XVI

1.4K 86 1
                                    

Na szafce nocnej po lewej stronie ujrzała tackę z zachęcająco wyglądającym jedzeniem, herbatą z cytryną i wodą. Rozejrzała się ponownie. Tym razem w poszukiwaniu kamer. Zmierzyła wzrokiem każdy kąt, ale niczego takiego nie dostrzegła. Odwróciła wzrok w momencie odgłosu burczenia w brzuchu.

- Zamknij się. - Uderzyła lekko dłonią nad pępkiem. Żołądek w buncie, zaburczał jeszcze głośniej.

Wywróciła oczami. Nie była głodna. Sięgnęła jedynie po herbatę i upiła łyk. Z zaskoczeniem zdała sobie sprawę, że to jej ulubiona z dodatkiem miodu. Odłożyła parujący kubek i zabrała się za przeszukiwanie najbliższych szuflad. Nic nie znalazła. Zamknęła głośno ostatnią szafkę, czego natychmiast pożałowała. Od razu położyła się na łóżko i zamknęła oczy, udając, że śpi.

Gałka w drzwiach się przekręciła. Szarowłosa wstrzymała oddech. Drzwi obok drewnianego biurka otworzyły się. Weszła do niej ta sama postać, jaka prześladowała ją od kilku dni, a nawet o tym nie wiedziała. Na zamknięcie drzwi lekko się wzdrygnęła. Dłonie oblał zimny pot. Skupiła się na spokojnym oddychaniu jak to w dzieciństwie, gdy rodzice sprawdzali czy śpi.

- Widzę, że nie śpisz. - Głos niezmagany deszczem, wiatrem czy nawet echem rozprzestrzeniającym się w ciemnym pomieszczeniu brzmiał teraz o wiele inaczej. Nie było słychać tej grozy. Przeszywał go nadwyraźny spokój.

Nie odpowiedziała. Uparcie udawała, że dalej nie kontaktuje. Wolała myśleć nad planem wydostania się, a nie jak nie rozmawiać z przerażającym, starszym mężczyzną.

- Nie oszukuj się. Możesz się uspokoić. Nie zabiję cię. - Czekał, aż się ogarnie. Nie chciał w (już jego) domu pierdoły, która będzie się nawet bać na niego spojrzeć. Oj nie, tego nie chciał. Wręcz przeciwnie. - Oj, daj już spokój. Jak będziesz grzeczną dziewczynką, odkuję cię z kajdanek, skarbie.

Uchyliła lekko powieki, wiedząc, że nic gorszego stać się nie może. I tak wiedział, że nie spała. Uniosła lekko głowę, patrząc na swojego oprawcę.

Nie wyglądał tak demonicznie jak przy braku światła albo stojącego na dachu. Blond włosy wskazywały kierunek w górę. Były gęste. Poświata słońca przebijająca się przez chmurę spływała na nie jak dar, dzięki czemu wyglądały jak świeży miód. Błękitne oczy były skierowane w jej stronę. Łagodne, acz nie patrzące z troską. Nie mogła uwierzyć, że widziała w nich czerwone tęczówki jak u najgorszego potwora. Kilkudniowy zarost szczególnie zwrócił jej uwagę. Dodawał mu niezwykle przystojności na wydatnych rysach. Mierząc go dalej wzrokiem skierowała oczy na jego usta, na których pojawił się ledwo widoczny uśmieszek. Taki jak ma każdy z nas gdy ściąga na lekcji, a nie zostaje na tym przyłapany. Skrywa się jakąś tajemnicę, ukrywaną i znającą to tylko przez nas. Właśnie taki był jego uśmiech. Silne ramiona oprawione w jasną, materiałową kurtkę dodawały władzy. Jakby pokazywały, że może utrzymać cały świat na swych barkach. Kurtka była rozpięta. Pod nią biała, zwyczajna koszulka okrywała zarysowany sześciopak. Siedział blisko niej, udając jakby nie znał terminu "przestrzeń osobista". Podparła się na łokciu.

-Leż. Jesteś osłabiona. Tymczasowo nic nie mogę z tym zrobić.- Położył dużą dłoń na je ramieniu i lekko pchnął. Jego siłą musiała się położyć z powrotem. Czuła się źle, patrząc na niego z góry. Oblizała usta, czując, że zaschło jej w gardle.

-Kim...- wzięła wdech, patrząc mu na powrót w oczy- kim jesteś?- Może na początku zawahała się pytając swego oprawcę o cokolwiek. Teraz chciała uzyskać konkretne odpowiedzi.

Pan piekła i nocyTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang