Rozdział 16 "Ludzie są okrutni"

3.7K 360 35
                                    

  Zmierzałam tak dobrze znaną mi drogą w kierunku Żelka. Bardzo za nim tęskniłam i już nie mogłam się doczekać spotkania z nim. W pewnym momencie poczułam ten przyjemny słodki zapach i rzuciłam się biegiem. Kiedy dotarłam do źródła zapachu spostrzegłam stojącego swobodnie wierzchowca o pięknej, lśniącej maści i bujnej grzywie. Pasł się spokojnie, a ja nie mogłam się nadziwić tak zwyczajnemu widokowi mojego przyjaciela. Nie zastanawiając się dłużej skoczyłam na pegarożca i zakładając mu ręce na szyję wtuliłam się w jego miękką skórę. Żelek prychnął wesoło na powitanie i wcisnął pysk w moje włosy. Oderwałam się od niego dopiero kiedy uświadomiłam sobie, że je przeżuwa.

- Ej! - pisnęłam i otarłam klejącą się ślinę z głowy.

- No co? Dawno cię nie widziałem. - Mruknął z miną niewiniątka.

- Co nie znaczy, że możesz mnie bezkarnie lizać. - Przewróciłam oczami, ale w głębi duszy cieszyłam się. 

  Leżałam na ziemi i skubiąc trawę opowiadałam pegarożcowi o wszystkim co wydarzyło się u babci. Komu jak komu, ale jemu mogłam zaufać. Gdyby w wakacje ktoś mi powiedział, że pół roku później będę rozmawiać z pegarożcem, to bym go wyśmiała, a teraz zwyczajnie zwierzałam mu się z problemów.

- Wiesz... jakoś się tu zmieniło - mruknęłam cicho po chwili milczenia, przez co mój głos stał się ochrypły.

- To znaczy? - spytał wierzchowiec kładąc się obok mnie.

- Chris jest na mnie zły, Marina nie zwraca na mnie uwagi, a Romi... podobno nigdy nie ma czasu. Tak twierdzi Trean. Poza tym odkąd przyjechałam, wydaje mi się, że wszyscy patrzą na mnie jakby chcieli mnie zagryźć - przyznałam zdławionym głosem.

- Myślałaś, że przyjmą cię z otwartymi ramionami? - spytał patrząc mi prosto w oczy. Skinęłam zawstydzona głową, na co Żelek zarżał pogardliwie - ludzie są okrutni, nie powinnaś im tak szybko ufać. Podają się za twoich przyjaciół, a potem mówią o tobie złe rzeczy za twoimi plecami.

  Spojrzałam na niego smutno. Miał rację. Musiałam przestać się tak tym przejmować, a do tego nie miałam pewności, że Marina mnie ignorowała. Może po prostu słońce świeciło jej w oczy i mnie nie zauważyła. Odgoniłam od siebie te myśli i podniosłam się z ziemi.

- Muszę iść, dzisiaj popołudniu mamy lekcję. Przygotuj się - mówiłam kierując się w stronę akademii.

  ***

  Kompletnie nie wiedziałam co robić. Krzątałam się na dziedzińcu, aż w końcu zajęłam miejsce pod bezlistnym drzewem. Na dworze przebywało wyjątkowo mało osób, pewnie ze względu na duży mróz, który dla mnie był zbawieniem. Wewnątrz akademii paliłam się z gorąca. 

 W pewnym momencie wpadłam na świetny pomysł. Wyjęłam spod koszulki lodowaty medalion i otworzyłam go. Obok mnie pojawiła się drobna kobieta. Odziana jedynie w zwiewną sukienkę, aż trzęsła się z zimna. Spojrzałam na swoją kurtkę i zastanawiałam się czy przeniknie ona przez ciało dziewczyny.

 - Nie, mogę normalnie dotykać rzeczy. Oczywiście jeśli ty wydasz na to pozwolenie. - No tak, zapomniałam, że Aronia słyszała moje myśli. Bez zastanowienia ściągnęłam z ramion nagrzany materiał i okryłam nim przemarzniętą dziewczynę. Ta po chwili przestała drżeć i skupiła na mnie swoje bystre spojrzenie.

- Dziękuję - szepnęła. 

- Nie ma za co. - Machnęłam ręką. - Właściwie to mam do ciebie pewne pytanie. 

- Tak?

- Ostatnio umiem odczytywać czyjeś emocje. Wiesz coś o tym? - spytałam szczerze zainteresowana.

Wilczy ŚwiatWhere stories live. Discover now