Rozdział 1 "soczewki"

20.5K 945 63
                                    

Pakowałam swoje rzeczy do walizki. Nie chciałam jechać do tej głupiej akademii. Lepiej mi było tutaj z koleżankami wilczycami, ale tradycją rodu "Ciris" było posyłanie dzieci kończących 15 lat do akademii. Uważam, że to głupie, skoro w wieku 16 lat przechodzi się przemianę i dopiero wtedy można podjąć prawdziwą naukę i mieć własną sforę (w przypadku alf). Dopięłam walizkę i zeszłam na dół, miałam zamiar pożegnać się jeszcze z moimi koleżankami, które niestety ze mną nie jadą, ponieważ należą do innych, mniejszych rodów. Wymknęłam się na palcach z domu, korzystając z tego, że rodziców nie ma w pobliżu i co sił w nogach pognałam do domku mojej koleżanki. Wilcze geny zadziałały i pędziłam jak wiatr mijając zdziwionych moją prędkością ludzi. W tym momencie akurat mało mnie obchodzilii, chciałam jak najwięcej czasu spędzić z Friną. Złapałam za poręcz werandy i zdyszana zapukałam do drzwi. Otworzyła mi wysoka, ciemnoskóra latynoska, z czarnymi włosami i czekoladowymi oczami. Uśmiechnęła się ciepło i mnie przytuliła, mówiąc:

- Dolphie, będę za tobą tęsknić - odwzajemniłam uścisk i nie pytając o zgodę wpakowałam się do jej domu. Frina była moją najlepszą przyjaciółką, siedzącą ze mną w ławce na każdym przedmiocie i chodzącą ze mną wszędzie.

Pomaszerowałam gładko do jej małego pokoiku i wskoczyłam na jej łóżko. Dziewczyna siadła obok mnie i chwilę mi się przyglądała, tak jakby miała mnie już nigdy więcej nie zobaczyć.

- Ale będziesz mnie czasem odwiedzać? - spytała z troską w głosie. Ja tylko pokiwałam zmęczona głową, nie miałam ochoty na rozmowę. Spojrzałam w bok na moje odbicie w lustrze. Miałam żółte oczy jak wszyscy z mojego rodu, brązowe, lekko pofalowane włosy i bladą cerę, chociaż byłam gorąca co jest normalne u wilkołaków. Nagle skoczyłam na równe nogi i skarciłam się w duchu, że zapomniałam o tak ważnej rzeczy. Frina spojrzała na mnie pytająco.

- Musimy iść do sklepu po kolorowe soczewki! Wilki w akademiku nie mogą się dowiedzieć, że jestem z rodu Ciris! - krzyknęłam. Wiedziałam bowiem, że jeśli dowiedzą, a dowiedzą się na pewno jeśli nie założę soczewek, to będą się przede mną łasić i zachowywać sztywnie, a tego chciałam z wszelką cenę uniknąć.

- Przecież wiesz, że po przemianie, wszyscy i tak zobaczą twoje lśniące, wyjątkowo białe futro. Tylko wilki z rodu Ciris takie mają - spojrzała na mnie z powątpiewaniem.

- Do przemiany mam jeszcze rok, a do tego czasu nikt nie musi o niczym wiedzieć - odparłam wstając i kierując się w stronę okna. Otworzyłam je i zgrabnie przekładając nogi przez parapet, skoczyłam na zimną, trawiastą ziemię, lądując na nogach. Usłyszałam westchnięcie Friny, która już po chwili stała obok mnie. Posłałam jej triumfujący uśmieszek i zaczęłam iść w stronę miasta. Przez całą drogę nic nie mówiłam, tylko wpatrywałam się w krajobraz gór chcąc zapamiętać każdy jego szczegół. Czytałam każdy szyld, każdą reklamę wywieszoną przy sklepach. Chciałam aby ten obraz utkwił w mojej pamięci na zawsze, co akurat nie było trudne, zważając na to, że wilki mają świetną pamięć. Rozglądałabym się tak po okolicy, w której spędziłam całe swoje dzieciństwo, pewnie jeszcze bardzo długo, gdyby Frina nie pociągnęła mnie do starego optyka stojącego na końcu ulicy. Pchnęłam szklane drzwi i witając się grzecznie ze sprzedawczynią, skierowałam się od razu do działu z soczewkami. Po dłuższym zastanowieniu, zdecydowałam się w końcu na ciemnoniebieskie soczewki z szarymi plamkami, które założyłam od razu po powrocie do domu przyjaciółki. Idealnie pasowały do mojej bladej cery. Niestety bardzo mnie uwierały i mój wzrok nie był w nich taki dobry. Schowałam je z powrotem do pudełka, mając nadzieję, że się do nich przyzwyczaję. Ze smutkiem stwierdziłam, że robi się ciemno i muszę już wracać do domu. Pożegnałam się z Friną, 15 razy obiecując że będę do niej codziennie dzwonić i wyszłam smutna z jej pokoju.

***

Kiedy dotarłam do domu, mama siedziała na kanapie ze srogą miną.

- Adolpha, czemu nie powiedziałaś mi, że wychodzisz? - spytała z pretensjami. Kobieta była kochana, ale czasem nadopiekuńcza.

- Byłam pożegnać się z Friną, a kiedy wychodziłam, ciebie nigdzie nie było - odpowiedziałam spokojnie.

-Mam nadzieję, że spakowałaś się już, jutro rano do akademii zawiezie cię Zefir - uśmiechnęła się ciepło i poszła do kuchni. O nie! Mam jechać z tym psem do akademii przez 3 godziny? Nie wytrzymuję z nim nawet minuty! Zefir to to wilkołak ze sfory mojego ojca. Ja jako córka Alfy, w przyszłości mam mieć własną sforę i akademia ma mi w tym pomóc. Zefir jest bardzo nietowarzyski i nazywa mnie "wilczusiem", czego bardzo nie lubię. Poszłam do swojego pokoju, przebrałam się w piżamy i wskoczyłam szybko do łóżka.

—————————————————————————————————————————————————————-

To dopiero początek więc jest dość krótki. Mam nadzieję, że choć trochę was zaciekawił. Liczę na komentarze.

Wilczy ŚwiatWhere stories live. Discover now