- Nie Keya. Znajdę sposób aby cię uratować.
Coś mnie olśniło. Nie wiem jakiego mam raka i jakie mam szanse przeżycia i ile czasu mi zostało. Spoglądam na Caspiana. Uśmiecham się.
- Może wcale nie będzie sposobu aby mnie ratować...
- Nie mów tak... - mówi i kręci z przerażenia głową.
Łapię go za rękę i idziemy na przystanek. Bus ma przyjechać za pięć minut.
- Co ty wyrabiasz! - pyta.
- Sprawdzam coś.
Do szpitala dotarliśmy w ciągu 15 minut. Zamierzam spotkać się ze swoim lekarzem. Podchodzę do pielęgniarki. Pyta mnie o nazwisko lekarza.
- Adrahil jak nazywał się mój lekarz, który mnie badał? - pytam.
- Isidro...Isidro Costa - pstryka palcami jakby właśnie odkrył nowy wynalazek.
Pielęgniarka mówi mi gdzie go znajdę. Udaję się w tym kierunku bez żadnych problemów. Doktor widząc mnie jest w szoku.
- Dzień dobry - mówię.
- Witam pani Adarion. Czemu zawdzięczam tą niezapowiedzianą wizytę?
- Przychodzę się zapytać o wyniki moich badań. Chciałabym się dowiedzieć jakiego mam raka oraz, w którym miejscu się on znajduje.
Doskonale pamiętam, że robiłam badanie tydzień po wyjściu ze szpitala. A na takie badanie czeka się nawet dwa tygodnie. Na moje szczęście w tym samym czasie wchodzi pielęgniarka. Trzyma moje badanie. Widzę swoje nazwisko. Bez słowa podaje teczkę doktorowi po czym wycofuje się mówiąc ciche do widzenia.
- Hmm... - lekarz patrzy na wyniki ze stoickim spokojem. - Oto pani badanie - wręcza mi teczkę.
Widzę szok na jego twarzy i uśmiech w oczach. Jest to dla mnie istotne i zastanawiam się co go tak zszokowało. Patrzę na wyniki, ale niewiele z nich rozumiem. Doktor bacznie się mi przygląda.
- Pani Keyo. Dobra wiadomość - mówi z pewniejszym uśmiechem. - Rak się cofnął.
Wbiło w ziemię. Mój dar pomógł. Choroba się cofnęła. Przestanę wreszcie pisać w głowie przykre i smutne scenariusze dotyczące mojego dotychczasowego życia. Nareszcie jestem pewna, że ten dar mi pomógł. Mimo wszystko.
- Jak to? - pyta Adrahil.
Z tego całego zamieszania kompletnie zapomniałam o nim. Że tu właśnie z nim przyszłam.
- To po prostu cud, który zdarza się raz na milion - mówi lekarz z wielką radością. - Ktoś nad panią czuwa. Widać ma pani coś do załatwienia skoro anioł nie pozwala pani odejść - puszcza mi oczko.
Moja twarz w moment staje się poważna. No cóż... na słowo "anioł" zeaguje źle. Wiem, że to są istoty, które nas chronią. Ale teraz mówi się, że "aniołem" jest samobójca. A ja nie jestem samobójcą. Gdybym chciała się zabić nawet Javier by mi nie pomógł.
- To niesamowite! - Adrahil niemalże skacze ze szczęścia. - Nareszcie nie muszę się martwić, że gdy się obudzę już cię nie będzie - przytula mnie do siebie.
Ale ja chcę... aby był z tą dziewczyną kimkolwiek ona była. Nie mam w niej rywalki. Nie chcę mieć wrogów. I tak mam ich za dużo.
Jeśli masz wrogów to dobrze - choć raz się komuś postawiłeś.
Chcę, aby poznał smak prawdziwej miłości i prawdziwego szczęścia. Moja radość jest udawana. Słowa, które chwilę temu usłyszałam od lekarza są moim zbawieniem ale i jednocześnie ostrzem noża, które wbiło się w moje serce. Choć było wymierzone we wroga, a trafiło sojusznika.
Biedny Caspian. Będzie musiał pogodzić się z tym, że już odejdę w innym kierunku.
Mam plan i chcę go spełnić od początku do końca. Daję mu buziaka w policzek. Trochę się uspokaja. Jego radości nie ma końca. W każdym razie muszę troszeczkę udawać. Zamierzam odnaleźć tamtą dziewczynę. Widzę radość Caspiana. I to, że jest w tym momencie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Wracamy do domu. Chłopak robi późny obiad, a ja udaję się do swojego pokoju.
Kto mnie chroni?
YOU ARE READING
Królowa |ZAKOŃCZONE|
RandomOpowieść o 18-letniej dziewczynie, która kocha książki fantastyczne. Nie wie, że posiada nadprzyrodzone moce. Pojawienie się chłopaka... dawnego przyjaciela... całkowicie wywróci jej świat do góry nogami. Okładkę na zamówienie zrobiła @Nikaszko. #17...