XXII

1.3K 88 1
                                    


Nim szarowłosa zdążyła w jakiś sposób zareagować, mężczyzna dotarł do kobiety z małą. Dziewczynka nie zwracała na niego uwagi. Przynajmniej do momentu gdy odciągnął jej matkę. Dziecko krzyknęło i rozpłakało się jeszcze bardziej.

-Puszczaj!- Kobieta zaczęła się wyrywać. Jej ton przesiąkał płacz oraz rozpacz nad martwym mężem. Niedługo do niego dołączyła, gdy mężczyzna nie zważając na widownie zatopił dłoń w jej klatce piersiowej. Wciągnęła powietrze i upadła na podłogę, po wyjęciu przez diabła jej serca.

Dziewczyna obserwująca to wszystko z dystansu otworzyła szerzej buzie. W jego brudnej od krwi dłoni spoczywał organ pompujący krew. Za chwilę znalazł się na podłodze, przy głowie ofiary. Mała zaczęła drzeć się w niebo głosy. Zirytowało go to i złapał ją mocno za ramie. Obrócił ją plecami do siebie, wiodący myślą o zabiciu dziecka.

-Lucyfer.- Przełknęła ślinę i wystawiła ręce przed siebie. Niby w geście obronnym, jednak w tamtej chwili chciała ochronić tylko nic niewinne dziecko.- Zostaw ją. Nie musisz tego robić.- Mówiła najspokojniej jak tylko potrafiła. Często oglądała, jak John czy inny z policjantów negocjowali z samobójcami czy przestępcami, którzy przetrzymywali więźniów. Nic innego jej nie pozostało jak przemówienie mu do rozsądku. Nie była taka głupia, aby myśleć, że go powstrzyma przy użyciu siły fizycznej. Na to nie było szans.

Patrzył na dziewczynę. Nie puszczał małej. Szarpała się i płakała, ale bez żadnego trudu trzymał ją przy sobie.

-Mamo...- Wychlipiała, spoglądając w kierunku ciała.

-Lucyfer, proszę.- Pamiętała, że zwracanie się imieniem do oprawcy pomagało w takich sytuacjach. Pokazywało, że są ludźmi i nie muszą robić nic złego. Tylko był jeden problem. On nie był człowiekiem.- Ona nic nie zrobiła. Puść ją. Proszę.- Dodała, widząc jego wzrok na sobie. Zrobiła krok w jego stronę. Serce jej waliło, gdyż czuła się odpowiedzialna za dzieciaka.

-Co ci tak zależy?

Zmarszczyła lekko brwi. Fakt, w naturze ludzkiej było ratowanie nie tylko potomstwa (nawet nie swojego) ale i innych. Oddziaływało chyba na to współczucie.

-To tylko dziecko. N-nie musisz jej zabijać.- Zawahanie przełamało wszystko.

Opuściła ręce. Jej ciało wstrząsnął dreszcz i drgawki, usłyszawszy wystarczająco głośne chrząknięcie. Ciało dziewczynki upadło przed blondynem w skutek skręconego karku. Zamknęła oczy, nie mogąc na to patrzeć. Czuła cały smród oraz uczucie wszystkich śmierci przez przebywające w pomieszczeniu ciała. Cała rodzina. On to zrobił. Zamordował ich, jakby byli... nic nie znaczący.
Ale diabeł nawet się tym nie przejął. Planował coś o wiele większego niż marne zabójstwo rodzinki. Spojrzał na jedyną żywą osobę w pokoju. Dziewczyna patrzyła na niego ze strachem. Zrobił krok nad nieruchomymi ciałami. Automatycznie się cofnęła. Strach objął jej ciało. Zaraz mnie zabije, pomyślała, cofając się z każdym krokiem, gdy ten się do niej zbliżał. Oparła się o ścianę plecami, próbując zniknąć. Bała się, że albo zabije ją w tak samo brutalny sposób albo zrobi cokolwiek z jej duszą.

Diabeł był spokojny. Nie obawiał się konsekwencji, jakie wynikną z zabójstwa rodziny. Obawiał się braku współpracy dziewczyny. Wolał, aby z własnej woli dołączyła do jego wielkich planów. Zmuszanie wymagało więcej roboty. Stanął blisko. Na tyle aby poczuć namiastkę jej potężnej duszy. Położył jej dłoń na boku szyi i korzystając z chwili, uśpił ją. Złapał zanim osunęła się pochłonięta snem na podłogę. Zabrał ją tam, skąd przyszła.

Pan piekła i nocyWhere stories live. Discover now