- Dzień dobry – szatyn przywitał małą, przysadzistą pielęgniarkę, stojącą w recepcji.
- Witam – odpowiedziała skanując nas bystrym spojrzeniem.
- Czy moglibyśmy zajrzeć do Megan Firch?
- Już sprawdzę, w której sali leży.
Czekałam, aż poda ten cholerny numer. Numer. Nie mów, że kostnica, tylko nie kostnica.
- Pani Megan dwie godziny temu opuściła nasz szpital – w oczekiwaniu na te słowa, martwiłam się o wręcz dygoczące z przejęcia serce.
- Czyli wszystko z nią okej? - Spytałam bez zastanowienia. Musiałam mieć pewność.
- No tak – pielęgniarka patrzyła na nas jak istoty z innej planety, a kiedy jej wzrok utknął na naszych tłustych włosach jej oczy wręcz tryskały jadem.
- W takim razie dziękujemy, do widzenia – i nim się obejrzeliśmy, znów staliśmy na dworze.
- Uff, całe szczęście, że wszystko jest okej – chciałam krzyczeć z radości, czując ogromną ulgę.
- Niekoniecznie. Teraz trudniej będzie nam ją znowu znaleźć, a jeśli tego nie zrobimy to...
- Nie, nie chcę tego słyszeć. Wracajmy do domu, bo czuję się niekomfortowo – nawet na niego nie spojrzałam. Chciałam tylko się wykąpać i wskoczyć do własnego łóżka, milion razy przytulniejszego niż prycza w celi.
- Dobrze.
*
Justin's POV:
Kiedy udało się Kate zasnąć, sam poszedłem się umyć. W mojej głowie ciągle przewijał się obraz zakrwawionej Megan i moment, w którym policjanci zabierali nas na przesłuchanie.
- To się, cholera, musi skończyć – warknąłem, celując pięścią w mokre kafelki w kabinie prysznicowej. - Oni oboje muszą zniknąć z naszego życia, tym razem ja się tym zajmę – i już wiedziałem, co muszę zrobić najpierw. James. Odnajdę go.
*
Przez pierwsze dwie godziny, o ile nie więcej wpatrywałem się w uśpiony profil Kate, układając w głowie plan działania. Podstawowym problemem był fakt, że nie wiedziałem gdzie podziewać się może James i raczej nie dałbym rady dowiedzieć się tego, nie mówiąc dziewczynie prawdy. A tego zrobić nie chciałem. Musiałem załatwić to sam, bez jej ingerencji i porad. Po męsku. Tylko jak do cholery znaleźć faceta, który zniknął jak kamfora?
*
Słysząc ciche pochrapywanie ukochanej zrobiło mi się ciepło na duszy. Jednak szybko to uczucie przerodziło się w niepokój, przypominając sobie o późnym dostarczeniu tabletek antykoncepcyjnych. Cholera, spieprzyłem, ale miałem nadzieję, że mimo to konsekwencje zmaleją do zera. Bo ostatnia rzecz jaka nam była teraz potrzebna to ciąża czy dziecko.
Myśląc o kolejnych dniach, modliłem się, by pierwszy pojawił się w tym domu James. Jeśli tak by się stało, sprawa byłaby załatwiona. Zadzwoniłbym od razu na policję, a jego zmusiłbym do powiedzenia prawdy. Wtedy Megan nawet nie miałaby po co do nas przychodzić, bo w końcu jej ukochany byłby daleko od Kate. Boże, czuwaj nad nami, bo coś czuję, że nie będzie lekko.
I z tą myślą, udało mi się wreszcie zasnąć.
*
Szczerze? Nawet nie wiem jak długo spaliśmy. Mogliśmy przespać jeden dzień albo jedynie kilka godzin, bo gdy się obudziłem, świtało. Nie budziłem dziewczyny, która nadal smacznie spała u mojego boku. Postanowiłem wstać i zrobić coś konstruktywnego.
YOU ARE READING
You part of me.
FanfictionOna wyjeżdża, by odzyskać ukochanego. On - musi załatwić pewną ważną sprawę. Spotykają się. Raz to przypadek, ale dwa razy to już przeznaczenie... prawda? Kate będzie musiała zmienić się, by na nowo rozkochać w sobie Jamesa, a Justin jej w tym chętn...
022. Wszyscy potrzebujemy kogoś, na kim możemy się oprzeć.
Start from the beginning