Rozdział 12 "Nie wiem gdzie"

4.2K 350 24
                                    

Szłam z Aaronem przez las. Zmierzaliśmy w kierunku mieszkania czarnoksiężnika. Czyli sama nie wiem gdzie. Jakieś piętnaście minut temu opuściliśmy obóz zmiennokształtnych i żadne z nas się nie odzywało. Zaczęło mnie to już denerwować.

- Odezwiesz się w końcu, czy nie? - mruknęłam sfrustrowana. Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się złośliwie.

- Nie - odpowiedział, a ja przewróciłam oczami.

- Wiesz, że właśnie się odezwałeś?

- Wiem, ale wolę nie rozmawiać z psami - mruknął i odwrócił głowę. Zmarszczyłam brwi. O co mu chodzi? Najpierw jest miły i chce mi pomóc, a teraz mnie obraża.

- Możesz mi wytłumaczyć o co ci chodzi?

- Nie sądzę - potem już nic do siebie nie mówiliśmy. Chyba zbyt pochopnie go oceniłam. I jeszcze pomyślałam, że jest przystojny!

 Szłam za Aaronem krok w krok. W pewnym momencie coś na mnie spadło. Uświadomiłam sobie, że to śnieg spadł na mnie z gałęzi. Brunet podziwiał mokrą mnie i śmiał się w głos. Wiedziałam, że to on specjalnie pociągnął za gałąź.

- Przez ciebie jestem cała mokra! - wrzasnęłam na niego, a chłopak zaczął się jeszcze bardziej śmiać. Otrzepałam się i schyliłam. Ulepiłam sporą kulkę i rzuciłam nią w Aarona. Chłopakowi od razu uśmiech zszedł z twarzy. Spojrzał się na mnie groźnie i zaczął mnie gonić. Uciekłam w krzaki. Biegłam przed siebie, tak jak robiłam to w akademii. Drobne gałązki drzew uderzały i drapały moje gołe ramiona, ale ja nie zwracałam na to uwagi, uciekałam przed doganiającymi mnie odgłosami kroków. Nagle kroki ucichły. Obejrzałam się za siebie. Zamiast Aarona w powietrzu unosił się ogromny, brązowy orzeł. Nie myśląc o tym, sama przemieniłam się w wilka. Zrobiłam to tak bezmyślnie, że nie zwróciłam na to większej uwagi. Biegłam pomiędzy drzewami i śmiałam się do siebie. Śmiałam się po wilczemu. 

  W pewnym momencie po moim futrze przejechało miękkie skrzydło. To mnie rozproszyło, dlatego zawadziłam łapą o korzeń i runęłam na ziemię. Leżałam na grzbiecie i wpatrywałam się w lewitującego nade mną ptaka. Zwierzę zaczęło się nagle wyginać, a już po chwili stał nade mną uśmiechnięty chłopak. 

 Stanęłam na czterech łapach i potruchtałam do bruneta. Aaron zdezorientowany patrzył w moje tęczówki. Pierwszy raz widziałam w jego oczach jakieś emocje. W pewnym sensie cieszyłam się widząc go takiego bezradnego. A ja siedziałam przed nim w wilczej postaci, z wystawionym językiem i nastroszonymi uszami. W pewnym momencie przerwałam kontakt wzrokowy. Błądziłam oczami po bladym, zachmurzonym niebie. Żadne z nas się nie odzywało. Tak naprawdę ja nie miałam jak się odezwać. 

 Tę dziwną ciszę przerwało moje mruknięcie. Tak, mruknięcie, i to głośne. Utkwiłam wzrok w cienkiej warstwie śniegu pokrywającej ziemię. Chłopak chyba odzyskał pewność siebie, ponieważ usiadł koło mnie. Niespodziewanie podniósł rękę i położył na mojej głowie, po czym poczochrał mnie jak pieska. Odskoczyłam od niego gwałtownie. Nie bałam się go, ale mój wilczy instynkt prawdopodobnie zadziałał, dlatego cofałam teraz do tyłu uważnie stawiając łapy. Aaron spojrzał na mnie urażony. Od razu przemieniłam się w człowieka. Przyszło mi to tak łatwo prawdopodobnie dzięki emocjom, które mną w tamtym momencie targały. Nie byłam psem, którego można sobie głaskać do woli. Byłam wilkiem i nie lubiłam jak ktoś mnie dotykał. 

 Podeszłam do chłopaka i usiadłam obok niego na śniegu. Byłam trochę zirytowana, dlatego położyłam się na podłożu i spojrzałam w niebo. 

- Jak to jest być wilkiem? - spytał chłopak. Uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienie wilczego życia. Kiedy byłam pod postacią wilka czułam jakbym właśnie do tego została stworzona. Wszystko nabiera wtedy innego znaczenia i dostrzegasz rzeczy, których będąc człowiekiem nie widzisz. Żyjesz wtedy w zgodzie z naturą, a co najważniejsze rozumiesz ją i ona odwdzięcza ci się tym samym. To najlepsza rzecz jaka mnie w życiu spotkała.

- Wspaniale - odpowiedziałam tylko, jakby to jedno słowo mogło opisać całą tą niesamowitość. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony moją krótką odpowiedzią, ale tak przepełnioną podziwem.

- Możesz zmieniać się tylko w jedną... istotę? - uznałam, że skoro on zadał mi pytanie to ja też mogę mu się tym odwdzięczyć.

- Nie. Na razie mogę się zmieniać tylko w jedno stworzenie wybrane przeze mnie. Z wiekiem będzie ich przybywać - wytłumaczył nadzwyczaj spokojnie. 

- Czemu wybrałeś orła? - spytałam ciekawa.

- Świat z lotu ptaka jest w pewien sposób magiczny - uznałam jego słowa za śmieszne, przecież żyjemy w świecie magii. Jednak po chwili przypomniałam sobie mój lot na Żelku. To rzeczywiście było magiczne. Niestety na myśl o pegarożcu serce mi się ścisnęło. Tęskniłam za nim i za całą akademią. Zaczęłam się też martwić jak wytłumaczę babci tak długą nieobecność. 

- Czemu nie masz czerwonych oczu tak jak inni? - próbowałam odwrócić swoją uwagę od nieprzyjemnych tematów. 

- Noszę soczewki - odpowiedział najzwyklej w świecie. Zmarszczyłam brwi. W pewnym sensie go rozumiałam, sama przecież tak robiłam na początku. Po czasie jednak zrozumiałam, że nie można ukrywać prawdy. Ale czy to znaczyło, że ta tajemniczość i bystrość jego oczu to ściema? Moje oczy zaświeciły się mocniej na żółto. Poczułam się oszukana. Spojrzałam na niego niedowierzającym wzrokiem. Chłopak nic sobie nie robiąc z mojej poważnej miny zdjął soczewki i spojrzał na mnie świecącymi na krwistoczerwony kolor oczami. Ujrzałam w nich jeszcze większość tajemniczość, ale także więcej. Jednak to prawda, że oczy są zwierciadłem duszy. Jego były co najmniej wyjątkowe. Gdyby chłopak nie pomachał mi ręką przed oczami, pewnie wpatrywałabym się w niego jeszcze przez dość długi okres czasu.

 Odwróciłam speszona wzrok i podniosłam się mówiąc:

- Chodźmy dalej.

***

Szliśmy chodnikiem. Byliśmy w miasteczku, do którego chodziłam z dziadkami w dzieciństwie. Trochę dziwiło mnie to, że czarnoksiężnik mieszka w tak normalnym miejscu. Po obydwu stronach ulicy rozciągały się małe sklepy i kawiarenki. W pewnym momencie dostrzegłam lodziarnię, do której zawsze zabierała mnie babcia. Za każdym razem wybierałam lody ciasteczkowe - moje ulubione. Uśmiechnęłam się do siebie. Wtedy babcia nie była jeszcze taka oschła. Stała się taka po śmierci dziadka. Mimo jej ciężkiego charakteru i tak ją kochałam.

  Nagle wpadłam na Aarona, dlatego iż się zatrzymał, a ja tego nie zauważyłam. Spojrzałam w jego oczy. Spodziewałam się w nich ujrzeć pogardę w związku z moją niezdarnością, ale nie spostrzegłam w nich kompletnie nic. Oprócz tej jego przerażającej tajemniczości. Trochę się zlękłam, ponieważ skinął na zwykły, średniej wielkości dom w kolorze kości słoniowej. Mogło to oznaczać tylko jedno - staliśmy właśnie przed domem czarnoksiężnika.

----------------------------------

 Cześć Bąbelki!

     W końcu jest rozdział, wiem że długo mnie nie było, ale nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, oprócz nauki oczywiście. Dziękuję wam także za tyle komentarzy! Naprawdę lubię je czytać i nieważne czy są pod wcześniejszymi rozdziałami, czy też pod tymi, które właśnie dodałam :) Szczerze mówiąc komentarze są nawet lepsze od gwiazdek, ponieważ możecie w nich wyrazić swoją opinię :D

                      Także zapraszam do komentowania i gwiazdkowania oczywiście też!











Wilczy ŚwiatDove le storie prendono vita. Scoprilo ora