Rozdział 17 "Aktorskie zagranie"

3.4K 327 22
                                    

  Szłam, a moje kroki coraz bardziej zwalniały. Śmiejąca się grupka dziewczyn niebezpiecznie się zbliżała. Kiedy już prawie byłam na miejscu, spojrzałam na Żelka. Jego ciepłe spojrzenie dodało mi odwagi, dlatego zwinnie pokonałam ostatni odcinek drogi i stanęłam za naprawdę wysoką dziewczyną.

- Ymm... cześć - powiedziałam. W tym momencie tłum się rozstąpił i wszyscy spojrzeli na mnie.

- Kim ona jest? - usłyszałam oskarżycielski głos dziewczyny, z którą Marina rozmawiała dziś rano. Spojrzałam wyczekująco na przyjaciółkę. Miałam szczerą nadzieję, że powie ona teraz coś zabawnego i zaprosi do wspólnej rozmowy. Niestety trochę się przeliczyłam, ponieważ dziewczyna spojrzała na mnie oskarżycielsko i powiedziała:

- Nie mam pojęcia.

  Utkwiłam w niej swoje zawiedzione spojrzenie, ale po chwili załamania stwierdziłam, że nie mogę tak tego zostawić.

- Nazywam się Adolpha Ciris. Chciałam się tylko przywitać. W końcu będziemy mieć razem lekcje - powiedziałam słodkim, uprzejmym głosem. Nie oceniałam swoich umiejętności aktorskich jakoś najlepiej, ale miałam nadzieję, że dziewczyny się na to nabiorą.

- Jasne, nie potrzebujemy nowych przyjaciół - mruknęła twardo szatynka.

- Oj Marina, nie bądź taka! Potrzebujemy nowych przyjaciół. - Powiedziała blondynka obok po czym przedstawiła mi każdą dziewczynę po kolei.

- Ok, to ja już muszę iść - poinformowałam nastolatki. Odchodząc posłałam im najpiękniejszy uśmiech na jaki było mnie w tym momencie stać.

 Stanęłam obok Żelka i westchnęłam:

- Uch... już po wszystkim. Przynajmniej teraz wiem, że nikomu nie można ufać.

- A co z Chrisem? - prychnął pegarożec.

- On nie stracił mojego zaufania. Jeszcze - mruknęłam i spojrzałam w stronę chłopaka. Stał otoczony grupką wilkołaków. Na jego twarzy gościł lekki uśmiech, ale był dziwnie spięty.

 - Proszę o ciszę! - usłyszałam donośny głos pana Feliksa. - Osiodłajcie swoje konie i przyprowadźcie je tutaj.

 Tak więc wszyscy zabrali się do pracy.

***

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

***

  Szłam wolnym krokiem do pokoju. Chłodne powietrze muskało delikatnie moją skórę. W pewnym momencie dołączył do mnie Trean.

- Miałeś rację - mruknęłam do niego na powitanie.

- Wiesz, ja zawsze mam rację, ale dlaczego tym razem? - spytał blondyn mierząc mnie zaciekawionym wzrokiem.

- Chodzi o Marinę - jęknęłam.

- Aha - przyjaciel odpowiedział krótko. Spojrzałam na niego zdziwiona. Nie zamierzał tego skomentować?

- Czy coś się stało? - spytałam chłopaka.

- Nie. Patrz, Chris. - Trean wskazał na niego i popchnął mnie w jego kierunku. Jęknęłam i spojrzałam na blondyna przez ramię. Na jego twarzy szerzył się szczery uśmiech. Trochę się ociągając ruszyłam w kierunku Chrisa. Chłopak szedł zamyślony w stronę internatu. Przyspieszyłam trochę swoje kroki zmuszając się do biegu.

- Cześć - powiedziałam cicho do szatyna. Ten spojrzał na mnie twardo.

- Czego ode mnie chcesz? - powiedział spokojnie, ale jego głos był surowy i zimny. Nie wyrażał żadnych uczuć. Natomiast ja kompletnie nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie przemyślałam tego wcześniej.

- Ja... ymm... no... - jąkałam się za co skarciłam się w duchu.

- Świetnie - skomentował moją bogatą w słownictwo odpowiedź i ruszył dalej nawet się na mnie nie oglądając. Uparcie szłam za nim.

- Musisz być taka upierdliwa? Po prostu odpuść - powiedział, a w jego oczach coś błysnęło.

- Nie - powiedziałam na co chłopak się zatrzymał. Dla pewności dodałam - nie odpuszczę.

 Chris skręcił w lewo przez co szedł teraz do lasu. Uznałam to jako sygnał, że mam iść dalej. Podążałam za nim aż doszliśmy do pochyłego drzewa. Chłopak wdrapał się na nie bez problemu. Postawiłam niepewnie stopę na śliskim mchu pokrywającym pień. Spojrzałam na szatyna, który obserwował moje próby wejścia na roślinę. Przecież byłam wilkiem, a nie umiałam wejść na głupie drzewo!

  W końcu odeszłam parę kroków od drzewa, rozpędziłam się i wskoczyłam na drzewo lądując przy tym na chłopaku. Chris opierał się plecami o rosnący już prosto pień. Ja natomiast wbijałam swój podbródek w jego obojczyk. Czułam bijące od niego ciepło, co było przyjemne biorąc pod uwagę moją niską temperaturę ciała. Mimo przyjemności jaką mi to sprawiło, szybko odskoczyłam od chłopaka. Spojrzałam w jego zielone oczy. Zauważyłam w nich rozbawienie.

- Już nie jesteś zły? - spytałam widząc delikatny uśmiech na jego twarzy.

- Hmm nadal nie rozumiem dlaczego nie powiedziałaś mi, że jesteś alfą. Poza tym nie poinformowałaś mnie o tym, że wyjeżdżasz, a myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.

 Przez chwilę myślałam nad tym oglądając latające przed nami muszki. W pewnej chwili odwróciłam wzrok napotykając szmaragdowe tęczówki szatyna. W mojej głowie pojawił się szalony pomysł, a na usta wkradł się chytry uśmieszek. Mocno trzymając się gałęzi stanęłam na kolanach i pochyliłam się nad Chrisem.

- Wiesz zawsze możemy to zmienić - mruknęłam patrząc w jego promienne oczy. Chłopak zaśmiał się i nie czekając dłużej złączył nasze usta w pocałunku. Różnił się on od tego z Aaronem. Z Chrisem czułam się tak idealnie, wyjątkowo. Tak jakbym była w odpowiednim miejscu i czasie. Moje serce biło tak szybko jakby chciało wylecieć z piersi, a usta uśmiechały się przez pocałunek. W końcu oderwaliśmy się od siebie. Posłałam Chrisowi radosny uśmiech, który zniknął kiedy tylko usłyszałam za nami warknięcie.

---------------------------------------------------------

  Jakoś ten rozdział nie przypadł mi do gustu. Nie miałam ostatnio weny, ale udało mi się coś napisać więc wstawiłam. Tak trochę wesoło w tym rozdziale, no nie licząc Mariny. Nie spodziewałam się tego po niej, a wy? :P Nie mogę zdradzić nic jeśli chodzi o to warknięcie, ale wiedzcie, że znaczy ono bardzo dużo... Tak zagadkowo, prawda? :)

Wilczy ŚwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz