Rozdział 10 "Bystre, brązowe oczy"

4.1K 377 46
                                    

Otworzyłam delikatnie powieki, przez co zostałam oślepiona. Przetarłam dłonią oczy i próbowałam dojrzeć coś przez promienie słońca. Byłam wyczerpana, a moja głowa aż pulsowała od nadmiaru emocji. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie co się właśnie stało. Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej, co nie było dobrym posunięciem. Zaczęło mi się kręcić w głowie, więc z powrotem opadłam na poduszkę.

Moje oczy przyzwyczaiły się już do światła, dlatego spostrzegłam, że jestem w dużym namiocie. Rozejrzałam się wokół. Obok łóżka, na którym leżałam stała mała szafka, a zaraz obok niej krzesło, na którym ku mojemu zdziwieniu siedział ogromny, brązowy ptak. Ten sam, który zaatakował mnie dziś... chyba dziś. Przez to wszystko kompletnie straciłam poczucie czasu.

Zmiennokształtny zorientował się, że patrzę na niego, dlatego przeniósł swoje bystre, brązowe oczy na mnie i przekrzywił delikatnie głowę w prawo. Zauważyłam, że czuje się komfortowo i co najdziwniejsze zachowywał spokój. Dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że nadal żyję. Posłałam ptakowi zdezorientowane spojrzenie, a ten zerwał się z krzesła i płynnie przemienił się w człowieka.

Stał przede mną brunet o tych samych brązowych oczach. Dostrzegłam w nich migające pnie drzew, tak jakby chłopak leciał właśnie przez las. Otrząsnęłam się, to pewnie wybryk mojej wyobraźni.

- Hmm - odchrząknęłam, czułam się trochę niekomfortowo w jego towarzystwie, szczególnie, że niedawno chciałam go zjeść. Przedtem wydawał mi się dobrą zdobyczą, może gdybym lepiej znała się na ptakach to nie popełniłabym takiej gafy.

- Nie mam ci tego za złe. Rozumiem, że nie uważałaś na lekcjach biologii. - powiedział chłopak, kiedy ja nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Posłałam mu nieśmiały uśmiech. Miałam nadzieję, że potraktuje mnie łagodnie.

- Czyli... nie planujesz zemsty? - spytałam zanim zastanowiłam się nad tym pytaniem. Zmiennokształtny wybuchł śmiechem.

- Nie, ja nie. Gorzej z wodzem naszej wioski. - Mina mi zrzedła, o tym nie pomyślałam. Może nie dowie się o tym incydencie.

- Powiesz mu o tym? - liczyłam na jego dobre serce. Brunet przeskanował mnie od dołu do góry jakby się nad czymś zastanawiał, a ja bezkarnie wpatrywałam się w jego hipnotyzujące oczy. W pewnym momencie zorientowałam się, że on też to robi. Zawstydzona odwróciłam wzrok na co chłopak się zaśmiał.

- On już wie - odpowiedział na moje pytanie. Spojrzałam na swoje stopy, na których znajdowały się wytarte trampki i uśmiechnęłam się niedostrzegalnie. Te buty przypominały mi o akademii.

- Z czego się śmiejesz? - spytał wyraźnie zdezorientowany chłopak, przez co mój uśmiech jeszcze bardziej się powiększył.

- Z pewnej historii - tak naprawdę to co mu powiedziałam było po części prawdą. Śmiałam się z historii, inaczej zwanej moim życiem. Może wydawać się, że wilkołaka nic nie może zdziwić. Otóż nie, od dziecka wychowywana byłam w wilczej rodzinie, dlatego wilczy świat był dla mnie normalny. Jednak w pewnym momencie dowiedziałam się o istnieniu stworów z bajek, i właśnie z jednym z nich rozmawiałam. Akurat w tamtym momencie wydało mi się to dziwne. - A więc wytłumacz mi teraz jak się tu znalazłam?

- Pamiętasz ten ciemny las? - spytał, więc skinęłam lekko głową. - No więc jesteśmy teraz za nim, w naszym obozie. Miejsce, w którym się znalazłaś kiedy przekroczyłaś bramę jest tylko naszym zabezpieczeniem. Osoby, które zdecydujemy wpuścić do środka usypiamy, a następnie transportujemy tutaj.

- Dlaczego zatem wpuściliście mnie? Przecież jestem dla was zagrożeniem. - Zasugerowałam.

- Właściwie to ja cię tu wpuściłem. Niestety wódz już się o tym dowiedział, a różnica między nim, a mną jest taka, że on nie dostrzega szczegółów. Patrzy na wszystko powierzchownie i nie zagłębia się w takie mało ważne sprawy jak ty - wytłumaczył.

- Czy zasugerowałeś właśnie, że jestem mało ważna? - spytałam oburzona.

- Nie, to on tak twierdzi. Według mnie jesteś ważną osobą, która może wiele zdziałać dla naszego gatunku. Mam nawet plan co zrobić, aby wódz cię oszczędził. - wytrzeszczyłam oczy, teraz byłam bardziej zaniepokojona więc bez zastanowienia spytałam:

- A czemu ten wódz ma zabić mnie dla zwykłego zmiennokształtnego? - przerażona zakryłam usta ręką, a moje żółte oczy wypełnił lęk. Czekałam na reakcję chłopaka pełna obaw. On jednak tylko uniósł kąciki ust do góry w nieco smutnym uśmiechu.

- Tak w ogóle to jestem Aaron. - Wyciągnął do mnie rękę, którą słabo potrząsnęłam i odrzekłam:

- Adolpha.

-----------------------------------------------

Trochę krótko i czuję taki niedosyt, ale chciałam wstawić już dziś. A teraz naprawdę ważne pytanie:

Co sądzicie o Aaronie?

Każdy ma odpowiedzieć :D (zastanawiam się jeszcze nad imieniem, czy na pewno to więc jak coś to może się jeszcze ono zmienić)



Wilczy ŚwiatWhere stories live. Discover now