XIV

1.4K 95 2
                                    


Nie wiedziała co powiedzieć. Wycofała się do ściany po chwili zawahania. Odwróciła wzrok od niego, co niezbyt mu się podobało. Wpatrywała się w otwarte drzwi, myśląc nad sposobem ucieczki. Może gdyby teraz pobiegła...

Styknęła się plecami o zimną ścianę. Nieco wywrócony z równowagi tym, że chce uciec, stanął blisko niej. Siłą rzeczy musiała spojrzeć na niego. Przełknęła ślinę. Pierwszy raz czuła się bezbronna. Bez broni. Telefonu. Nawet odwaga wyleciała z momentem jego wejścia tam.

- Dusza jest dla człowieka bardzo ważna - złapał ją za podbródek - gdyby nie ona, nie byłoby was.

Chciała odwrócić głowę w inną stronę, ale silna dłoń trzymała ją. Kontynuował:

- Was jako tych śmieci, zanieczyszczającą tę planetę. Idiota na cholerę was stworzył. Same z wami problemy - rzekł, głaszcząc ją kciukiem po policzku.

- Więc po co... po co trzymasz tu takiego śmiecia, jakim ja jestem? - Zapytała o wiele pewniej niż kiedykolwiek wcześniej w kontakcie z nim.

- Ty jesteś wyjątkiem. Jak to wy, ludzie mówicie? A, wyjątek potwierdzający regułę. - Uśmiechnął się, kolejny raz muskając jej policzek kciukiem. Moc przepłynęła przez niego na nowo. Chciał się w tym zatracić. - A ty jesteś szczególnie wyjątkowa. Dla mnie. - Nie zwracał uwagę na wagę słów jakie wymawiał. Dziewczyna się przez to zmieszała i nie wiedziała co powiedzieć.

-Nie rozumiem...- Chciała pokręcić głową, ale mocno ją trzymał. Spięte mięśnie pozostały bez zmian.

-Zrozumiesz.

Zabrał dłoń. Wykorzystując moment wzięła nogi za pas i pobiegła w kierunku uchylonych, stalowych drzwi. Nie dobiegła nawet do połowy, gdy poczuła mocne szarpnięcie do tyłu. Po chwili dech zapierający w piersiach daje o sobie znać, gdy plecami uderza o zimną ścianę. Spoglądała z lekkim strachem i zaskoczeniem na swojego oprawcę.

Patrzył na nią z przerażającą powagą. Złością. Jednocześnie chciał i nie chciał jej nic robić. Nie potrzebował tego, ale musiał pokazać swoją władzę.
Położył dłoń na jej brzuchu. Klatka szybko i mocno podnosiła się, aby zaraz opaść. Przerażenie myślą, że chce ją skrzywdzić dawała w górę.

Skupił się jedynie kilka sekund, a piekący ból zaczął rozprzestrzeniać się po jej ciele. Nie potrafiła się powstrzymać. Krzyk narastał w jej gardle z każdą chwilą. Jakby przypalano ją żywym ogniem. Kompletnie zapomniała o złamanym nadgarstku czy żebrze. To był jeden z tych najgorszych bóli w życiu, jakie się doświadcza. Nie miała nawet siły aby się ruszyć, a co dopiero uciec. W jej głowie tylko na początku pojawiła się ta myśl. Potem obezwładniło ją pragnienie, aby katorga się skończyła.

Blondyn nigdy tego nie robił. Dotychczas. Pobierał z jej duszy moc. Zamknął oczy i napawał się przepełniającą go siłą. Energia dziewczyny sprawiała, że czuł się jakby mógł zawładnąć światem. Zabrał dłoń słysząc nieustający krzyk dziewczyny. Skrzywił się lekko przez przerwaną dostawę energii. Powstrzymał dziewczynę przed uderzeniem o podłogę. Była na skraju zemdlenia. Przeklnął pod nosem trzymając dłonie na jej talii. Nie chciał, aby cierpiała. I to go właśnie rozwścieczyło.

Spojrzał na jej twarz, na którą opadał bukiel włosów. Wcześniej malinowe usta teraz przybrały kolor kartki papieru. Wyglądała źle. Zdawał sobie dobrze z tego sprawę. Spojrzał w górę nie zabierając rąk. Jakby prosił o pomoc najpotężniejszego. Ale tak nie było, dzięki Bogu. Myślał nad za i przeciw zostawienia tu młodej dziewczyny.

Pan piekła i nocyWhere stories live. Discover now