało się zauważyć uśmiech. Niestety po chwili znika.

- Jeszcze się zdziwisz - jego oczy zrobiły się czarne.

Przestraszyłam się. Nie zważając na to, że Cali jest w drugim pokoju, a nawet o niej zapominając biorę głęboki oddech i zamykam oczy.

-Kryminalista! - krzyczę po chwili.

Jednak mój krzyk na cały dom został stłumiony... pocałunkiem...

Królowa |ZAKOŃCZONE|Where stories live. Discover now