XLII

1.1K 69 0
                                    

-Daj mi spokój- rzekł i starał się go wyminąć, ale jego brat stawał mu za każdym razem na drodze.

-Przemoc nie jest rozwiązaniem.

-Co ty możesz wiedzieć?- Warknął i rzucił nim o ścianę. Anioł skrzywił się, uderzając o nią z hukiem. Lucyfer ruszył szybkim krokiem do wyjścia, jednakże został sprawnie odciągnięty.

-Wybacz mi- usłyszał przed tym, gdy jego głowa pod wpływem uderzenia odskoczyła do tyłu. Zaśmiał się gorzko. Gabriel uniósł niepewnie brew trzymając go za koszulkę. Gdy chciał po raz kolejny wyprowadzić cios w nos Lucyfera jego pięść została unieruchomiona przez dłoń brata. Zaskoczony nie zdążył zareagować. Blondyn uderzył go z całej siły w brzuch. Gabriel zgiął się w pół nie mogąc złapać oddechu. Po chwili wylądował na podłodze krzywiąc się lekko.

-Mały braciszek zawsze dostaje lanie. Czego chcesz?- Lucyfer spojrzał na niego z góry.

-Góra mnie przysłała- kaszlnął. Lata w klatce nie pogorszyły formy diabła.- Obawiają się, że twój durny plan wejdzie w życie.

Szatan podniósł go za kurtkę i uderzył plecami o ścianę przytrzymując przy niej. Rubinowe oczy wyróżniały się najbardziej w całym pomieszczeniu.

-Powiedz górze, że niedługo wpadnę do nich.

-Zadowoleni nie będą. Nie przekaże pozdrowień.

-Skąd wiedziałeś, że tu jestem?- Stał blisko dawno nie widzianego brata. Jednak z każdą chwilą się uspokajał.

-Swój zawsze znajdzie swego, nie? Pokoik sobie zarezerwowałem. Do dupy motel. Obsługa też jakaś zimna.- Spojrzał wymownie w stronę martwego ciała chłopaka, które dalej spoczywało w tym samym miejscu, w którym zostawił je jego starszy brat.

-Mówię serio.

-Michael ma cię cały czas na oku. Odkąd wyszedłeś z klatki. Dotychczas uważał twoje wygłupy za zwykły dalej trwający bunt, ale gdy zobaczył wybuchający dom z ludźmi w środku zmienił zdanie.

-Pokój w motelu był zajęty jeszcze zanim go wysadziłem.

Gabriel wzruszył niewinnie ramionami na tyle, na ile uścisk Lucyfera mu na to pozwolił.

-Lepiej tam nie zaglądaj, ty masz swoją panienkę, ja mam swoją.

Diabeł puścił go cofając się dwa kroki. Dziewczyna. Uciekła. Przez obecność brata wyleciało mu to z głowy. Nie odezwał się słowem wychodząc z motelu. Gabriel podążał za nim i gdy wyszli na pochłonięty ciemnością parking, zawołał za nim:

-Lucyfer! Dobrze wiesz, że to nie wypali! Jest nas więcej! Znacznie więcej, całe niebo. Znowu cię tam zamkną.

-Lepiej mnie zabijcie. Nie mam zamiaru tam wracać- odburknął idąc w stronę w którą pobiegła dziewczyna. Jej aura mocy działała na niego jak magnez.

-Wiesz dobrze, że tylko inny archanioł może zabić archanioła.

-Michael nie będzie marudzić.

-Ale ja tak.

Przystanął i odwrócił się w stronę Gabriela.

-Wiem, że masz miecz. I księgę. Oddaj je a nikomu nic się nie stanie. Zakończy się to wszystko zanim na dobre się zacznie.

Na powrót ruszył przed siebie nie odwracając już się. Zostawił Gabriela spowitego jedynie światłem lampy. Nie miał zamiaru odpuścić. Nigdy.

Pan piekła i nocyWhere stories live. Discover now