|20|

172 21 2
                                    

Zastanawiam się jak powiedzieć chłopakowi, że się myliłam. Jak spojrzeć mu w twarz, w oczy. Po takiej awanturze jaka miała miejsce zaledwie kilka godzin wcześniej. Boję się jego reakcji. Czuję się jak najgorsza, naiwna idiotka. No cóż jestem nią. I przyznaję się bez bicia. Człowiekiem jest łatwo manipulować. Kiedy mówiłam, że kocham Tristana myślałam, że tak jest. A okazuje się, że okłamuję sama siebie. Słynne przysłowie "stara miłość nie rdzewieje" chyba zaczyna się sprawdzać. Znajduję się pod drzwiami domu Adrahila. Domu z mojego snu. Mieszkania, w którym pozwolono mi zamieszkać kiedy ja straciłam zarówno dach nad głową i matkę. Pukam. Drzwi są otwarte. Wchodzę. Mężczyzna siedzi na białej kanapie trzymając się za głowę. Nawet jej nie podniósł, aby zobaczyć kto przyszedł. A jednak wie, że to ja.

- Po co wróciłaś? - pyta.

Słyszę w jego głosie cierpienie. Zdaję sobie sprawę co zrobiłam. A przynajmniej tak mi się wydaje. Ja także cierpię. Z własnej głupoty.

- Wróciłam... cię... przeprosić - odpowiadam.

Zaśmiał się ironicznie. Wstaje z kanapy i patrzy na mnie. Zauważam zaczerwienione oczy. Płakał? Przeze mnie?

- Przeprosić? - prycha. - Księżniczka na początku się kłóci a następnie przeprasza. Ojej jak bardzo musiało zrobić Ci się żal - mówi z kpiną.

A ja w tym momencie myślałam, że się poryczę.

- Adrahil... dość... - rzekłam cichym głosem.

- Co Tristan już Cię nie interesuje? - nie daje za wygraną.

Czuję, że za chwilę wybuchnę płaczem. Nie chcę być beksą w oczach chłopaka. Doskonale wiem, że źle zrobiłam, ale nie musi mnie tak karać. Wiem, że nie mam szans aby mi to wybaczył. Stoję naprzeciwko niego. Nie wiem dlaczego ale coś kazało zarzucić mi moje ramiona na jego szyję. Robię to. Jest w szoku.

No dobra i co teraz?

- Hmm... i co teraz zamierzasz? - pyta.

W jego głosie słychać nutkę radości, która zapewnia mnie, że dobrze robię.

- Coś na pewno - odpowiadam i się uśmiecham.

- Takie coś na mnie nie działa.

- Hmm... to coś jeszcze wymyślę.

Przyciąga mnie do siebie. Patrzymy w swoje oczy.

- Wybaczę Ci... - mówi. - Ale pod kilkoma warunkami.

Warunki będzie mi tu stawiał

Jestem lekko zażenowana taką sytuacją, ale nic nie poradzę. Chcę żeby mi wybaczył. Mam nauczkę do końca życia. Żeby nie być naiwną.

- Jakie?

- Po pierwsze wprowadzisz się tutaj z powrotem, po drugie nigdy nie będziesz się ze mną kłócić, a po trzecie...- waha się chwilę. - Ale to innym razem.

- Innym razem? - powtarzam.

Zaśmiał się. Przez cały czas trzymam swoje ręce na jego szyi, a on stoi i patrzy się na mnie... Tą jakże romantyczną chwilę przerwał nagle dźwięk domowego dzwonka.

- Cholera jasna - mówimy w jednej chwili.

Zostaje zmuszona do powrotu do wcześniejszej pozycji. Chłopak poszedł otworzyć, a ja udałam się za nim. Za oszklonymi drzwiami zauważam Arlę. Szybko się chowam, aby mnie nie zauważyła. Adrahil patrzy się na mnie przez chwilę jednak ja ściszonym głosem odpowiadam, że jest wszystko w porządku. Po czym proszę by poinformował ją, że mnie tu nie ma. On kiwa głową na znak, że rozumie. Po chwili otwiera drzwi.

- Cześć - wita się wesoło. - Zastałam Keye?

- Nie ma jej tutaj - kłamie.

Muszę mu przyznać, że potrafi doskonale kłamać.

- Jak to? - dziwi się. - Przecież miała tu na mnie czekać. Miałam jej powiedzieć o śmierci jej mamy... - dziewczyna kłamie jak z nut.

- Zmarła?

- Taaak. Pewnie to ją dobiło i musiała wyjść - robi minę zbitego szczeniaka. - Biedna dziewczyna. Taka niewinna. Mogę wejść?

- Wiesz... nie za bardzo... - mówi chłopak. - Jestem w trakcie remontu i nie chciałbym, aby coś złego Ci się stało.

- Nooo ok - mówi zawiedziona. - To trzymaj się.

- Cześć - odpowiada.

Gdy drzwi zostają zamknięte ja kieruję się do pokoju. Po chwili dołączył do mnie także chłopak. Jego mina nie wyraża zbyt wiele. Niby jest zamyślony. Niby trochę wściekły. Może zmęczony.

- Nie mówiłaś, że matka Ci zmarła... - mówi po kilkuminutowej ciszy.

- Nie za bardzo mi jej brakuje - odpowiadam szczerze. - Nigdy się mną nie interesowała. Mam tylko nadzieję, że po drugiej stronie będzie jej zdecydowanie lepiej niż tu na ziemi. Tam przynajmniej nie będzie piła - kończę stanowczo.

Może jednak odczuwam jej stratę? Ale tylko na chwilę. W taki oto sposób straciłam dwoje rodziców. W sumie został mi ojciec niestety ku jego rozczarowaniu nie chcę go widzieć. Mężczyzna przytula mnie.

- Pomogę Ci się z tym uporać - mówi.

Moja reakcja jest niespodziewana... musnęłam go w policzek. Tak to jest najgłupsza rzecz na świecie jaką kiedykolwiek zrobiłam. A mimo wszystko chce mi się śmiać.

- Brawo Ty.

- Brawo Ja.

Królowa |ZAKOŃCZONE|Where stories live. Discover now