Rozdział 6 "Zapach wody"

5.5K 438 60
                                    

   Szłam za nauczycielką do jej biura. Z wyrazu jej twarzy wywnioskowałam, że to nie będą dobre wieści. Co chwilę po moim ciele przechodziły dreszcze, a stres przejmował kontrolę nad moim ciałem. Droga zajęła zdecydowanie za mało czasu, a profesor Lorin z kamiennym wyrazem twarzy przekręcała klucz w zamku. Weszłam do małego, ale bardzo czystego gabinetu i zajęłam miejsce przy dużym biurku, na którym stał laptop. Nauczycielka usiadła na przeciwko mnie. W tamtym momencie zdjęła z twarzy maskę obojętności, a jej rysy wykrzywił smutek.

- Co się stało? - nie mogłam dłużej wytrzymać, chciałam poznać prawdę, bez względu na to jaka ona będzie. Nauczycielka patrzyła tępo w stół i nawet nie podnosząc wzroku odparła:

- Twój dziadek nie żyje. - Na te słowa wyprostowałam się gwałtownie i prawie zachłysnęłam się powietrzem. Zalała mnie fala wspomnień związanych z Ralphem. To on uczył mnie jak zarządzać watahą, opowiadał historie ze swojego dzieciństwa. Był prawdziwym dziadkiem, a co najważniejsze normalnym dziadkiem. Nie tak jak babcia, która jak reszta mojej rodziny bardziej zajmowała się watahą i rodem. Łzy popłynęły po moich policzkach na myśl, że już nigdy nie wtulę się w ramiona dziadka, że nigdy nie usłyszę pocieszających słów, które zawsze mi tak pomagały.

  Wtedy właśnie zdałam sobie sprawę, że profesor Lorin musiała być siostrą dziadka. Zalała mnie fala jej uczuć. Czułam to jak przypomina sobie po kolei wszystkie szczęśliwe chwile spędzone z bratem, wszystkie smutki, które ten odpędzał i poprawiał jej humor zabierając na spacer. Wzruszenie kiedy bratu udało się coś osiągnąć i kiedy przejął watahę od swojego dziadka. A następnie smutek i rozpacz po stracie tak ważnej osoby. Po jej policzkach także popłynęły łzy. Łzy tak palące. Może powinno mnie dziwić to, że znowu czuję czyjeś emocje, ale w tamtym momencie mało mnie to obchodziło.

- Musisz jechać do babci. Tam nauczysz się jak panować nad watahą i zostaniesz alfą, tak jak niegdyś Ralph - nauczycielka uśmiechnęła się blado przez łzy. Szkoda tylko, że to nie mój dziadek osobiście mnie tego nauczy. Zrobi to babcia, która bardziej przykładała się do władzy nad sforą. Przełknęłam łzy i podniosłam się spokojnie z krzesła. Przez tę chwilę uleciał ze mnie cały strach i smutek. Znaczy jasne,  byłam zrozpaczona śmiercią mojego dziadka, ale zamknęłam tę sprawę w swoim sercu. Wiedziałam, że on zostanie tam na zawsze.... razem z moją siostrą.

                                  ***

      Siedziałam w pokoju i pakowałam do walizki potrzebne rzeczy. Na łóżku leżała Marina i wspierała mnie, a przynajmniej się starała. Mówiłam jej co chwilę, że już wszystko w porządku, ale ona nie słuchała i dalej zasypywała mnie swoimi emocjami, teraz rozumiałam, że odczuwam emocje innych i zaczyna się to coraz bardziej nasilać. Następną złą rzeczą było to, że Chris i cała jego wataha (no może nie cała, ponieważ całej to on nie zna) dowiedziała się, że jestem alfą. Trean się nie wygadał co było dziwne, ponieważ Chris mógł mu kazać powiedzieć o wszystkim o czym kiedykolwiek rozmawialiśmy. Najwyraźniej Chris szanuje prywatność swojej watahy, niestety aktualnie jest na mnie zły. Posprzeczaliśmy się o to dzisiaj rano. Może niekoniecznie  posprzeczaliśmy, ponieważ chłopak nie chciał mnie urazić po stracie dziadka, ale wiedziałam, że jest na mnie zły, i że tak łatwo nie wybaczy mi mojego kłamstwa.

- Właśnie, miałam ci przekazać, że Trean chce się z tobą spotkać - powiedziała ponuro Marina. Pierwszy raz widziałam ją w takim nastroju. Pewnie coś było na rzeczy. Postanowiłam, że po moim przyjeździe wypytam ją dokładnie o wszystko.

- Gdzie? - spytałam i spróbowałam się uśmiechnąć, aby poprawić humor przyjaciółce.

- Powiedział, że będziesz wiedzieć. Lepiej już idź - mruknęła. Skinęłam tylko głową i zamykając walizkę opuściłam swój pokój. Tak się składało, że akurat wiedziałam o jakie miejsce chodziło przyjacielowi.

Wilczy ŚwiatOnde histórias criam vida. Descubra agora