XV

1.4K 88 1
                                    

- Zaraz sam siebie znienawidzę - mruknął pod nosem, biorąc na ręce kobietę. Nim doszedł do drzwi, straciła przytomność.

Nie spieszył się. Wchodzenie z nią po schodach, a następnie skierowanie się do sypialni nie stanowiło dla niego żadnego problemu. Ułożył ją na błękitnej oraz z widoku miękkiej pościeli. Nie doświadczał zwykle snu, więc leżenie w łóżku nie było tym samym zgodne z jego naturą. Wycofał się, patrząc na roztrzepane włosy na poduszce pewnej nieprzytomnej osoby. Jak dojdzie do siebie, popracują nad przekazywaniem mocy.

Jako ostatni aspekt pojawił jej na nadgarstku kajdanki, które drugą końcówką zostały przypięte do ramy łóżka. Wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

Odzyskiwanie energii trwało kilka dni. John zgłosił zaginięcie. Po przyjeździe straży pożarnej na miejsce burzy stulecia znaleźli poturbowany samochód jej pracownicy. Nikogo w środku. Drzewa powyrywane z korzeniami leżały rozsypane jak zapałki.

- Dwa zgony. Kobieta przy sześćdziesiątce oraz młody chłopak, lat na oko dwadzieścia. - Stał z pełnym oraz schludnym umundurowaniem. Opierał się bokiem o radiowóz. Trzymając telefon przy uchu, wypalał ze stresu kolejnego papierosa.

- Brak rannych - westchnął, gniotąc niedopałek butem. Może i łączyły ich czysto teoretycznie relacje szef- pracownik. Ale i tak się o nią martwił. Byli dobrymi kolegami, a ona jedną z najlepszych łowczyń głów z jakimi pracował.

List o zaginięciu został wysłany. Nie mieli jednak żadnych śladów. Telefon komórkowy zostawiony w aucie. Ostatnie wykonane połączenie zostało odbyte z komendantem. Nawet psy się poddały, prowadząc jedynie na dach ledwo stojącego budynku. Został niedługo później otoczony taśmą z zakazem zbliżania się. Wszyscy wrócili do swoich zajęć. Tylko John uparcie przeszukiwał samochód. Uderzył w klakson, którego dźwięk rozniósł się po lesie.

- Szlag. Gdzie ona znowu jest?

Wciągnęła głośno powietrze. Przewróciła się na bok, aby wykaszleć się za wsze czasy. Przetarła usta wierzchem dłoni, czując w ustach metaliczny posmak krwi. Podjęła próbę wstania. Ale przeszkodziły jej kajdanki, mocno przymocowane. Spojrzała na nie zaskoczona.

- Nie przypominam sobie żadnego spotkania z Christianem... - Powiedziała, myśląc o popularnym erotyku. Szarpnęła dłonią. - Świetnie- burknęła. Usiadła na łóżku. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Wystrój nienaganny. Szaro- błękitne ściany sprawiały przytulny wygląd. A miękka pościel w połączeniu z elastycznym materacem i kilkoma poduszkami dawały małe niebo. Położyła się, zatapiając twarz w poduszkach. Po kilku godzinach przebywania w zimnej i ciemnej celi to była zdecydowana odskocznia. Zmarszczyła lekko brwi na wspomnienie ostatniej chwili przed ciemnością pojawiającej się jej przed oczami. Przeraźliwy i nieustający ból rozprowadzał się po jej wnętrzu. Wolną dłoń położyła na miejscu, w którym nieznajomy ją trzymał. Nie poczuła żadnych niedogodności. Odetchnęła z ulgą. Sądząc po jasności, jaka panowała w pokoju oraz błękitnym niebie z kilkoma białymi chmurkami na niebie, doszła do wniosku, iż jest około południa. Jak długo spała? Ile czasu minęło od burzy i próby przeprowadzenia na niej morderstwa z udziałem tajemniczego blondyna? Głowa zabolała ją od razu po tym gdy zaczęła myśleć nad wszystkimi ewentualnościami o jej pobycie tutaj.

Pan piekła i nocyWhere stories live. Discover now