XXVII

1.3K 91 1
                                    


-Powiesz?- Wzięła gryza kanapki. Początkowo chciała zrobić mu na złość nie jedząc, ale widząc jedzenie poczuła głód po kilku godzinach dziwnych wydarzeń.

-Twoja dusza- siedział obok, ale w odległości, na którą mu pozwoliła- daje mi moc. Już jestem potężniejszy niż ktokolwiek z was mógłby sobie wyobrazić, ale to co czuję teraz- pokręcił lekko głową, uśmiechając się pod nosem- to jest to.

Przestała na chwilę jeść analizując jego słowa oraz to, w jakich tarapatach się znalazła.

-Czyli jesteś najpotężniejszym narcyzem jakiego widział ten świat?

-Narcyzem?- Spojrzał na nią.

-Aha. Lucyfer. Szatan i w ogóle... trzyma mnie. Zwykłą laskę bo moja dusza daje mu więcej mocy. Jak to do cholery jest możliwe i czy wypuścisz mnie z tego domu? Obiecuję, że nie powiem nikomu, że zabiłeś... tamtą rodzinę.- Obraz martwych ciał przemknął jej przed oczami. Odłożyła do połowy zjedzoną kanapkę.

-Mam to gdzieś czy powiesz czy nie. Nic mi nie zrobią.

-Czyli...

-Wypuszczę cię. Kiedyś.- Dziewczyna cicho westchnęła.- Po tym, gdy pomożesz mi w moich planach.

-Jakich?- Spojrzała na niego. Ich wzrok się skrzyżował.

-Zobaczysz. Jeden punkt już za nami.- Wstał, wygładzając skórzaną kurtkę.

-Chodzi o...

-Cerbera i miecz, tak.- Nie dał jej dokończyć. Jak większość wypowiedzi.- Teraz się przebieraj.

W momencie pstryknięcia palców przy dziewczynie pojawił się ciemny materiał. Sięgnęła po niego. Zachwyciła się w duchu krojem sukienki oraz miękkością materiału.

-A-ale gdzie idziemy?- Podniosła wzrok, ale jego już nie było w pomieszczeniu. Wstała i przebrała się posłusznie, wygładzając i przeczesując dłonią włosy. Rozejrzała się w poszukiwaniu jakiejkolwiek szczotki czy grzebienia, który kiedyś mógł należeć już do zmarłej kobiety. Przeszukała szafki i znalazła kosmetyki oraz tak poszukiwaną szczotkę. Powalczyła chwilę z kołtunami, wysuszając włosy. Z pomocą nieużywanych pędzelków i innych przyborów, zrobiła lekki makijaż. Od pamiętnego dnia z burzą wszech czasów nie wyglądała tak dobrze. Przynajmniej jej zdaniem.

Wyszła z pokoju. Rozglądając się, szła spokojnie przez pusty i dziwnie cichy korytarz. Weszła do salonu. Wysoki blondyn imieniem najgorszych z potworów stał przed lustrem i poprawiał krawat. Zaśmiała się w duchu na myśl, że jak sam się chwalił, najpotężniejsza istota męczy się z poprawnym zawiązaniu krawatu.

-Już jestem- rzekła cicho, nie odrywając od niego wzroku. Patrzyła na jego barki i ramiona, które robiły niezłe wrażenie. Wszakże była tylko kobietą. A popatrzeć nikt nie zabroni.
-Dobra- mruknął pod nosem, próbując zawiązać go w inny sposób. Zadziwiające, że tak mała duperela może okazać się tak trudna w zrobieniu. Ludzie zawsze wymyślą coś co trudniej zrobić. A mógł po prostu założyć muszkę. Już chciał użyć zwyczajnie swoich zdolności, aby przestać się męczyć z kawałkiem materiału, ale usłyszał miękkie oraz ciche kroki kobiety. Odwrócił się w jej stronę. Wszakże wyglądała kompletnie inaczej niż widział ją innym poprzednim razem. Przemęczone oczy zostały ukryte pod lekkim makijażem. Włosy nabrały blasku, a mokre czy brudne ubrania zastąpione pięknie szytą sukienką, sięgającą do ud.

Zmarszczył lekko brwi, patrząc na nią. Nie był do końca pewien czy chciała czegoś konkretnego.

Pan piekła i nocyWhere stories live. Discover now