XXX

1.3K 82 1
                                    

-Zajebiście. A ja mam się wspinać.- Wywróciła oczami i powolnymi krokami wchodziła na górę.

Wpadł do jednego z pokoi. Przeczuwał jej obecność, jak ona jego. Jednak było to negatywne uczucie.

-Ara.

-Lou. Jak miło cię widzieć.- Czarnowłosa kobieta przy 40 siedziała na krwisto-czerwonym łóżku. Zmysłowo założyła nogę na nogę, prezentując szczupłe kończyny. wyzywająco czerwone usta idealnie współgrały z sukienką o takim samym kolorze. Wyglądała zdecydowanie lepiej od części młodszych kobiet.

-Nie mógłbym tego samego powiedzieć o tobie.

-Co cię sprowadza? Nie przypominam sobie, abym zapraszała kogoś tak prostackich lotów.

Uniósł brew w zapytaniu czy chce z nim zadzierać. Mierzyli się chwilę wzrokiem, po czym kontynuowała:

-Zgaduję, że to nie towarzyska wizyta.

-A skądże.- Rozejrzał się po pokoju. Ciemne kolory pomieszane z czerwienią nadawały namiętnęgo nastroju. Demonica nie odwracała od niego wzroku. Aby się podrażnić, zdjął marynarkę. Rzucił na łóżko, obok miejsca w którym siedziała i zaczął ponownie.- Chcę wcielić w życie pewien plan. Na nieszczęście potrzebuję twojej oprobaty, ewentualnie pomocy.

-A czegóż to sam diabeł zrzucony z piekła może chcieć od takiej skromnej kobiety, jaką jestem?

-Bliżej ci do Narcyza, aniżeli skromnej kobiety.

-Mów co chcesz, Lucyferze. Najpierw tylko przedstaw swoją ofertę, zanim się zanudzę.

Przeszedł łącznie kilka metrów, rozgladając się po pomieszczeniu. Zapach alkoholu był wyczuwalny zarówno od niej jak i jej sukni.

-Ty masz główne źródła w piekle. Największy wpływ na nich.

-Nie licząc ciebie.

-Nie zajmuję się już tym. Dobrze o tym wiesz, Arakibo.

Uśmiechnęła się pod nosem.

-Znam cię. Nie dasz sobie w kasze dmuchać, a jak tylko wrócisz do piekła...- w końcu przejrzała go na wskroś- ty nie chcesz tam wracać!

Wywrócił oczami.

-To przez trudne dorastanie? Klatka? Zamknięcie? Oj biedaku...- Zaprzestała, czując ucisk na gardle. Przed oczami ujrzała czerwone tęczówki zapowiadające śmierć. Blondyn zacisnął dłoń, zniżając również głos.

-Nie denerwuj mnie, kochana. Nie chcesz, abym się rozgniewał- szepnął jej do ucha.

-Em...- W drzwiach stanęła szarowłosa. Blondyn skierował głowę w jej kierunku, nie rozluźniając ucisku. Patrzyli sobie w oczy, od których najmłodsza w pomieszczeniu nie mogła oderwać wzroku.
-Ach, to ona?- Wychrypiała ledwo z duszącego uścisku diabła. Wszakże każdy kto był zainteresowany powrotem Lucyfera wiedział również o jego sile. Dziewczynie.

-Co tu się dzieje?- Zapytała, patrząc po demonie i archaniele.

-Polityka. Nie wnikaj- rzekł. Nagłe przybycie szarowłosej było na rękę demonicy. Blondyn nie chcąc wzbudzać jeszcze większego strachu w towarzyszce, zabrał dłoń spoczywającą do tej chwili na gardle kobiety. Przetarła palcami skórę, krzywiąc się lekko. Będzie musiała przez następne dni nosić szaliki i chusty, aby zakryć siniaki spowodowane podduszaniem.-Wracaj. Załatwiam nasze sprawy.- Wstał, nie odwracając tęczówek od jej błękitnych. W jednej chwili jak się pojawił tak i zniknął jego rubinowy kolor.

-Nasze?- Zapytała z nutą niepewności w głosie. 

-Tak. Nasze. Chyba, że wolisz, aby to się zmieniło.- Znowu w jego typowy sposób zniżył głos. Przez jej skórę przeszła gęsia skórka.

-W czym pomóc?

Pan piekła i nocyWhere stories live. Discover now