Rozdział 7 "W-f"

9.9K 714 29
                                    

Szłam właśnie do sali gimnastycznej gdzie miał się odbyć w-f, na którym będziemy się uczyć także walki, do czegokolwiek jest ona nam potrzebna. Właściwie teraz kiedy już wiedziałam o istnieniu innych istot nadprzyrodzonych, widziałam jakiś cel w nauczaniu nas samoobrony. Weszłam do damskiej szatni, gdzie rozmawiały i chichotały inne dziewczyny. Jedna blondynka z nadmiarem szminki na ustach spojrzała na mnie słodko i powiedziała:

- Cześć, jestem Rosi. Bardzo miło mi cię poznać - zatrzepotała rzęsami. Spojrzałam się na nią dziwnie, ale nie chciałam stwarzać sobie wrogów, więc odpowiedziałam:

- Adolpha C...Kreos - prawie zdradziłam swoją tożsamość. Ta tylko uśmiechnęła się sztucznie. Wiedziałam, że jest zadowolona ze swojej przewagi. Od razu poznałam jej ród - Pajo. Należy do tego samego co Marina. Poznałam to dzięki tatuażowi na jej plecach, który przedstawiał szare pióro. Każdemu wilkołakowi po przemianie pojawia się tatuaż odpowiedni dla danego rodu. Ja dzięki naukom mojego ojca, który dbał o moją edukację, z łatwością rozpoznawałam takie rzeczy. Znałam historie prawie każdego rodu, a było ich na prawdę dużo. Normalny człowiek by tego nie spamiętał. Od razu też stwierdziłam, że Rosi musiała być ze starszej grupy, ponieważ była już po przemianie. Zajęłam miejsce w rogu, gdzie przebrałam się w moje krótkie czarne spodenki i biały podkoszulek. Postanowiłam ćwiczyć w trampkach, które też po chwili włożyłam na nogi. Nagle do szatni wpadła Marina, na co odetchnęłam z ulgą. Już myślałam, że nie przyjdzie. W akademii był bowiem inny system nauczania, więc byliśmy podzieleni na klasy i każde zajęcia mieliśmy razem. To tak jak w normalnym gimnazjum, ale to była akademia. Marina związała czarne włosy w kitkę, przebierając się w tym samym czasie w strój sportowy.

- Poczekasz na mnie, prawda? - spytała w biegu.

- Jasne - odpowiedziałam dzięki czemu na jej twarzy wykwitł piękny uśmiech. Inne dziewczyny już dawno wyszły z szatni, a my leciałyśmy teraz szybko na salę. Całe szczęście dotarłyśmy minutę przed czasem. Zajęłyśmy miejsce na ławce pod ścianą. Obejrzałam każdą osobę od góry do dołu i z ulgą stwierdziłam, że nie było wśród nich żadnego Friskasa. Zaczęłam zacięcie wiązać buta, kiedy ktoś wszedł do klasy. Nie przerywałam wykonywanej czynności, myśląc że to nauczyciel. I wtedy poczułam ten słodki zapach. Podniosłam wzrok i mina mi zrzedła. Przez salę przechodziło właśnie dziesięciu Friskasów w tym Chris i Trean. Tylko tych na razie znałam i miałam nadzieję, że więcej nie poznam. Chris jako jedyny miał ponurą minę kiedy na mnie patrzył, czyli inni nie wiedzieli. Strasznie mnie korciło dlaczego im nie powiedział. No dobrze, dlaczego nie powiedział przynajmniej Treanowi, innych raczej nie obchodziłam.

- Patrz to ci przystojni debile ze starszej klasy, będą z nami chodzić na w-f i jakieś inne zajęcia, nie pamiętam jakie. Wiesz, że są z ogromnego rodu? - zaczęła nadawać Marina. To dziwne wydawało mi się, że nie zwraca uwagi na przystojnych kolesi. Może przystojni to oni byli, ale ja nie zakochiwałam się w byle kim, a już na pewno nie w moim wrogu. Spojrzałam na Rosi i jej koleżanki. Wpatrywały się w sforę Chrisa z pożądaniem. Aż chciało mi się z nich śmiać. Zanim zdążyłam zareagować Trean już siedział koło mnie i szczerzył zęby w szczerym uśmiechu. Spojrzałam wymownie na Marinę, ale ta wydawała się wniebowzięta. Och... czemu ona wzbudza we mnie taką sympatię?

- Co tam, Adolpha? - zagadał Trean.

- Jestem Dolphie - odwarknęłam, chociaż tak na prawdę nie miałam powodu by na niego warczeć. Ten tylko spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem. Pewnie uznał, że wkurzyło mnie to, że nazwał mnie Adolpha. Owszem nie lubię swojego pełnego imienia, brzmi za oficjalnie, ale to nie o to chodziło najbardziej. Gdyby moi rodzice dowiedzieli się, że siedzę obok Friskasa, a co dopiero rozmawiam z nim, to nieźle by się wkurzyli.

- Może przedstawisz mi swoją koleżankę? - zapytał spoglądając na nią z ukosa przez co ja też spojrzałam w jej piękne czarne oczy, błyszczące nadzieją.

- Jasne, to jest Marina - przedstawiłam ją od niechcenia.

-Trean Friskas - przywitał się z nią chłopak. Przez całą godzinę, podczas wywodu nauczycielki na temat regulaminu, musiałam znosić natrętne pytania Treana i pełne nienawiści spojrzenie Chrisa. Marina bardzo polubiła Treana co ukazała mi w swoim monologu, kiedy wracałyśmy do naszych pokoi. No właśnie, niech ten pies spróbuje zaprzyjaźnić się z nią, a nie ze mną.

Okazało się, że mieszkam tylko trzy pokoje dalej niż Marina. Bardzo mnie ten fakt ucieszył, ponieważ miałam do kogo chodzić, a rozmawiało się z nią nawet przyjemnie, pod warunkiem że nie gadała o chłopakach.

***

Stałam właśnie przed barem na dole obiektu mieszkalnego, gdzie obiecałam sobie wcześniej przyjść. W kolejce stało parę osób. Dowiedziałam się, że urządzane były tu imprezy w każdy piątek. Niestety był dopiero poniedziałek. Zamówiłam sobie sok pomarańczowy, co dziwne byłam jedną z tych osób, które nie lubiły coli. Odchodziłam od lady kiedy ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się szybko, za szybko jak na normalnego człowieka. Za mną stał zielonooki blondyn z tym swoim uśmieszkiem przylepionym do twarzy. Ciekawe czego znowu chciał. Patrzyłam na niego zniecierpliwiona.

- Masz zamiar mi powiedzieć czego chcesz? - już nie mogłam wytrzymać, przykleił się do mnie jak do taśmy. Może nie przeszkadzałoby mi to tak bardzo gdyby był z innego rodu.

- Chciałem się zapytać czy wpadniesz dzisiaj na imprezę do nas, urządza ją nasza sfora w klubie za akademią, to co wpadniesz? - spytał. No i jeszcze czego?!

- Nie - odparłam bez namysłu. To dziwne, że w ogóle z nim gadałam.

- Poznałabyś chłopaków, no i dziewczyny oczywiście też - zaczął mnie namawiać.

- Nie - odpowiedziałam stanowczo.

- To dam ci mój numer gdybyś zmieniła zdanie - nie pozwolił mi zaprotestować i wcisnął mi zgniecioną karteczkę w kieszeń. W sumie, mogłam ją wyrzucić, ale stwierdziłam, że może mi się jeszcze przydać, więc ją zachowałam.

***

Siedziałam w swoim pokoju na łóżku i rysowałam coś w swoim szkicowniku popijając soczek. Zastanawiałam się jaki cel miał czarnowłosy w tym, że nie powiedział o mnie Treanowi. W końcu przekonałam się do tego, że powinnam z nim porozmawiać.

'Ale to jutro' postanowiłam i przyjrzałam się mojemu dziełu. Przedstawiało ono Marinę siedzącą w ławce i bazgrzącą coś w swoim zeszycie. Wrzuciłam szkicownik pod łóżko i ruszyłam w poszukiwaniu pracy.

——————————————————————————-

Jest następny. Stwierdziłam, że nie będę wstawiać codziennie, ponieważ się za szybko znudzicie. Hahaha. Ten tatuaż u góry, to tatuaż Rosi.Tylko nie wiem czy wam się wczyta. Czekam na komentarze!

Wilczy ŚwiatWhere stories live. Discover now