Rozdział 10 "Przyjaciele"

8.5K 696 25
                                    

Romi chodziła od boksu do boksu i przedstawiała mi każdego konia z osobna. Kazała mi się też do nich nie przywiązywać, ponieważ niebawem ktoś je zje. Kiedy zakończyłyśmy zwiedzanie, rudowłosa otworzyła pierwszy boks, przywiązała uwiąz do kantara konia (nie pytajcie mnie skąd znam te nazwy, to długa i nieprzyjemna historia), po czym kazała mi go wyprowadzić na pastwisko. Chwyciłam sznur i zaczęłam iść w stronę ogromnej połaci zieleni. Ogier, którego trzymałam był kary i dobrze zbudowany. Nazywał się Mohito. Chętnie bym na nim pojeździła, ale tu chodziło o coś więcej. Na samo wspomnienie tej chwili nieuwagi robiło mi się nie dobrze i nie mogłam oddychać.

'Weź się w garść' skarciłam się w duchu i wpuściłam konia na pastwisko. Następnie wyprowadziłam wiele innych koni, których imion nie pamiętałam. Romi była zachwycona moją pracą i w "nagrodę" pokazała mi jak wyczyścić boksy. Gdyby tylko wiedziała, że umiałam robić to bardzo dobrze. Dlatego też wyczyściłam sześć boksów, zanim Romi skończyła choćby dwa. Spojrzała na mnie zdumiona, ale tego nie skomentowała.

- W takim razie na dzisiaj masz wolne, jutro przejdziemy do obsługi klientów - wyjaśniła nadal lekko zdziwiona dziewczyna.

- Będę pracować jako sekretarka?!- nie byłam jakoś bardzo zachwycona tym pomysłem.

- No co ty, głupolu! Będziesz przedstawiać konie klientom - uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.

- Jasne - mruknęłam i wróciłam do akademii, żegnając się przedtem z wszystkimi pracowniczkami.

***

Siedziałam w moim pokoju i strasznie mi się nudziło. Nie mogąc już dłużej wytrzymać, opuściłam pokój i zeszłam na parter do baru. Zamówiłam soczek pomarańczowy i zajęłam miejsce na jednej z kolorowych puf. Nagle zauważyłam blond czuprynę przy kasie. Za wiele nie myśląc podeszłam w tamtą stronę i dźgnęłam chłopaka w plecy. Ten odwrócił się zaskoczony, ale kiedy mnie zobaczył posmutniał i wrócił do zamawiania piwa.

- Hej -przywitałam się z nim, ale ten odszedł w drugą stronę. Podążyłam za nim.

- Trean, co jest? Czemu się do mnie nie odzywasz? - spytałam.

- Nie wiem, może ty mi odpowiesz? Odwal się ode mnie! - syknął.

- Jasne! Najlepiej nic mi nie powiedzieć i tak sobie odejść! - krzyknęłam sfrustrowana i odwróciłam się na pięcie. Teraz już miałam pewność, że Chris o wszystkim mu powiedział. Głupi, przejmuje się tym co mówi jego ród. Bowiem ja postanowiłam nie przejmować się opinią mojego rodu o innych, tylko przyjaźnić się z kim mi się wiernie podoba. Domyśliłam się, że te wszystkie opowieści o Friskasach to ściema. Jednak jeśli chodzi o Chrisa, to po prostu czysta nienawiść od pierwszego wejrzenia. Nie mogłam go ścierpieć, denerwował mnie samym swoim istnieniem.

Już byłam przy schodach, kiedy poczułam, jak ktoś ciągnie mnie za ramię. Oczywiście był to blondyn. Spojrzałam w jego zielone oczy, w których zobaczyłam skruchę i chęć poprawy. Byłam świetna w odczytywaniu wszystkiego z czyichś oczu, tak samo jak w ukrywaniu swoich emocji. Jednak często się złościłam, z tym szło mi najgorzej, taki mój słaby punkt.

- Porozmawiajmy - powiedziałam, a raczej nakazałam, ruszając na zewnątrz. Musiał wyczuć, że jestem alfą, gdyż nie mógł się oprzeć mojemu rozkazowi. W jego oczach kryło się zdezorientowanie, ale ruszył za mną posłusznie jak piesek.

Zatrzymałam się przy dużym drzewie, na którym były jeszcze zielone liście. Spojrzałam na chłopaka wyczekująco, ale ten nie wiedział o co mi chodzi.

- A więc o co chodzi? - postanowiłam zacząć rozmowę.

- Chris mówił, że jesteś Ciriską - wypalił na jednym wydechu. Spodziewałam się tego. Moje twarde, ale obojętne spojrzenie, nawet na sekundę nie opuściło twarzy chłopaka.

- I? - ponagliłam go, wiedząc że to nie koniec.

- I nie wie co z tobą jest nie tak, masz niebieskie oczy, a pachniesz jak ONA - dał w końcu za wygraną - nie wie co ma z tym z zrobić. Strasznie go denerwujesz.

- Hmm... no popatrz, ktoś tu ocenia tylko po rodzie - zaczęłam się zastanawiać- a i możesz przekazać swojemu alfie, że też mnie denerwuje, ale w przeciwieństwie do niego ja nie nie oceniam po korzeniach, tylko po charakterze.

Chciałam już odejść, ale mój kolega zawołał:

-To jesteśmy przyjaciółmi, tak?!

- Tak- odpowiedziałam - tylko nie mów nic Chrisowi, w sensie o moim "alfowaniu"- po czym wróciłam do pokoju.

--------------

Przepraszam, że aż przez tydzień nie było rozdziału, ale najpierw musiałam dokończyć projekt, na następny dzień nie miałam neta, a potem wattpad nie chciał mi się włączyć, więc.... Zapraszam do komentowania :)

Wilczy ŚwiatWhere stories live. Discover now